28 maja 2013

Praco-kokta

Przelotne opady cały dzień. Czyli goniące chmury po niebie, na przemian ze słońcem odbijającym się w kroplach deszczu na liściach i w głosie kukułki, ogłaszającej za każdym razem, że jest już po deszczu.
Kozy raz na zewnątrz, raz wewnątrz, tak samo kaczki, których przemoczyć lepiej nie, póki się nie opierzą. Mają skłonność do łapania kataru i kulawizny.

W ogóle na początku dnia (pracy, jak zawsze) przywitała mnie zaskakująca niespodzianka. Na progu stała kura zielononóżka, Usia, nasza najstarsza, i koktając zajadle domagała się z punktu - jedzenia, jedzenia, jedzenia! Dziobiąc wiadro na mleko i garnek z karmą, które niosłam, w energicznych podskokach.
Rozpoznałam, że Usia jest w fazie zaawansowanego siedzenia (i koktania) i właśnie poczuła głód po, co najmniej kilku dniach intensywnego wysiadywania jaj. Tylko gdzie?
Udostępniłam jej garnek z karmą dla kur, wdarła się w niego z impetem, grzebiąc nogami i dziobiąc zajadle, tak, że wkrótce część zawartości była zjedzona, a drugie tyle leżało na ziemi.
W trakcie dojenia kóz kwoka zniknęła tak samo tajemniczo, jak się pojawiła. Napita i najedzona.
Anna zajęła się penetrowaniem podwórka i po kilku minutach myszkowania pod daszkami drewutni znalazła ukryte gniazdo. Pod starą wanną, w której trzymamy glinę.
- Jest!
Zostawiłam jak jest.
Niechaj stado samo się reguluje w zgodzie z własnym instynktem.

Poza tym dzień był wędzarniczy (kiełbasa i sery), tudzież malarski, bo malowałam deski na sufit w altanie, drewnochronem. Pomiędzy deszczami.

3 komentarze:

  1. Tutaj nie ma pomiędzy deszczami. Wszystko płynie...

    OdpowiedzUsuń
  2. no i proszę,kolejny cudowny pracowity i dzieki kurce miły dzień :)...a u mnie smutek, i nuda, i pustka...goscie wyjechali

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam tych co tak ciężko pracują a jednocześnie zazdroszczę tego kontaktu z przyrodą.
    Bardzo miło mi się tu gości u Ciebie i czyta...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń