25 lutego 2011

Prze-życiowy apel

W zimne zimowe poranki wędruję sobie po swoich ścieżeczkach internetowych, wymieniam czasem zdania ze znajomymi i nie, i ostatnio zbieram wnioski. Zauważam narastającą szybko tendencję, oraz napędzający ją zbiorowy strach (może jeszcze u niektórych kontrolowany lęk, wypierany na co dzień żartami, sceptycznymi i głupkowatymi, albo powoływaniem się na cytaty, że zawsze tak było, że dobrze nie było i ludzie bali się o przyszłość, a przecież wciąż istniejemy...), lub wymachiwaniem sztandarem postępu cywilizacyjno-technologiczno-kulturowego.

Muszę przyznać, że nasza zagroda powstała między innymi z takiego lęku. Przynajmniej mojego. Który w pewnym czasie, jakieś 10 lat temu pojawił się dość konkretnie, a potem już tylko narastał.
Nasze z A. działania są prywatne i można powiedzieć auto-terapeutyczne. Lecz już choćby przez fakt, że trochę osób czytało moje książki i artykuły i opisane w nich apokalipsy, a także w jakiś sposób ludzie ci sugerują się, lub tylko bacznie obserwują moją postawę życiową teraz, może biorąc ją za jakąś wskazówkę, a może za dowód nieuleczalnego dziwactwa, to chcąc nie chcąc wywierają one pewien wpływ na innych.

Wczoraj w necie napotkałam wypowiedź Alefa Sterna (przywołuję go drugi raz na tym blogu całkiem spontanicznie, he, ale to przez podobieństwo intuicji), pod którymi mogłabym się podpisać, jako osoba dotknięta katastroficznymi przeczuciami, lecz nie napisać ich, gdyż wezwania i apele do zbiorowości są obce mojemu charakterowi. Zatem po prostu tutaj zacytuję apel, napisany jego ręką.
Że brzmi patetycznie?
Cóż...

***

Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!!!!

Nadchodzi czas żniw. Żniw kości. Kosiarz już rozłożył swoją kosę. Setki, tysiące kos.

Kombajny. One już grzeją silniki.

Nie dajcie się zwieść telewizorom i gadającym głowom. Bądźcie mądrzy przed szkodą, a nie po niej.

Zróbcie zapasy, środków żywności, leków oraz paliwa, węgla, oleju opałowego, opału.

Kupcie nasiona, a po kolejnej nadchodzącej powodzi, skopcie trawniki i pola.

Posiejcie co się da: warzywa, zboża, owoce. Tylko tak przetrwamy kryzys. Chrzanić dopłaty unijne i kontraktowe dostawy. Trzeba zaorać pola i zasiać zboża!!!!!

Róbcie przetwory, gromadźcie zapasy. Kiszona kapusta, smalec, zresztą mądrzy gospodarze wiedzą co i jak. Zapytajcie dziadków.

Kupcie baterie słoneczne, zakładajcie elektrownie wiatrowe.

Jeśli możecie kupcie kurczaki, króliki, krowy i owce.

Zapas własnego mięsa, przyda się w nadchodzących czasach.

Pilnujcie ziemi i pamiętajcie, że ona wyżywi każdego z jego pracy.

Przestańcie wydawać pieniądze na kolorowe rzeczy z telewizora.

Nadchodzi godzina próby.

Pamiętajcie, że będzie to bańka spekulacyjna. Celowo wstrzymana dystrybucja towarów i dóbr.

Pamiętajcie, że te zapasy są gromadzone, na czas kryzysu, ale ich nie będzie, bo zostały rozsprzedane przez cwaniaków, którzy zarabiają na przechowaniu ich niby dla Państwa.

Pamiętajcie, że UE ma zapasy strategiczne, ale mogą nie dojechać na polskie rubieże
wschodnie.

Polę Laskę czeka chwila próby i oby to nie był Ostatni Lot i obym ja Ostatnim Lotem nie był opuszczając miasteczko przeklętych.

Kto ma uszy niechaj słucha. Kto ma głowę na karku niechaj działa.

Na odrzwiach domostw swoich umieście Ostatnie Słowo z Poli Laski.

Alef Stern Czwartek, 24 lutego 2011 roku

9 komentarzy:

  1. Cóż, "proroctwa go wspierają" jak Pana Onufrego Zagłobę pod Zamościem. A tak poważniej. Rozumiem dobrze lęk o którym piszesz. U nas na Pogórzu ludzie, dzięki Bogu, twardzi i chyba instynktownie czujący Biedę. Jako przykład podam odpowiedź którą mi dał Sąsiad w Kosztowej kiedy go zapytałem po jaką cholerę sieje zboże. Powiedział: "Mam w domu żarna i rok w rok kilka worków zboża. Jakby przyszła wielka Bieda to chleb sobie zrobią. Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabobon powiedziałby "nie zapeszaj", teoria rynku na to samo mówi "samospełniająca się przepowiednia", przysłowie powie "milczenie jest złotem".

    Ludzie czasem za dużo gadają ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Radku, człowiek o którym piszesz (na wsiach wśród chłopów więcej jest takich ludzi wśród tych zwłaszcza co wojnę pamiętają) nie zdoła jednak wykarmić stada głodnych mieszczan, którzy oblegną jego żarna w czas kryzysu... A co ty zrobisz wtedy?
    ZiŁ, ponieważ należę do tych nielicznych dotkniętych widzeniem przyszłości w jej najtrudniejszych przejawach czasem, naświetlam sprawy od swojej strony. Ciężar takich obrazów jest bardzo trudny do przemilczenia. Szuka się instynktownie równowagi poprzez ich opisanie, przekazanie dalej i podjęcie działania. Sama je podjęłam. Racjonalizowanie i lekceważenie tych przesłań możliwe jest tylko wtedy, gdy 1) dasz sobie wmówić różnym ślepym na intuicję racjonalistom, że masz chorobę umysłową i to się da wyleczyć, albo kontrolować np. milczeniem, 2) że przesłania są rzeczywiście iluzją i twoja podświadomość daje sobie owe wizje wyperswadować dość łatwo przy pewnym wysiłku. Takich osób jak ja jest więcej. I jest to naturalne. Dawniej w plemieniu zawsze był ktoś taki, szaman, szamanka, wiedun, kto miał przeczucia i plemię słuchało go dla własnego dobra i przetrwania. Teraz plemiona się zbiesiły i nie słuchają wariatów, tylko tv. A wariat co ma robić? Buduje arkę, podczas gdy cały naród naśmiewa się z jego przeczuć. A gdy potop przyjdzie powie jeszcze, że to wariat siłą swojego przekonania ściągnął owo fatum na nich. Ale czy to możliwe? Przecież, gdyby iluzyjne przekonanie o wspaniałej przyszłości miało moc sprawczą, choćby przez to, że w tę iluzję wierzy większość społeczeństwa, to żadne "prorocze gadanie" paru wariatów nie dałoby rady przemóc takiej siły wiary. Nieprawdaż?
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu droga Ewo mam dziwne wrażenie, że na Twoje pytanie najbardziej pasująca odpowiedź powinna zabrzmieć: "siędę naonczas w progu, zwieszę głowę i ręce, po czym zdechnę z głodu wraz ze swoją rodziną?" :D Jeżeli jednak nie takiej odpowiedzi oczekiwałaś, to napiszę, że sztuka biologicznego przetrwania Rodziny dla ludzi którzy mają choćby tylko głowę, ręce, las w pobliżu, odrobinę potrzebnej wiedzy i Boga w sercu nie ma nic wspólnego z jakimiś tajemnymi arkanami. Więcej otwartym tekstem nie wypada mi pisać. Pzdr. Post Scriptum. Też mamy żarna :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiam się skąd ci przyszła taka odpowiedź, jeśli wyraźnie napisałam, że działam i zachęcam każdego do przygotowania się na wielki wielki trud, a nie do zwieszenia rąk. To właśnie ci, którzy teraz nie chcą słuchać (słyszeć) i czują bunt i wrogość na takie moje słowa, oskarżając właśnie, że głoszę/głosimy, że "nic się nie da zrobić" (oj, da się, da się, tylko trzeba uwierzyć w prawdziwość intuicji i przygotować się, a nie czekać, aż się zawali, a może się nie zawali?). Cieszę się, że masz żarna... Ja jeszcze nie mam, poprzedni właściciele działki sprzedali je, ale zawsze ktoś ma albo da się coś zemleć w młynku na swoje potrzeby. :-)
    Pozdrawiam, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo,
    nasze iluzyjne przekonanie o wspaniałej przyszłości ma moc sprawczą. Bo trud nie jest alternatywą dla wspaniałości, tylko jej zwykłym elementem i źródłem satysfakcji.

    Chodziło nam raczej o nie wywoływanie wilka z lasu. Bo skoro już mowa o "tych sprawach", to nie da się ukryć, że słowa mają moc.

    P.s.Nie mamy żaren (być może jeszcze), ale nie mamy też telewizora(na szczęście już) :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    Też mam wrażenie że przyjdą czasy biedne i głodne. Jest za dużo ludzi, za dużo ludzi mieszka w miastach, za dużo konsumujemy, za mało produkujemy prawdziwych odnawialnych dóbr. To nie może już dłużej trwać. Ja od dawna chcę mieszkać na wsi i być w miarę samowystarczalną, jak kiedyś o tym z Panią pisałam, może Pani pamięta (jednak głównie o wegetarianiźmie, pewnie Pani pamięta. Nadal raczej nie jadam mięsa, ponieważ nie produkuję własnego jedzenia, ale jeżeli będę miała własne małe gospodarstwo, jestem przygotowana na zmianę diety). Tylko że jeszcze mieszkam w mieście, niestety okoliczności życiowe nie pozwoliły mi dotychczas spełnić swoich planów, ale jestem już na dobre drodze. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Życzę powodzenia, i nie zwlekaj, bo przyciśnie prędzej, niż się wydaje. Pozdrawiam Irlandię (wyspy są zagrożone zmianami klimatycznymi, lepiej zwiać na kontynent), Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem,
    Niestety nie ode mnie to do końca zależy, ale to już inna historia. Już dawno chciałam wrócić do Polski, ale sprawy potoczyły się inaczej. Myślę, że już w przyszyłym roku kupię swoją ziemię z domem. Pomijając to że Irlandia może być zagrożona podnoszącym się poziomem wód w oceanach, dużym zagrożeniem jest fakt, że w tym momencie jest bardzo zależna żywieniowo od zagranicznym importów.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń