17 czerwca 2013

Przepracowujemy

Na niebie kształtują się marsowe negatywne aspekty do naszych horoskopów, zatem nie dziwne mi wydarzenia, które niosą ze sobą. Głównie jest to przepracowanie, napięcie sił i emocji, związane z pracą, którą trzeba koniecznie wykonać, bez żadnego odpoczynku, aż do łez.
Tuczenie, brojlerów, kaczek, karmienie nowonarodzonych 20 piskląt zielonożnych to nie lada wyzwanie. Pewne czynności muszę wykonywać stale i codziennie (karmić co dwie, godzinę i pół, pamiętać co kiedy co,  gotować i przygotowywać karmę), a nakładają się one jedynie na inne stałe obowiązki sezonowe. U mnie jest to wyrób sera każdego dnia, czyli przerabianie świeżego mleka i reszta prac domowych (posiłki, sprzątanie), a u Anny wypas kóz do południa, załatwianie różnych interesów i papierów, warsztaty tu i tam. Na to codziennie nakłada się kończenie projektu, który niby jest już blisko końca, ale wciąż to wydaje się takie dalekie. Trzeba zrobić balustrady, które cierpliwie powstają, dokończyć sufit w altanie, pomalować drewnochronem podbitkę dachu, dodać obróbki tu i tam, no, i postawić tablicę informacyjną. W tym natłoku zajęć codziennych sprawy mają się tak, że znów musimy przedłużyć termin oddania.
Bo zwariujemy z przepracowania.
12-13 godzin pracy codziennie chyba nikomu z Was by się nie podobało nawet na krótki okres. Tymczasem mamy tak od kilkunastu dni, bez przerw na święta nawet, a przedtem może tych godzin pracy dziennie było 10. Niewielka różnica, prawda?
Kwadratura Marsa uściśla się właśnie i na dniach, pogodnych, bardzo ciepłych, bez deszczu, z lekkim wietrzykiem szykują się sianokosy. Czyli kulminacja.

Felicja urodziła dwa dni temu, koziołka. Wkrótce zaczął słabować. Po napiciu się siary dostał ostrej biegunki i wyglądał tak, jakby dusza z niego uchodziła. Zaczęłyśmy go karmić ręcznie, tj. łyżeczką. Dostał też dwa razy kawę zbożową. Szczęśliwie przeżył pierwszą noc. Udało się go z tego wyprowadzić i już próbuje nieśmiało brykać. Felicja miała problemy z dawaniem mleka, przede wszystkim odpychała malca i nas przy próbach dojenia, silnie kopiąc i wierzgając. Po dwóch dniach mały zassał i matka karmi go już bez problemu. Nadmiar mleka doimy, także już spokojniej.

2 komentarze:

  1. Wiejskie zycie nie jest takie sielskie... . Praca, jej rodzaj i tempo same sie narzucaja (i kieruja ludzkim zyciem).

    Wlasnie za tym tesknie. I mam nadzieje, ze moje marzenie o powrocie na wies sie zisci.

    Pozdrawiam i zycze powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie także przesilenie, sianokosy i codzienna praca idą w boki.Co do wierzgania miała stan zapalny, musicie pilnować by nie było nawrotu. Dobrze jest przemywając wodą z szarym mydłem ( Jeleniem). Mały miał biegunkę bo był stan zapalny. Pilnujcie wymienia może jeszcze być nie wyleczone. Pozdrawiam !!

    OdpowiedzUsuń