I nagle temperatura wzrosła, suche ciepło, po czym przyszedł wietrzyk, złamał kolejny konar klonu, który upadł na wóz, na szczęście nie był wielki i wóz wytrzymał, i przez kilka godzin trwała awaria prądu w okolicy. Staruszek się wyraźnie sypie i nadchodzi jego czas. Przyzwyczajamy się do myśli o jego wycięciu, dla własnego bezpieczeństwa. Ale łyso nam.
I zaczęło wreszcie padać, głównie w nocy, a w dzień co najwyżej rosić. Pastwisko i poletko dyniowe dostały zatem zastrzyk życia, uff. Sad w samą porę okryty kwiatami został zapylony stadami bzyków w piękny boży dzień przed wiatrem.
Anna przesiaduje na swoich ogrodniczych włościach pasjami. Pieli, podlewa, sadzi. Pomidory i papryka już są w gruncie. Ogór posiany, wschodzi. Ja robię to co zawsze, codzienny ser lub sery, obiad, palenie pod płytą, gotowanie karmy. I czasem w gwiazdy zaglądam, ucząc się widzieć. Coś piszę, notuję, rozmyślam.
Rzodkiewka jeszcze się trafia spomiędzy rosnących już innych roślinek. Ale większość już wyrwana i wykorzystana. Jakieś kim-ći, kwaszone, surowe w sałatkach i na kanapki, raz zupa (jakoś mnie nie zachwyciła), a gros zeżarły z apetytem kozuchy.
I pierwsza truskaweczka-jaskółeczka. Na razie po kilka garści dziennie, ale już niedługo ruszy większe owocowanie.
Oto pozimowa Pasza przed wiosennymi postrzyżynami. Trzeba już kudełki obciąć, bo jest jej zwyczajnie za gorąco w słoneczne dni na dworze.
Piękny i pracowity wiosny czas, który odpłaci się jesienią. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCały czas się opłaca, niesie radość i zdrowie. :) A plony zazębiają się ze sobą. Ledwie wyszły dynie zeszłoroczne zaczął się szpinak, jak się skończył dojrzały rzodkiewki. I tak kozy i my (dzięki ich mleku) doczekują kolejnych zbiorów letnich i jesiennych.
Usuń