No, to zaczęło padać na tę naszą piękną zimową szatę, która pokryła świat wokół nieskazitelną i trzeszczącą na mrozie pod stopami bielą, obficie, szczodrze, iście po szwajcarsku. Jak donosi przez FB znajomy mieszczuch zimujący po raz pierwszy na wsi, ma padać do piątku, a potem znów przywali. Chyba kolega jest zdruzgotany, nawiasem mówiąc, 20-stopniowym mrozem, który opanował był na kilka dni Podlasie, bo przejawia zły humor nawet w obliczu owej niewinnej lutowej piąteczki, która nas czeka. Wiem to z doświadczenia, że palenie w piecu trzeba mieć wyssane z mlekiem matki. Mieszczuchom starcza zapału na rozpalenie w kominku raz na rok, w jakimś górskim schronisku albo u znajomych na wsi. Kiedy budzą się rano ze zmarzniętymi uszami dzień w dzień, sierść im rośnie, a kły i pazury same się ostrzą...
Mnie tam było w to graj. -20 to bardzo kulturalna temperatura zimowa w Podlechickim kraju. Śnieg? Niechaj mieszczuch domowy, czyli Anna, odśnieża, następnie drewna nawozi, rozgrzeje się, zanim raczę wstać rano, przeciągnąć stare kości, wypić kawę, odpisać na mejle, przetłumaczyć kolejne stroniczki z Nostradamusowej księgi, a na koniec nabić piec i podpalić rozpałkę... Tak przeciągać rozpalania, nawet do południa, nie dałoby się już przy -30, dlatego uważam, że zima jest łagodna i przyjazna zwierzętom i ludziom.
Oto codzienna dawka drewna, którą spalamy w dwóch piecach przez dzień, w c.o. i ścianowym.
Prawda, że niewiele?
Teraz, przy odwilży wychodzi mniej, właściwie starczyłoby jedynie ścianowy nabić jedną węglarką, ale mieszczuch domowy kwili, o, nie... kaloryfer musi być ciepły, bo inaczej rączki i nóżki, uszy i nosek marzną do czerwoności. Czego nie pojmę nigdy w życiu, bo mnie starcza krótki rękawek, a na dwór koszula na niego zarzucona.
W każdym razie w naszym odgruzowanym (ale wciąż nie wykończonym) pokoju "telewizyjnym" da się nawet mieszczuchowi w takie dni spokojnie wysiadywać w krótkim rękawku i nie narzekać, że chłód bije ścianami i jednego kaloryfera nie starcza na ogrzanie ciała.
Łóżko swojskie, w stylu Podlaski Czar (mnóstwo tego po wioskowych chatach stoi), patchwork też swoimi rękami szyty, tj. domowej krawcowej oczywiście. Na stoliczku czasem gości przyjaźnie kielich swojskim winkiem napełniony. Ech, wiosna może jeszcze poczekać! Mnie tam dobrze.
Typowe mieszczuchy nie są zimnego chowu ;-)) Ja pamiętam moją ostatnią zimę w Polsce, -25 było rano jak jeszcze po ciemku człowiek do pracy zasuwał, a praca oczywiście pod gołym niebem, bo na konikach... ;-))
OdpowiedzUsuńNam się śnieg skończył już parę dni temu, nad czym ubolewam, w ciągu nocy był wariacki przeskok temperatury z -5 wieczorem do +9 rano, co całkiem normalne nie jest... No, aby do wiosny... (do kwietnia he he)
A.
Są zwierzęta ciepłolubne i zmnokrwiste:))). Ty zaliczasz się do tych drugich , cóż - natomiast moja skromna osoba uwielbia jednak ciepełko :)))
OdpowiedzUsuńBędę grzać w domu i już :))).Oby już w przyszłym roku.
P.S.Dzięki za namiary na piece w hajnówce...
No nie jest tak źle z tymi mieszczuchami :) Jak pojechaliśmy tydzień temu do naszego wiejskiego domu, zastaliśmy 5 stopni a komin tak zimny, że za nic nie chciało się palić. Pomaga wtedy patent sąsiada, żeby na chwilkę przyłożyć do wlotu kominowego wylot odkurzacza, przedmuchać i potem już ładnie ciągnie. W każdym razie do wieczora było 12 stopni, wiec już dało się spać spokojnie :)A na drugi dzień startowaliśmy już od 9 stopni więc do wieczora było już 19. Normalnie rozpusta :D
OdpowiedzUsuńPięknie u Was, oj pięknie! A patchwork - pierwsza klasa ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z "odwilżonego" nieciekawie, bo szaro - brejowato, Poznania ;)
Shayneen
A ten patchwork to kto szył? bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńZapewniam Was dziewczyny, że w blokach z płyty, na ostatnich piętrach często i mieszczuchy mają zimny chów. 2 lata temu byłem w mieszkaniu na Grochowie, w którym było 15-16st. C.
OdpowiedzUsuńNie ma tam, tak jak u Was, możliwości wygrzania się przy piecu lub kominku, pozostaje przytulanie kaloryfera. :)
U mnie w domu też zimno a jestem mieszczuch z przedmieścia. W sypialni 10 stopni rano a 13 wieczorem gdy grzeję grzejnikiem bo mi się w centralnym palić nie chce. W kuchni z 10 bo nieogrzewana tak samo jak łazienka. Tylko w dziennym cieplutko bo od rana palę w piecu. Da się żyć. Zima w tym roku lekka i w centralnym paliłam tylko z 20 razy jak do tej pory. Nawet pierzyny po babci w tym roku nie wyjęłam...Podobnie piżamy bo całą zimę przespałam w podkoszulku z krótkim rękawem jak w lecie...Kocham lekką zimę i oby trwała jak najdłużej. Za to latem nie przepadam a upałów wręcz nie znoszę...
OdpowiedzUsuńdla mnie 20 na minusie to też normalna pogoda...
OdpowiedzUsuńbardzo malutko spalacie drewienka... u mnie idzie więcej ale w porównaniu do innych też mało...
pozdrawiam
O Matko!!!!co za blog!!!jestem zauroczona!!!:))))
OdpowiedzUsuń