Zainfekowany komputer udało się odblokować. I od razu pokazuję zaległości.
Ktoś pamięta tegoroczny śnieg i atak zimy? Nasze ptaki już zapomniały, ale przecież przeżyły wtedy wielki szok. Spójrzcie na indyki, amerykanów w końcu, jak dostrzegłszy przez szybę kawałek zielonego lata zaatakowały okno kuchenne od strony wschodniej. Tkwiły tam blisko godzinę.
Dalej widać już wyraźne ocieplenie. Stosunków pomiędzy Klusiem i Kolą. Oboje teraz są z defektami fizycznymi, Kola kuleje, a Kluska został trwale piratem. Patrząc w gwiazdy na daty i układy zauważam, że coś się jakby odbiło, powtórzyło i wyrównało między nimi. W górę serca!
A oto Gusia, bardzo dawno nie zaglądająca na bloga. Jak na razie ma wciąż towarzysza, ostatniego niedobitka (bo stawiam na to, że to kaczor) z kaczej ferajny tegorocznej. Coś mi się wydaje, że planuje odlecieć do nieba około świąt grudniowych. Gusia niechaj wtedy pomyśli poważnie o znoszeniu jaj, bo jej na razie nie w głowie, z powodu bycia w stadzie. A kury przestały się nieść zupełnie i jest potrzeba, aby się postarała szczerze, jak co roku.
Bruku, który nadal powstaje, ani Czaru Podlasia jeszcze wam nie pokażemy, czekamy na jakiś efekt wizualny, bo na razie go jeszcze nie ma. Ale za to w porze o zmierzchu prezentuje się ognisko rozpalone w grillu, dla ogrzania zmarzniętej brukarki. Obok grilla wędzarka, obdarowana właśnie przez stolarza drzwiczkami z dębowych desek. Z boku wedzarki wystaje półka marmurowa, podarowana nam niegdyś przez pewnego miłego gościa, która dość długo czekała na swoje zastosowanie. I ot, jest i posłuży.
No, i to by było na tyle na razie.
Piec - majstersztyk :)
OdpowiedzUsuńpzdr
wspaniały piec...
OdpowiedzUsuńpiękny piec :)
OdpowiedzUsuń