6 marca 2015

Dziecinne problemy

Udało się uratować życie jednemu z koźląt. A było tak. Na kilka dni przed wykotem Amelka, jedna z pierwiastek dostała łupnia od którejś kozy w boksie. W efekcie pojawiła się ranka na nabrzmiałym już wymieniu.
(Amelka to ta sama kózka, którą kiedyś leczyłyśmy na złamanie nóżki, co można zobaczyć i przeczytać na blogu. Wyzdrowiała całkowicie, nie ma śladu po urazie i w tym roku powiła po raz pierwszy jedno dzieciątko.)
Mimo dezynfekcji i stosowania antybakteryjnego aerozolu, który zazwyczaj mamy na takie przypadki w pogotowiu, wymię obrzmiało i wykazywało objawy zapalenia. Stwierdziłyśmy to niedługo po wykocie. Koźlątko zdążyło napić się siary i zaczęło niedomagać.
W te pędy do weterynarza. Amelka dostała antybiotyk w 4 zastrzykach. I karencję na mleko 6-dniową. Koźlątko przeszło na dokarmianie ręczne mlekiem innej kozy, a mleko Amelki było dojone i wylewane. Tymczasem jednak dziecko najwyraźniej chorowało. Słabo jadło, ciągle spało i chwiało się na nóżkach, przewracało się z osłabienia. Z doświadczenia wiemy, że nie dojadając pożyje najwyżej 3 dni. W końcu zauważyłam, że ma powiększony brzuszek i może to być wzdęcie. Nie tylko zwykła u koźląt obstrukcja po napiciu się gęstej i tłustej siary, przy której nieco stękają i wykazują przejściowy spadek humoru. Była niedziela, do weterynarza nijak. Trzeba było szybko decydować samemu. Maleństwo dostało kusztyczek wódki. Skutek był nieomal natychmiastowy. Poleciała rzadka kupa, gazy odeszły. Wkrótce zaczęło lepiej jeść. Choć słaniało się na nogach jeszcze dwa dni, to w tej chwili (wciąż jeszcze dokarmiane ręcznie dla pewności) już biega i skacze razem z innymi koźlętami całkiem zdrowe. Zaczyna też ssać matkę.

5 komentarzy:

  1. To stara szkoła. Nawet weterynarz mówi, że na wzdęcie nie ma nic lepszego jak wódka.

    OdpowiedzUsuń
  2. ozesz! to i ja musze se pollitra zakupic na wszelki "W" :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż tyle kozy nie wypiją. Mowa jest, że dorosła koza może dostać setkę wódki. Koźlęta naparsteczek. A tak poza tym, już kilka razy udało się nam przywrócić równowagę w sporym zagrożeniu. W zeszłym roku jeden koziołek o mało nie padł ze wzdęcia po najedzeniu się wilgotnej trawy. Wódka szybko postawiła go na nogi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo hariełka dobra jest! :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff. Niech rośnie dorodne i zdrowe.
    Wódka w domu musi być! :-) Wcale nie po to, by ją ciągle pić, ale żeby się na podorędziu znalazła w potrzebie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń