Od wczoraj leje, czyli Pan Bóg zesłał urlop od pasienia. Choć do końca nie jestem przekonana, że to Najwyższy zarządził. Bo najpierw na niebieściutkim i słonecznym niebie latały samoloty z kierunku zachodniego na wschód (nigdy nie widziałam odwrotnego ruchu) i zostawiały regularne smugi chemiczne, na drugi dzień zrobiły się z nich rosnące chmury, a trzeciego dnia zagęściły się i zaczęło już siąpić.
200-litrowa beczka stojąca pod dachem tarasu pełniutka wody.
Na nic się ona teraz nie zda, oprócz pojenia zwierzyny, bo zbiory ogródkowe trwają.
Koty spędzają mokry czas oczywiście w domu, na ciepłej i miękkiej pościeli. Wczoraj urozmaiciłyśmy sobie mokry wieczór paląc w chlebowym. Ot, tak, dla rozrywki. Wyszła babka ziemniaczana z tegorocznych ziemniaczków, obiad na dwa dni, ciasto z dynią (bez zapachu i bez smaku, jak dla mnie, ale Ania twierdzi, że z masłem może być), bułeczki prosto na dnie pieca pieczone, na spróbowanie metody, oraz dynia zapiekana w brytfance. Po wyjęciu wypieków z pieca wsadziłyśmy do wnętrza siatkę pełną grzybów do suszenia.
No bo, no bo, zapomniałabym!
Zaczęły się grzyby.
Anna nazbierała kilka koszyków, głównie maślaków, ale są też i prawdziwki.
Moj ryżelec też się pcha w czeluści domowego ciepełka:) zazdroszcze grzybobrania ,bo niby i ja podlasie rzut beretem do Białegostoku a grzybów jak na lekarstwo:) slonecznego odpoczynku życze:)
OdpowiedzUsuńu mnie też leje...
OdpowiedzUsuńzwierzątka w domciu również...
och jak dobrze, że są już grzyby... wobec tego trzeba nam jutro albo w niedzielkę jechać
I suszycie te maślaki? Może w piecu prędzej to wyjdzie, ja suszyłam niegdyś na wolnym powietrzu - i potem dosuszałam w suszarce to, co się nie zepsuło.
OdpowiedzUsuńWreszcie pogoda się na grzyby robi, choć też troszkę za zimno jest... Sezon będzie krótki w tym roku.
Pozdrawiam :)
Ja maślaki głównie kroję i wkładam do zamrażarki...
OdpowiedzUsuńMaślaki głównie zjadamy, duszone z jajkiem, Ania czasem pakuje je w marynatę. Suszymy odrobinę, niewiele ich zostaje.
OdpowiedzUsuńU nas mrozi się grzyby, ale przedtem zblanszowane, a nie surowe. Mnie do nich później nie ciągnie. Mam już dwuletnią mrożonkę i wyląduje na kompoście.
Pozdrawiam, ES