Nowego śniegu napadało, chleb się piecze, ściągnęłam kolejny gąsiorek wina. Trochę ostatnio żyjemy wioskowymi sprawami, o których pewnie kiedyś szczegółowiej napiszę, zatem i towarzyskich i sąsiedzkich spotkań, rozmów, wspomnień, rozważań, wniosków filozoficznych więcej na co dzień. Ma to swój zimowo-wiejsko-życiowy urok. W każdym razie znów sowa zahukała, i znów... wyhukała.
Ważne w tym wszystkim, że Fela znów ma kawalera przy sobie. Kuba przywieziony, bo koza wciąż do wzięcia, jak się okazuje. Czekamy na kolejną ruję.
Kola kończy zimową cieczkę.
No, to by tyle było na tyle.
wiesz... trochę Wam zazdroszczę tych wiejskich , zimowych spotkań... nie to co u mnie... sąsiad sąsiadowi ledwie ... dzień dobry powie...
OdpowiedzUsuńhm... myślą, że w gminie mieszkają ... a toć to wieś administracyjnie... hihi
pozdrawiam cieplutko