29 maja 2013

Gospodarowanie uniwersalne

Na czym polega praca rolnika/rolniczki? Głównie i przede wszystkim na opiece i karmieniu. Wszystkiego co rośnie i co się rusza.
Dzień w dzień, tydzień w tydzień, miesiąc w miesiąc, kwartał w kwartał, rok w rok.
Dlatego własnie ta praca u podstawy wszelkich podstaw, czyli u gleby, w ziemi, jest najsilniejszym i najgłębszym, bo najwytrwalszym, najpracowitszym, wyzbytym potrzeb ego w konsekwencji, po latach takiej pracy - wyrażaniem miłości do świata, stworzenia i do Boga.
Jest w tej pracy wielka nauka prawdy, dotykalnej, fizycznie, indywidualnej, wprost, nie ma żadnej propagandy ideowej tudzież nawet najpiękniejszej idei, której żadnej nikt nie złapał ani dotknął choćby fałdki, rąbka sukienki (o ile chodzi w sukienkach owa idea, której nikt nie widział). Prawdy o życiu, harmonii, równowadze i wykorzystaniu harmonii po to, aby prosperować i pełnić rolę, wyznaczoną nam przez Stwórcę. Czyli opiekuna i zarządcy Jego stworzenia. Chroniciela.

Uzmysłowił mi to pewien stary rolnik, sąsiad z chatki na Dąbrowie, pszczelarz z dziada pradziada. Swoim chłopskim prostym rozumem przeniknął nieludzkość systemu społecznego, w którym żyjemy, wszelkich propagand i urzędów, aż wreszcie wyjaśnił:
- Niech spojrzy, polityka to jest wymysł ludzki, a może i diabelski. Kto tam wie. Tak naprawdę nie potrzeba polityki, żeby rządzić. Po rusku Bóg nazywa się Hospodar, a po naszemu Gospodarz. Tak samo gospodarz na swojej ziemi. Dogląda, chroni, dba, karmi wszystko, co od niego zależy, myśli co by tu poprawić, co zasiać, co sprzedać, co kupić, co zaciąć, co zjeść, a co dać innemu, jak wszystko zadowolić. Jak się coś psuje, choruje, to musi podjąć decyzję i ją wykonać, dla dobra reszty. Wszyscy mają być syci, mnożyć się zdrowo i rosnąć, to jest zasada. A w państwie, spojrzy. Czy prezydent to gospodarz? Ci z lewa, tamci z prawa, inni z środka, gadają, przekrzykują się, kłócą, a ten tylko potwierdza, albo zaprzecza, albo paraduje. Tak nie czyni gospodarz. Gospodarz zarządza swoim gospodarstwem i żadna zwierzyna, czy z obory czy z chlewa, czy z kurnika, nie może nim rządzić ani pomiatać, a jak jest mądry to wszystkim jest dobrze.
I ciągnął:
- Bóg Hospodar uczynił człowieka na podobieństwo swoje gospodarzem na ziemi. I dobry gospodarz to jak bóg na swoim gospodarstwie zarządza. Cieszy się i martwi, decyduje. I trudzi się, aby wszystko dobrze się miało i pole obsiane, zebrane, i zwierzyna nakarmiona, zdrowo rosła i mnożyła się. Rozumie?

Tak, rozumiem. A przy okazji, wreszcie pojęłam też pewien niuans. Którego nijak mieszczuch nawet mięsożerny, ale obsługiwany przez niewidzialnych dla jego umysłu pracowników resortów żywności, albo fanatyczny wegetarianin z powodów ideowych (tak naprawdę ideologicznych i propagandowych) nie pojmie.
Karmię swoje zwierzęta, podobnie jak sieję i podlewam rośliny, aby siebie wykarmić i rodzinę, prawda? A także innych, gdy się da.
Dzięki temu hodowla, gospodarstwo rolne staje się mikrokosmosem, w którym odbywa się misterium życia i śmierci w całym jego bogactwie i hierarchii. Ta podstawowa komórka jest nie tylko społeczna i na niej bazuje wszelka cywilizacja i kultura, ale i ekosystemowa, łączy człowieka z przyrodą, ziemią, mocą planety.

Ideologicznie zakręconym sentymentalistom sentyment do zwierząt zaćmiewa pewną istotną część owego tajemnego misterium. Wręcz nie chcą w nim uczestniczyć, wypięli się i już. Nie chcą być gospodarzami, a zbieraczami-zwierzętami wędrownymi, z  sentymentu do nich.

Pytają: Jak możesz hodować, hołubić, dbać, pieścić, a potem zabić i zjeść???? To barbarzyństwo! Okrucieństwo!

Odpowiadam: Litość i sentyment, przywiązanie, przyzwyczajenie, zgodność nie jest miłością, nawet współczucie nią nie jest, choć łączy ono już z miłością tą prawdziwą. Bóg tak to stworzył. Ten świat, w którym uczestniczymy na zasadzie Jego stworzenia. A nie stwórcy. Jesteśmy elementem całości, a jednocześnie posiadamy możliwość wglądu. Jesteśmy hybrydami. Nie to, albo tamto, tylko to i tamto. Jednocześnie.
Jeśli hoduję, dbam o stado i ono mnie karmi sobą za byt i opierunek, jest to związek uczciwy i harmonijny. Nie zabijam z żądzy zaznawania rozkoszy (krwi, smaku), ale mam wiedzę o całości, dbam o nią w czasie, aby trwała i zgadzam się być w tej całości trybikiem, który ją uzupełnia i dopełnia. Moją ofiarą jest codzienna praca i staranie. A także ten okrutny czyn, który i mnie rani. Nie wypinam się na ciemne, straszne, krwawe, bolesne sprawy, bo są one drugą stroną tego pięknego, cukrowo lukrowanego, wirtualnego, ekranowego, reklamowego i supermarketowego świata cywilizacji, która zaczyna własne korzenie podcinać. I podetnie, gdy tknie się tej podstawowej komórki społeczno-ekosystemowej, na której wyrosła. Bo w niej pozory przesłaniają istotę i na tyle zgłupieć i oszaleć potrafi. Może już to robi na pół-świadomie?

Mam dwie twarze, jasną i ciemną.
Zresztą każdy ją ma, choćby najjaśniejszy wegetarianin. Którego fanatyczna jasność rzuca ogromny cień, niosący zgubę.
No, ale to już nadaje się do gabinetu psychoanalityka, a nie na blog. I w gruncie rzeczy nie mój problem.

7 komentarzy:

  1. Najważniejsze, żeby żyć w zgodzie z samym sobą i z własnym sumieniem. I wedle tego, jak nam Gospod nakazał. A wtedy życie staje się może nie dużo łatwiejsze, ale znacznie lżejsze. Pod wieloma względami.

    OdpowiedzUsuń
  2. ”Zachowuj się wobec innych tak, jak byś chciał/a, aby inni robili w stosunku do Ciebie, i nie rób ani otwarcie ani ukrycie żadnych takich czynów, o jakich Twój głos wewnętrzny Ci mówi że, nie podobają się Bogu.”

    Im dalej od Natury, tym bardziej dziwnie i nierzeczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Im dalej od natury tym większe wynaturzenie....

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale to opisałaś jaką role spełniamy w gospodarstwie, i szczerze rozumiem bo jesteśmy w takim samym "miejscu" świata na ziemi . Nie raz są żale do mnie że źle robię ale nie potrafiłam tak pięknie i dokładnie wytłumaczyć naszą role na ziemi na naszych gospodarstwach jak ty to zrobiłaś. Trzymajcie się zdrowo gospodarze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie chlop ten znajomy ma racje. Wszelkie panstwa, ktore nam sa obecnie znane powstaly w wyniku prywatnej i rodzinnej inicjatywy (biznesu zwanego: ksiestwem lub krolestwem) jakiego czlowieka, ktoremu sie, ponad jemu wspolczesne poziomy, udalo wzbic.

    Brak gospodarza, ktory by "wyrwal chwasty" i zniszczyl szkodniki oraz nie przeszkadzal rosnac pozytecznemu i dobremu inwentarzowi... !!

    Obecna sytuacja przypomina "Folwark zwierzecy" i miejmy nadzieje, ze sie dla nas dobrze skonczy!

    A co do zabijania zwierzat - jestesmy wszystko zerni (a posiadanie klow wskazuje rowniez na drapieznictwo), wiec zamiast biadolic nad tym, ze nie jestesmy w upodobaniach podobni do "muciek" lepiej wykorzystujmy i nasz intelekt i nasze sumienie aby koniecznosc jaka jest niesienie smierci aby przezyc nie byla powiazana z niepotrzebnym cierpieniem (i chodzi mi o znecanie sie podczas hodowli, czy uboju, jak i o marnowanie odebranego zycia na roznych etapach produkcji pokarmu - zdaje sie, ze u Tupaii w komentarzu pare dni temu o tym pisalem) .

    Jesli chodzi o kwestie moralne, to tylko empatia i pokora (w sensie "widzenia wszystkiego w swietle prawdy") pomoze nam w lepszym zrozumieniu. A takze poszanowanie cudzej wolnosci wyboru (bez narzucania sila swoich pogladow - a o tym pisalem dzis w przypisie do swojego wpisu).

    OdpowiedzUsuń