Temperatura w nocy spada już od pewnego czasu nawet do 3 stopni, poranki są rześkie i coraz rzeźwiejsze. Anna zdecydowała się powoli zbierać swoje ukochane tegoroczne plony.
Nasz permakulturowy ogródek na całkowicie nieużytecznym nieużytku, gdzie tylko perz i łan wrzosu dotąd rosły, obficie nawożony przez dwa lata obornikiem kozim oraz skoszoną trawą, starym sianem i zwałami starej słomy, uzyskanej za darmo od rolników, w tym dostatecznie wilgotnym roku pokazał klasę. Sami zobaczcie.
Jak widać, posiane zostały na gnojno-słomianych wałach różne rodzaje dyń. Banana, bezłuskowa, delicata, same już nie pamiętamy jakie.
No, i jedna z naszych ulubieńszych odmian, hokkaido.
To raptem jedna taczka, z trzech jak dotąd zebranych. Oczywiście to jeszcze nie wszystko.
W tle Paszka pilnuje ogołoconego ogródka przed pazernymi kurami.
Cudownie kolorowe dynie zwiastują jesień, moją ulubioną :)
OdpowiedzUsuńWiększość tego urobku zapewne kozy zjedzą?
OdpowiedzUsuńoj, jemy wszyscy. I ludzie (te lepsze i najsmaczniejsze) i wszelkie nasze zwierzęta. Dynia wpływa wszak dobrze na mleczność i jajeczność. ;)
UsuńTak nawiasem, od miesiąca jestem wegetarianką jesienną. ;)
Jakie piękne zbiory!!! Witaj w gronie wegetariańskim:D
OdpowiedzUsuńRaczej jaroszów. Bo nabiał mi cały czas towarzyszy. Pewnie do pierwszych mrozów wystarczy mi siły z tych warzywnych rarytasów. ;)
UsuńNabiał to w wegetarianizmie chyba norma? Bez nabiału to weganizm:) A jarosz i wegetarianin to to samo:)
UsuńNie, nabiał to już nie jest norma, o ile wiem. Wegetarianie dzielą się na tych, co nie jedzą mięsa dla zdrowia, i tych, którzy kochają zwierzęta i zjadanie ich uważają za moralną winę. Ci z początku korzystają z nabiału, ale jak otworzą oczy, że to wcale nie zbawia zwierząt, bo hodowla na mleko czy jaja też wymaga śmierci zwierzęcia, to wtedy przechodzą na wersję beznabiałową, czyli wegańską. A czasem i witariańską czy frutariańską. Dalej z grubsza zwąc się wegetarianami, czyli tymi, co zjadają wegetujące rośliny. Znam takich i takich, i innych też. Ja pozostaję przy swojej produkcji żywności, i to jest moją dietą, co daje mi moje gospodarstwo. Więc to może gospodarianizm?
UsuńPiękne plony :)
OdpowiedzUsuńNa naszym permakulturowym kawałku ziemi także dobrze rosły słoneczniki i kukurydza, a do nich (jako naturalne tyczki) doczepione grochy i fasole :)
Nawet cynie i aksamitki w takim gąszczu rosły! :)
Dynie i cukinie tym razem tak piękne jak Wasze nam się nie udały, ale jest ich dość sporo by porobić nieco pyszności.
Właśnie wczoraj zrobiłam inspirując się Waszym przepisem na mieszany keczup taką porcję ze śliwek, papryki, dyni, cebuli, pomidorów i czosnku...oczywiście na ostro!
Dla dzieciaków mus dyniowo jabłkowy z cynamonem, bo taki wyjadają wprost ze słoika :)
Pierwsze bulwy topinambura też wykopane :)
Jesień to same skarby, mnóstwo pysznych smaków i bogactwo kolorów! :)
POZDRAWIAM ciepło!
Pięknie, jesiennie, kolorowo i bogato. Taki to już urok tej pory roku. Nie widzę dyni odmiany Muscat. Moje jeszcze rosną(nie było na razie przymrozków).
OdpowiedzUsuńMoże jakieś małe "machniom"(czytaj: wymiana nasion).
My na razie mamy festiwal ziemniaków.
pozdrawiam
Piotrem, jest też i Muscat. Rosła na polu, a na zdjęciach są zbiory tylko z ogródka przydomowego.
Usuń