14 lutego 2011

Planowe działanie

Może dzięki intensywnemu słońcu dobrze znoszę powrót zimy. Dziś 18 na minusie w dzień. Internetowe prognozy zapowiadają niską temperaturę co najmniej do końca tygodnia i jeszcze opady śniegu. Kozy i kury trwają pozamykane w oborze i kurniku.
Mimo to, intensywnie myślę o tym, że gdy tylko zelżeje ten atak chłodu należy już oddzielić na noc koźlęta od matek. Mają półtora miesiąca, blisko dwóch, czas najwyższy. Matki są już zmęczone ich aktywnością i apetytem, oganiają się od dzieci jak mogą. Pozwoli im to wypocząć i spokojnie dawać nam pewną ilość mleka w porannym udoju. Młodzież z kolei zacznie więcej jeść ziarna i siana, co stopniowo zmniejszy ich pazerność na mleko.


Pojawiły się pewne problemy, bo 1) boks odsadnikowy został zajęty przez Zofiję, a 2) Tynia nadal jeszcze się nie wykociła. Trzeba będzie zaryzykować i dostawić z powrotem Zosię i jej zeszłoroczną córę Zuzię do boksu białasów, Tynię pozostawić samą w oczekiwaniu na potomstwo (lub może już po porodzie), a do zwolnionego przez Zofiję boksu upchnąć młodzież. Obawiam się wzrostu agresji w przegrodzie białasek. Choć liczę, że brak w nocy dzieci nieco je wyciszy, tym niemniej początek może być ostro-rogaty.
No, a żeby tego manewru dokonać musimy najpierw zmniejszyć poziom ściółki w oborze, bo jest już tak wysoko, że dzieciaki mogą zacząć wyskakiwać przez płotek, czego Niuńki i Bartosz parę razy dokonały.

Tymczasem Ania dokształca się rolniczo. Załatwiła wreszcie do końca rejestrację koziego stada i teraz szkoli się w powiecie w temacie wymogów urzędowych względem zdobycia ekologicznego certyfikatu dla naszego gospodarstwa. Bez legalizacji różnych posunięć ani rusz jednak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz