Dawno nie pisałam o kozach. A tymczasem nastał ważny dla nich co roku czas. Poczekałyśmy do okresu pełni wrześniowej, która wypadła na styku z październikiem w tym roku, i do zagrody zjechał Kuba. Przypomnę, że był to cel tegorocznej wyprawy Ani i Marty z trzeciej wsi do instytutu w Jastrzębcu, po zakup rasowego samca alpejskiego. Kubuś, Kubkiem pieszczotliwie zwany przebywa zatem z naszym stadkiem i przechodzi ważną próbę swych samczych cech. Nie powiem, trochę byłyśmy w stresie, bo młody jest i jeszcze nie urósł całkowicie, ale po kilku dniach jego pobytu u nas, kozuchy zapałały ochotą, ruja ruszyła na całego, jedna po drugiej, dwie i trzy na raz... Kubek spisuje się, ale o skuteczności będzie wiadomo za kilka miesięcy...
Z Felą dzieli go różnica wieku 1 dnia.
W Zagrodzie mamy też nowych mieszkańców. Oto zakupione od Marty indyki. Parka.
Oraz perliczki, chyba jeszcze nie pokazywane. Bardzo je polubiłam, afrykanki jedne. Są naprawdę przyjemne w hodowli, w naszych dość swobodnych oczywiście warunkach.
ale tu fajny klimat..pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKuuubuś. :-) Mój syneczek dziewictwo stracił. :-)
OdpowiedzUsuńPerliczki uwielbiają siadać na noc na wysokich drzewach, świetnie jak na drób fruwają :) a indor robi już gul,gul i się nadyma?
OdpowiedzUsuńKubek będzie wspaniałym reproduktorem, był dekoronizowany w instytucie czy nie ma rogów ?
OdpowiedzUsuńDrób to chyba zupełnie nie moja bajka, zraziłam się kurami z fermy. W sumie to jedna wielka porażka, jaj nie było, dwie zjadł lis, jedną pies tylko dwie do gara poszły.
Jak mi przez zimę przejdzie niechęć do drobiu w przyszłym roku może bardziej profesjonalnie podejdę do tematu. Ładnie wygląda to Wasze ptactwo, szczególnie kolorowe kurki mi się podobają.
Pozdrawiam
Kuba jest genetycznie rogaty po dekornizacji.
OdpowiedzUsuńUwielbiam zadziorne perliczki! Wychowałam się z nimi na podwórku u babci :D
OdpowiedzUsuńNasze perliczki jakoś nie lubią siadać na gałęziach, grzecznie wracają do kurnika, pasą się w zagrodzie, polu i w lesie, w sadzie, jak zresztą cały nasz drób wolno biegający. Są krzykliwe, i płochliwe, ale w podobny sposób do zielononożnych kurek, zresztą polubiły się z nimi, jak widać na zdjęciu. Co do indyków to zadziwia mnie ich flegmatyzm i całkowity brak agresji. Indor pewnie się zmieni, gdy dorośnie, na razie nie ma czym się nadymać i gulgotać. ;-) Pozdrawiam, Ewa S.
OdpowiedzUsuńJak indor się zacznie nadymać i chodzić z pięknie rozstawionym ogonem to jest dopiero widok-paw w wiejskim (nie pałacowym) wydaniu-ale jakże równie piękny! Zrób mu wtedy koniecznie zdjęcie i wstaw żebym mogła go podziwiać :):)
OdpowiedzUsuńłza się w oku kręci, gdyż mam dzieciństwo w pamięci...