Zaczęło dzisiaj kapać i śnieg z wolna topnieje. Nasze ptaki wyraźnie poczuły się lepiej.
Bolą nadgarstki od rąbania drewna.
Choć tyle co do c.o. i ścianowego na jeden raz, ot, brak treningu.
To, co mnie cieszy: rozwija się niespodziewana przyjaźń między Kolą a Kluską (mają podobne imiona, jakiś czas temu to zauważyłam, gdy Kola zaczęła "się zastanawiać" przy nawoływaniach, w uszach psa: Kolusia a Klusio brzmi jednakowo). Kociak nadgryza koline nogi, atakuje z doskoku wielki wilczy pysk pazurkami, a Kola ostrożnie porusza się koło niego i delikatnie bierze jego głowę w zęby, mały kładzie się na plecach i pokazuje brzuszek, co akurat ma jednakowe znaczenie w psim i kocim języku (w przeciwieństwie do mowy merdającego ogona). W ten sposób stopniowo uczą się siebie i nawiązują bliski kontakt. Suce zapewne - po śmierci Miłej - brakuje przyjaciela. Może trochę szczeniaczka?
A mówiłam bierzcie spanielka. Mi przywiozą tego cudownego pieseczka we wtorek. Mogą przywieźć i drugiego... :-)
OdpowiedzUsuń