31 maja 2011

Niusy oborowe

Jak upał, to od razu gzy. Muchole, jak je zowię. Niektóre to istne musze mastodonty. Latają z szybkością perszinga nad stadem, a przy dojeniu umilają nam życie swoim ruchliwym i zaczepnym towarzystwem. Jak zauważyłam, lubią przede wszystkim jedną kozę, czarną Dziunię. I co ciekawe, lubiły też jej matkę, nieżyjącą już Maszkę. Widocznie ma najsmaczniejszą krew i wabiący je zapach. Druga rzecz, mimo niesamowitego refleksu i prędkości są dość głupie i łatwo je ubić, gdy przysiądą gdzieś w zasięgu wzroku. Biję je butem zdjętym ze stopy, tj. klapkiem. W przeciwieństwie do zwykłych much i much oborowych (których umysły wyewoluowały w starciu z krowim ogonem) nie skupiają uwagi na klapku (albo klapce), a na człowieku. Zatem ruch ręki jest dla nich nieprzewidzianym atakiem znienacka całkiem innej istoty.
Trafiłam dzisiaj śmiertelnie dwa potwory, właśnie przy dojeniu Dziuni.
Z życia obory to jeszcze nowina: polubiły ją jaskółki i często wlatują do środka, przysiadają na belce pod sufitem i przezabawnie gadają ze sobą. Jak na razie gniazdka nie widać. Może to przedbiegi, a może jedynie miejsce schadzek?
Zwiozłyśmy kolejne trzy przyczepki gałęzi. Sterta rośnie i wygląda co najmniej malowniczo i egzotycznie, ale i przeraża mnie swoją wielkością. Rozmiar pracy do wykonania jest porażający. Robota w sam raz dla jakiegoś harcerza z Miasta, który chciałby poćwiczyć technikę rąbania siekierką gałęzi. Dla nas to jak na razie strata cennego czasu.
Pisklęta mają się dobrze. Na razie mieszkają w wielkim pudle w stodółce. Karmimy je co 2 godziny mieszanką próżonej kaszy, twarożku, krojonego jajka na twardo, płatków owsianych, od jutra szukam zieleniny, pokrzywy i krwawnika na dokładkę. Piją kwaśne mleko i serwatkę.
Kwoczka zaś uparcie siedzi na 9 jajach.

6 komentarzy:

  1. offtop:

    Z cyklu recenzji oszczędnych produktów na moim blogu kupiłem zaraz po twoim poleceniu smalec gęsi.

    Wygląda, że się kwalifikuje do recenzji - jest super, dobra jakość i smak, i wcale nie drogo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaskółki niech się zadomowią - domostwu pomyślność wróżą( tak babcia moja mawiała)a i muchy przetrzebią :)

    OdpowiedzUsuń
  3. My nie mamy obórki ani zwierząt domowych, ale gzy też nas atakują, bo chatka pod lasem. A w dzieciństwie, kiedy pracowaliśmy na polu lub łące i gzy dokuczały koniom, rozpalałam małe ognisko z zielonych liści i okadzałam zwierzęta, trochę odstraszało. A jaskółki - to towarzystwo w obórce chyba obowiązkowe, łapią muchy aż miło i umilają czas swym szczebiotem. I są mądre, jak było sucho, a one budowały gniazdo i nie było błotka, nosiły wodę z poidełka dla kur, a potem przerabiały na swój sposób, brat mi opowiadał. Po stokroć powtarzać będę, przyroda jest mądra, żeby tylko człowiek w niej nie mieszał, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale jaskółki w obórce są niezgodne z normami UE!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Normy UE ukryjemy za drzwiami obórki, niech nie patrzą.

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas też już się potwory pokazały. Jak wykoszone to pół biedy, ale nie daj Panie wyjść poza ogrodzenie. W polu tną jak wściekłe!
    Ot paradoks. Zimą zimno, a latem, jak ciepło to krwiopijcy gonią!
    Pozdrawiamy nieodmiennie!

    OdpowiedzUsuń