Czym nakarmić wegetariańskie dziecko? Zwłaszcza, że na obiad był krupnik na żeberkach, a w lodówce tylko dwa kurze jaja.
- A ryba może być?
- Przecież ryba to też mięso!
No, udało się koledze Krzysiowi przyrządzić na główny posiłek dnia racuszki z jabłkami. Zjadł. Ale dodał uczenie:
- Jeśli można coś powiedzieć, to nigdy nie miesza się owoców z niczym, zawsze je się osobno.
- Będę pamiętać. Ale teraz smakowało?
- Tak. I zjem jeszcze jednego.
Pić? Herbata nie, woda mineralna nie, sok fortuna z rurką, o tak. I loda na dokładkę. Zakąszając mandarynkami. Osobno.
- Chudzinek z ciebie. Weź, no się postaraj jakieś mięśnie wyhodować, bo cię wiatr zdmuchnie.
- Lubię kluski śląskie z dziurką, z mąki ziemniaczanej i z brokułem. Pycha!
- No, to jedz te kluski na śniadanie, obiad i kolację, będziesz grubszy i większy urośniesz.
Chłopiec przykleił się w pewnym momencie do komputera i dalejże nam pokazywać swoje umiejętności w grach zręcznościowych.
- Jesteś uzależniony?
- No, trochę... ale mój kolega bardziej.
- Ile siedzisz codziennie przy klawiaturze?
- Szczerze, czy mam skłamać?
- Szczerze oczywiście.
- Ile się da. Ale w domu jest tylko jeden laptop, to rzadko mogę dłużej. Jakieś dwie godziny?
- A u kolegi co robicie?
- On też ma jeden komputer. Siedzimy przy jednym i razem gramy.
- A mama myśli, że się bawisz i uczysz?
- No... lubię jeszcze koszykówkę.
- A czytać książki lubisz?
- Nie za bardzo. Wolę jak mi ktoś opowie.
- Jaką ostatnio czytałeś?
- No, ostatnio to nic. Białoruski muszę poćwiczyć.
Po chwili, kiedy już się dał odczarować i odciągnąć od pełznącego na ekranie ślimaka, na którego czyhały jadowite larwy:
- A gdzie wolisz mieszkać? Na wsi czy w mieście?
- Na wsi. Tutaj mam więcej kolegów i znam tylu ludzi, że w Warszawie nigdy bym tylu nie znalazł. Bo nawet nie wiedziałbym gdzie szukać. A tu są, od razu. Wyjdę na drogę i wszystkich znam. To jest fajne.
- To czemu do szkoły nie chodzisz?
- Bo się dzieci śmiały, że mam długie włosy i wyglądam jak dziewczyna. I że mięsa nie jem.
- Mama cię uczy?
- No, tak... ale ja już wszystko umiem.
I tak jest z tym światem... młodym światem... dorastającym światem...
Żeby te współczesne dzieciaki, tak jak te wychowane na Atari i pierwszych pecetach, chociaż potrafiły coś zrobić na tych komputerach... Niestety obecnie ich wiedza ogranicza się przeważnie do grania, jakikolwiek problem jest nierozwiązywalny, ambitnych wyzwań z tej dziedziny też u nich brak.
OdpowiedzUsuńW latach 90-tych spodziewano się, że następne pokolenia będą geniuszami komputerowymi, a okazuje się, że są co najwyżej geniuszami grania w sieci, a komputerowymi inwalidami.
Tez czesto obserwuję podobne sytuacje. Choć raz miło mnie zaskoczono. Rodzice i dwoje ich pociech zagościli u nas na kolacji, wegetariańskiej a jakże. Po kolacji zapytałam dzieci czy właczyc im TV, na co odpowiedziały, że niekoniecznie. Chłopczyk starszy ,brał aktywny, choc taktowny udział w rozmowie dorosłych przy stole a młodsza dziewczynka siedząc u mamy na kolankach, wyjeła sobie tamborek i zaczęła haftowac podpytujac co rusz mamusię, czy dobrze i czy teraz nie powinna zmienic ściegu. Nie było w tym nic na pokaz , to było dla nich naturalne, codzienne i ewidentnie sprawiało przyjemność i maluchom i ich rodzicom a nas wprawiło w niekłamany zachwyt.
OdpowiedzUsuńWidać więc, że można pokazac dzieciom rózne drogi, można odnaleźć radość w zwykłej codzienności bez "polepszaczy". Oczywiście zaznaczam natychmiast, że te dzieciaki sprawnie posługuja sie komputerem, potrafia buszowac po internecie, ale ich rodzicom udało się zachowac równowagę, która ewidentnie wzbogaciła zycie całej rodziny :)
zapraszam po wyróżnienie :-)
OdpowiedzUsuńnasza polano, bardzo dziękuję za wyróżnienie. Ale nie biorę udziału w łańcuszkach, tak już mam. ;-) ES
OdpowiedzUsuń