3 czerwca 2015

Popołudnie na wsi

Zaczęło się upalne lato. Trzeba już siana pilnować. Pojawiły się pierwsze ślepaki. Lęgną się indyczęta. Ściółkuję grządki w ogrodzie prawie-permakulturowym, dziś truskawek. W pryzmie zeszłorocznej słomy mieszka czarna ropucha. Znaczy, wilgoć wewnątrz pryzmy odpowiednia. I obecność ropuch (to nie jest pierwsza, którą spotykam) cieszy, bo to było pierwotnie bardzo suche i dość jałowe miejsce.
Część posianych nasion kiełkuje nieźle. Bób, fasola, rzodkiewka, buraczki, szpinak. Sadzonki w większości przyjęły się. Cebulka, selery, pory. Niestety, wcale nie wschodzą dyniowate! To jakaś klątwa czy co? Z własnych nasion i kupnych też. Anna skosiła podkaszarką trawę w międzyrzędziach krzaków porzeczek. Musiałam zgrabić ją, zebrać na taczkę i przywieźć do obory, kozom do żłobów nałożyć. Na koniec zaraz potem obrządek.
Czyli trzeba wyłapać w zagródce 20 plażujących kurcząt. Zamknąć w kurniku kubanki, indora i dwie ostatnie kury nioski (szara kurka wczoraj nie wróciła na noc, znaczy, coś ją pożarło). Przyprowadzić z sadu i nakarmić stado tegorocznych gąsek białych. Odebrać spod indyczki wylęgłe świeżo pisklęta, aby siedziała spokojnie na reszcie jaj. Urządzić im pudełko, zapalić lampę kwokę. Ugotować jajko, spróbować nakarmić. Następnie nakarmić, napoić i wydoić kozy, przygonione z pastwiska po całym dniu wypasu. Lekko podkurzone ślepakami i upałem. Nastawić mleko z udoju w kamionce na twaróg. Nakarmić psy i koty. Samej coś zjeść. Wziąć prysznic.
To zaledwie kilka popołudniowych godzin z życia na wsi i prowadzenia gospodarstwa. Ktoś z miasta mnie ostatnio pytał, co się w ogóle na wsi robi.  No, to daję mały przykładowy opis zajęć.

2 komentarze:

  1. A widzisz! U mnie z dyniowatymi zupełnie analogicznie. I z kupnych i z otrzymanych w prezencie. Siane po 3 nasionka - ostatecznie wykiełkowało jedno, albo wcale. To samo z ogórkami i cukinią. Zreszta marchew - z jednej torebki nie wzeszła ani jedna roslinka. A teraz sahara w dodatku.

    OdpowiedzUsuń