Dzieciaków przybywa z każdym dniem. Na swoje wczorajsze odrodziny (tak, zdecydowałam się jako astrolog nazywać coroczne urodziny odrodzinami, bo to lepiej określa rzecz, która się wtedy dzieje i na niebie i w życiu) Ania dostała od Matki Natury w prezencie maleńką białą Ninoczkę.
Poniżej daję serię zdjęć, może niezbyt jeszcze dobrze naświetlonych, bo nie otwieramy obory, aby nie wyziębić maleństw, dopiero co przybyłych na świat. Ale pokazują pewien rodzinny klimat, który się tam teraz wytworzył...
A na dzisiaj dokładeczka od Kazi...
Matko, jak ja się boję porodów, u nas tak przewidujemy początek lutego, śliczne koźlęta, niech Wam się darzy i w domu i w oborze na ten nowy rok.
OdpowiedzUsuńPrześliczne odradzanie. Uwielbiam jagnięta i koźlęta. Nie mogę się doczekać "moich" dzieciaczków. Powinno się zacząć około połowy stycznia, mam nadzieję, że będzie tak dobrze, jak u Was. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJako dość agresywnie ignorujący to święto, z okazji? Nowego Roku życzymy Wam, aby było tak Dobrze, by nie musieć czekać na Lepsze!
OdpowiedzUsuńPzdr.
agresywna ignorancja, hm... fajne, choć dziwne... Ja tam stosuję ignorancję na okrągło. I ignoruję ją bez agresji. I cieszę się najmniejszą rzeczą, jaka jest mi codzienna dana przez Los. ES
OdpowiedzUsuńTo ja jako ignorująca Nowy Rok łagodnie [bez cienia agresji ;)] o życzeniach się nie zająknę... Za to kózki pochwalę - maleństwa przepiękne wam się w tym roku urodziły :).
OdpowiedzUsuńTak po prawdzie to właśnie przez kozy już od długiego czasu tutaj zaglądam, sama bym chciała mieć parę [bo mieć jedną to okrucieństwo].