Pewne drobiazgi zostały pozałatwiane, choć trwało to bardzo długo, od wiosny i dalej. Np. kwestia za krótkiej śruby do przykręcenia syfonu do zlewu w kąciku kuchennym na poddaszu... niby nic, ale trzeba było jechać do Hajnówki, przejść się po kilku sklepach z hydrauliką, sprawdzić, czy nie dałoby się takiej dokupić, nie dało. Wtedy pozostało czekać na jakiś konieczny wyjazd do stolicy i wizytę w Ikei, gdzie ów niedopasowany syfon, w komplecie ze zlewem został kupiony. Tymczasem los zesłał nam kombajnistę-ślusarza, który dorobił śrubę na swoim warsztacie i nawet nam ją dostarczył. Mała rzecz, a jak ważna! Zlew wreszcie działa.
Dzisiaj zaś zjawił się stolarz, zapowiadający się już od wiosny. I wstawił szybkę w drzwi łazienkowe, nam jakoś nie pasowała, jemu się udało.
Niestety, co do trzeciej rzeczy, mianowicie już dwa razy zmienianej pompki w rezerwuarze, to właśnie znowu się psuje. Działała zaledwie miesiąc. Co jest grane? Już jesteśmy zdeterminowane kupić nowy sedes z rezerwuarem, bo inaczej podobno się nie da.
Denerwujące życiowe szczegóły, ot.
Podlaska lazienka najlepsza - bez klopotu. Ot, miska, dzbanek i recznik. :))
OdpowiedzUsuńI dziura w desce, wiem ci to, wiem. Zwłaszcza zimową porą najlepsze. Miałam dość po kilku latach używania. ES
OdpowiedzUsuńJest czas na dziurę w desce i czas na odrobinę "luksusu". A ten, wiadomo, kosztuje, w rozmaitej walucie. Czerpałam wodę ze strugi, zimą śnieg topiłam i było cudnie - do czasu. Teraz mam wodę w chatcie i problem z zabezpieczeniem jej na zimę. Wielka jest siła drobiazgów.
OdpowiedzUsuń