Lekarstwo okazało się skuteczne, choć Ania rano jeszcze przemówić nie mogła i pokazywała mi wszystko na migi. W gardle urósł przeszkadzający guzek, mogła jedynie pić, a i to powolutku, bo jej większe łyki herbaty nosem wychodziły. Gotuję zatem na śniadanie płatki na mleku, na obiad zupy, a na kolację budyń.
Mimo to rolnicze obowiązki wyrwały ją z łóżka już rano. Okazało się bowiem, że Zofija w nocy zbombardowała ogrodzenie swego boksu tak skutecznie, że wysadziła rogami część płotka. Mogła wyjść i nażreć się siana ile chciała.
No, i siana zaczęło już brakować. Oszczędności jedynie, jak się okazuje, potrafią matkę z dziećmi wprawić w niszczycielską furię...
Anna popracowała w takim razie siekierką i gwoździami. Udało się nam wstawić wyrwany płot na miejsce i umocnić go dodatkowymi zabezpieczeniami. A potem, zlana potem, wdrapała się po drabinie na podest, żeby zwalić ze strychu oborowego kolejny zapas kostek siana.
Otworzyłam szeroko drzwi obory, bo dzień dzisiejszy był właściwie wiosenny. Kury popędziły z radością w pole, szukać robaków i zielonej trawy. To niesamowite styczniowe ciepło wyciągnęło też kozy z małymi na mały spacerek... Dzieciaki po raz pierwszy wyjrzały na świat boży. I było prze-fajnie, co udekumentowałam aparatem.
Niech Ania lepiej za bardzo nie wojuje, tylko w łóżku dobrze się wyleży i doleczy. Kózki śliczne, ja już się nie mogę doczekać się naszych, pozdrawiam serdecznie, u nas dzisiaj lekki mrozik.
OdpowiedzUsuńNa gardło- ugotowane, swojskie kartofle potłuc na puree (mozna dodać ciut mleka koziego) ciepłe na tyle, żeby sie nie poparzyć, wyłozyć na pieluszke tetrową, albo na gazę,zwinąć i obłozyć gardło, owinąć szalikiem i do łózia. Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńJakie one śliczne!
OdpowiedzUsuń