9 lutego 2011

Babski rząd

No, to odbyło się zebranie wiejskie, w obecności władzy gminnej. Zeszło się kilka bab, włącznie z nami. Na 33 mieszkańców 9 osób, w tym dwóch mężczyzn. Podobno norma. No, i stary sołtys odszedł na własne żądanie, a wspólnota zgodnie wybrała jego żonę na sołtyskę. My obie dostałyśmy się zaś niespodziewanie do rady sołeckiej, my i jeszcze jedna kobieta, dawna wieloletnia sołtyska. Ani też trafiło się przewodniczyć zebraniu, mnie zaś głosy w komisyi liczyć. Ot, życie społeczne.
Kiedy ludziska się rozeszły, rada sołecka jeszcze trochę poobradowała u nowej sołtyski, kawkę pijąc z kozim mlekiem, racząc się makowcem i marcinkiem, i o kozach i krowach dyskutując. Na naszej wiosce tylko dwie gospodynie jeszcze po krowie trzymają, ale już dawno przeszły siedemdziesiątkę, zatem myślą o umniejszeniu sobie pracy. Jak? Nie, nie będą mleka ze sklepu piły, tfu! Kozy sobie kupią! I starczy im i ich bliskim. Racja. Po co się przemęczać, doić, a potem mleko niesprzedane świniom skarmiać? Eto żałko - orzekła pani Marusia, która przy radzie też się na chwilę po koleżeńsku ostała.
Tak to na wiosce rządy bab się zaczęły (jak zażartował był wójt).

Dzisiaj natomiast zabrałyśmy się wreszcie za montaż szafki kuchennej, wedle instrukcji ikeowskiej. Oczywiście dyskusji jest przy tym co niemiara, bo już po własnoręcznym zmontowaniu jednego łóżka wiemy, że trzeba najpierw dokładnie obrazek obejrzeć i nad każdym detalem się zastanowić, żeby potem śrub nie wykręcać, bo jakiś element do góry nogami niespodziewanie wypadł.
Przerwał nam zaaferowaną robotę telefon od Niny z GOK-u. Ratunku, potrzebna pomoc przy krosnach! Nauczycielka tkania, starsza, ponad osiemdziesięcioletnia pani z sąsiedniej wsi lepiej się trochę poczuła i mogła wreszcie zjechać, aby pokazać, jak rozplątać zaplątane nici. Lub je przeciąć i naciągnąć od początku.
Zatem Ania rzuciła montaż, w samochód wsiadła i dalejże warsztat tkacki studiować u źródła.

3 komentarze:

  1. gratulacje - fajnie chyba zasiadać w takiej radzie. Będzie miały realny wpływ na wiele spraw a takie jak WY to zbawienie dla miejscowych. SUPER!!!! Śledzę Wasze działania i kciuki trzymam a przy okazji... UCZĘ SIĘ :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasza Polano, w praktyce nasza wioska jest maleńka, a większość mieszkańców na drugi brzeg się wybiera prędzej, niż później. Na co tu mieć wpływ? No, może trochę czasem... ale tutaj sprawy biegną zupełnie inaczej, niż w większych miejscowościach, liczy się święty spokój przede wszystkim i o niego trzeba głównie dbać. Żeby nikt i nic go nie zakłóciło nieprzyjemnie. ;-) E.

    OdpowiedzUsuń
  3. no to tego spokoju życzę i pozdrowienia zasyłam póki co z Warszawy, niebawem z wiejskich Niemiec a za czas jakiś z NASZEJ POLANY, do której zbliżamy się coraz bardziej

    OdpowiedzUsuń