Po suszy nadeszły deszcze. U nas na wiosce, przez meliorację przed laty pozbawionej naturalnego wodnego wzmocnienia, a pobudowanej na leśnych piaskach, to łaska boska dla schnących szybko łąk i ogródków działkowych. Coraz zresztą mniej licznych nawet na wsi, bo mało komu się chce w ziemi grzebać, gdy można do Biedry, Lewiatana czy innego zbiorowego potwora marketowego skoczyć i za grosz kupić sobie konserwowane jedzonko w pięknym, kuszącym oko opakowaniu. Słychać jednak, że na wioskach "mokrzejszych" od naszej ludzie już narzekają na nadmiar wilgoci i komary.
Jeśli ktoś u nas narzeka, to kozy, które w ulewny czas muszą siedzieć pod dachem, a siano już im nie w smak.
Z wydarzeń, to odbyły się szczęśliwie dwa lęgi indycze, wszystkie jaja okazały się zalężone i dzieci żwawe. Od razu bez zwłoki wykupione. W narodzie jeszcze duch ostrożności czuwa i jak ktoś pracy się nie boi to inwestuje w drobną hodowlę i działkę przywraca do użyteczności. Mam wciąż nadzieję, że się nie damy czającemu się w krzakach powrotowi komuny w nowoczesnej odsłonie!
Klon znowu się nadłamał podczas porywów wiatru, tym razem konar upadł na wóz stojący pod drzewem. Na szczęście nie był tak wielki i ciężki jak poprzednie i obyło się bez uszkodzenia. Anna wsiadła na Władka Turowicza i miała okazję wykazać się precyzją niedawno upieczonej traktorzystki, podjeżdżając tyłem do woza. Ja zaczepiłam go sprytnie i tak został wydobyty z miejsca zaparkowania, z którego ręcznie może trzy silne osoby by go wypchnęły, a może nie. W sumie od początku roku klon dał sporą ilość drewna opałowego, które pocięte już piłą układamy pod daszkiem na następną zimę.
Zmieniamy także meble w kuchni, przygotowując się do gruntownego remontu instalacji różnego rodzaju i unowocześnień.
W tunelu zaś sadzonki przyjęły się i rosną. Z nowych zbiorów sami popatrzcie co się dało zyskać.
Od dawna obserwuję Wasze zmagania na wsi. Przeprowadziliśmy się z miasta na wieś . Wydaje nam się , że my jesteśmy bardziej wioskowi niż tubylcy. Ciągle grzebiemy w ziemi i ciągle coś powiększamy w naszym gospodarstwie. Większość mieszkańców wsi zaopatruje się w marketach , a ziemia leży odłogiem. Pozdrawiam serdecznie z dorzecza Parsęty 🌺🌺🌺🌺🌺🌺
OdpowiedzUsuń..
Tubylcy, super. My też tak po cichu mówimy, a mieszkamy na wsi już 8 lat. I też nasz ogród warzywny budzi zdziwienie.
UsuńMoże to naturalny proces. Praca w rolnictwie z dziada pradziada mało komu w smak już była. Dochodzi do wymiany, dobrowolnej, na ludzi którzy rolnictwo kochają, a nie kojarzy im się z niewolniczą pracą i pogarda społeczną.
OdpowiedzUsuń