Żeby nie było, że nic się nie dzieje, daję dowód, że jednak dzieje się... Oto Klusio vel Łazanek z drugiego imionka, rośnie i uczy się życia od dorosłych członków swej kociej rodziny. Na zdjęciu ze starszym bratem, Jaśkiem.
No, i materiały na piec chlebowy zaplanowany w pomieszczeniu starego spichlerzyka zostały sprowadzone. Z kaflarni siemiatyckiej i ze sklepu z akcesoriami piecowymi, czyli całe potrzebne żelastwo, typu płyta z fajerkami, drzwiczki, ruszta, szybry, haczyki. Czekają na majstra, który już trzy razy przesuwał termin, jak to na Podlasiu. Miejsce wydobycia gliny, dzięki życzliwej pomocy miejscowych jest namierzone i rozpoznane kierunki. Piasek mamy w dostatku na miejscu.
Poza tym czas spędzamy na przetwarzaniu zbiorów. Jabłka są już w skupie po 15 groszy i zdecydowałyśmy się zaprzestać sprzedaży po tej cenie. Pierwszy cydr przeszedł już debiut na spotkaniu towarzyskim i wypadł całkiem dobrze. Winko porzeczkowe dostało nowy zapas cukru, bo mocno wytrawne się zrobiło, ale najważniejsze, że nie zamieniło się w ocet. Robimy i zajadamy się przy okazji musem jabłkowym. Z dodatkiem galaretki cytrynowej, według przepisu od Marty z trzeciej wsi (dzięki!). No, i jeszcze grzyby oczywiście. Tutejsi biegają po lesie z wielkim zbierackim zacięciem. Dla przykładu powiem, że nasz wioskowy Sławko potrafi nazbierać 9 kilogramów samych prawdziwków w ciągu dnia. Podlechici mają zbieractwo we krwi, jak mówię.
Piękne kafle, aż sobie zdjęcie powiększyłam. Czekamy zatem na piec i majstra.
OdpowiedzUsuńTeż mam małą koteczkę na wychowaniu, robi tyle zamieszania jak jeszcze żaden zwierzak u mnie, np. załatwia się pod zabudowaną wanną gdzie nie ma możliwości posprzątać.
Pozdrawiam
a ja jestem w siódmym niebie jak znajdę kilka kurek... :(
OdpowiedzUsuńw tym roku jest już wysyp grzybów i to duży ...ja też początek miałam ...
OdpowiedzUsuńco do cydra ... macie może jakiś dobry, swojski przepis ? tez zamierzam go zrobić ...wcześniej nigdy nie robiłam, przepisy w necie są różne, różniste - nie wiadomo który powinien być tym prawdziwszym...
myziaki kociakom
Joasiu, o cydrze napiszę w wolniejszym momencie, i jak już będę mieć jakieś wnioski rozleglejsze, nić dotychczasowe. Ale spoko, domowy daje się pić i smakuje, mniam mniam, nawet nie kręci w nosie drożdżami. ;-) Pozdrawiam, Ewa
OdpowiedzUsuńpiękne te koty a pieca chlebowego już zazdroszczę
OdpowiedzUsuń