24 stycznia 2012

A szary suseł śpi...

Od dawna zastanawiałam się nad pewną kwestią. I przy jej okazji zadziwiałam. Bowiem naród nasz skory do różnych szalonych i beznadziejnych powstań był, a to w listopadzie, a to w styczniu, a to w paszczy dwóch bestii ze wschodu i zachodu... Lud powstawał na hasło i szedł w bój i na śmierć prawie pewną bez mrugnięcia okiem, bez wahania. Tymczasem od dziesiątek lat śpi jak suseł. Nie powiem, że niedźwiedź, bo miś bardziej na wschód barłóg swój umościł. Usypiany, lulany, zabawiany przez migający ekran w każdym domu.
 Od dłuższego czasu czytuję różne przewrotne i para-normalne wezwania i poglądy w różnych miejscach w sieci. Wynika z nich, że sporo się rozmnożyło tzw. świadomych, lub obudzonych z medialnego uśpienia. Tymczasem żadnej rzeczywistej aktywności, poza heppeningowymi pikietami albo zbieraniem podpisów nie było i jak na razie wciąż nie ma. Nikogo nie wzrusza nawet los polskiego małorolnika, skazanego na śmierć jak jakiś wymierający gatunek ptaszka. Który, gdy umrze, pójdzie za nim cały rozległy ekosystem. I nic już się potem nie da zrobić. Ani zbyt wiele uratować.
Jeśli w ogóle ktoś ze zmieszczaniałych obudzonych raczyłby w ogóle wyłączyć swój laptop i wejść w żywy (a umierający) plener, aby to zobaczyć na własne oczy, a nie okiem kamery. Owi małorolni są anonimowi, szarzy, zgoła nieciekawi. Ci odwieczni, ukorzenieni przodkami i krwią. Bo ci z miasta, jak ja, to farbują sobie piórka, dodają legend miejscom i ludziom, tworzą fabułę i zarzucają wędkę na miastowych klientów, czego anonimowi małorolni nie potrafią. I nie robią. I nieco wspierają tę umierającą dziedzinę, zresztą może przedłużając tylko jej agonię. Licząc, jak ja, że w ten na pół-żywy sposób jakoś dowlecze się do chwili, gdy ludzie się ockną i zaczną naprawdę dbać o to co jedzą i piją i w jakim środowisku mieszkają. Mała szansa, ale zawsze szansa.
W każdym razie nie tracimy uciekającego coraz prędzej czasu na gadanie i klepanie klawiszy o uzdrawianiu świata, tylko bierzemy się za to własnymi po miejsku osłabionymi rękami. No, ale o zadziwieniu i zaskoczeniu miało być.
No, właśnie, zagrożenie ACTAmi przedziwnie nagle niespodziewanie wkur..ło i coraz bardziej wkurza nawet tych ulizanych, grzecznych i "cywilizowanych", popierających PO ludzi ze średniej klasy! Nagle coś drgnęło... Ach, czyżby już, czyżby jest? Oto okazuje się, że serce bije, tylko uciekło wraz z poczuciem "wolności" w świat wirtualny, internetowy i tam ocknięcie sobie mrugało nieprawdziwymi oczami jaśnie oświeconych obserwatorów świata. A teraz nagle ktoś chce im na tej wolności łapkę swoją pazurzastą położyć i realne rachunki zacząć wypisywać!
Nie łudzę się. Wszystko co istnieje w złudnym, elektrycznym świecie jest ułudą, czyli iluzją, także owa wolność, zaczadzająca mózgi tak samo jak migający ekran tv. Ot, wściekają się narkomani komputerów, wirtualu, życia w świecie zmyślonym! Nawet nie są w stanie zauważyć na co dzień, że im się gówno wciska do kiełbasy, tylko ciamciają buziami i biegają za pięknymi opakowaniami w coraz bardziej chemicznym sklepie. Już nie tej samej kiełbasy, za którą Solidarni gotowi byli karku nadstawić 30 lat temu.
Dlatego żadnej z tego rewolucji, tej prawdziwej, zmieniającej świat, nie będzie. No, ale... cały czas czekam z ciekawością na obudzenie się bajkowego olbrzyma, jednak nie to wirtualne, a realne. Bo nie mam siły sama płota postawić, żeby warzywniak obsadzić, siebie i innych nakarmić. Taki mały przykład. A pełno ich dookoła was, Anonimówcy.

10 komentarzy:

  1. Bo ACTA to paluszek w zrenicy polaka. Zabrać współcześnie pojmowaną świętość i wolność?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakże piękne to słowa...Zgadzam się w pełni, choć mieszczuch ze mnie:) Też jestem ciekawa, jak to wszystko się rozwinie???

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedys pasjonowałam się historią naszego kraju tą oficjalną i tą nie oficjalną ,zawsze mnie zadziwiało to ,że gdy tylko zrzucano jarzmo obcych tak zaraz chętnie nadstawiano kark na następny łancuch.Może ,że do walki szli najlepsi i gineli a władzę przejmowały miernoty?

    OdpowiedzUsuń
  4. I tu się z Tobą w całej rozciągłości zgodzę! Bo małorolni tak naprawdę siedzą w swoich domach zbyt zmęczeni praca i wiązaniem końca z końcem, żeby cokolwiek zrobić. Nawet głośniej krzyknąć nie mają jak za bardzo, bo pojedynczego głosu nikt nie usłyszy. A jak nawet usłyszy to zaraz wykpi i orzeknie z siłą swojego autorytetu, że małorolny nie wie, co krzyczy. Ale na ACTA się nie godzę. Nie zgadzam się, żeby mój dostawca internetu mi w skrzynkę i komputer zaglądał!

    OdpowiedzUsuń
  5. W USA zmieniono konstytucje (teoretycznie niezmienialna!), zeby prezydent mogl zamykac dowolne strony intenetowe. To jest zamach na wolnosc obywatelska, jeden z malych kroczkow w kierunku masonskiego New World Order...niestety

    OdpowiedzUsuń
  6. To co u Was wymiera, u nas na przeciwległych kresach, już wymarło. Małorolnych można spotkać w kolejce po zasiłek w Urzędzie Gminy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardziej się boję opatentowanych nasion, niż zamachów na moją internetową wolność i tak sie czasem zastanawiam czy aby całe to zamieszanie nie służy własnie odwróceniu uwagi od tego co nam naprawdę zagraża.

    OdpowiedzUsuń
  8. Opatentowane nasiona sa powiazane z zamachem na internetowa wolnosc, i to powiazane dosc scisle, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadaliśmy moc wirtualności do tego stopnia, że ona zaistniała. Jak egregory, które mogą być tylko dzięki naszej wierze i energii. Dlatego mi imponuje, gdy ktoś umie być wolnym i uczciwym bez podpierania się ideologią.
    Sprawa wokół ACTA poruszyła temat wolności. Póki co, widać ją tylko w wirtualności. Może to początek szukania wolności w szerszym zakresie. A może to być też początek końca, gdy wirtualność je*nie, a z nią wszelakie ideologie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Wirtualnosc zostala tez wprowadzona, zeby odciagnac ludzi od rzeczywistosci. Niektorzy teraz zacieraja rece...

    OdpowiedzUsuń