29 kwietnia 2011

W przyrodzie

Zwolna rozdeszcza się. Tak na chwilę po południu. Pachnie ziemia. W miasteczku kwitną na gwałt śliwy i wiśnie, ale u nas wszystko, co rośnie jest późne. Śliwy węgierskie koło obory ledwie listki zaczęły puszczać. To samo z akacjami, dębami, grabami, czeremchami (tych są dwa gatunki, polski i amerykański, któryś jest wcześniejszy, my mamy ten późniejszy) porastającymi naszą wydmę. Jabłonie kwitły w zeszłym roku. W tym odpoczywają. Tak to jest.
Cieszę się na deszcz (w przeciwieństwie do egoistycznych Mieszczan szykujących się na majowy łykend). Marne żytko na polu ruszy na pewno z kopyta do góry. I trawy przybędzie.
Wraz z deszczem pokazują się pierwsze komary. Z tego się nie cieszę.

Wczoraj zdechła nam stara kokoszka. Trzyletnia. Miała jakiś kłopot z jajowodem. Znosiła super-wielkie jaja. Zgapiłyśmy się. Liczyłam, że jej przejdzie, bo w zeszłym roku też tak miała i przeszło jej. Miała kłopot ze zniesieniem jaja, męczyła się. I nie poszła na pieniek i na rosół, tylko do ziemi. Trzeba być bardziej zdecydowanym w tych sprawach. Uczymy się cały czas.
A dzisiaj dwie kolejne kózki poszły na swoje. W dobre ręce.

5 komentarzy:

  1. Ech taką kózkę to bym od Was chętnie w przyszłości przejęła. :-) Dobrego deszczu zatem. pozdrowienia z niepolany jeszcze :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i lepiej, że przyroda opuszcza swą wiosenną krasę nieco póżniej - zawsze to mniejsze ryzyko przemrożenia

    OdpowiedzUsuń
  3. A u nas sucho, trzeszcząco i pyliście. Nie możemy się doczekać deszczu.
    Życzę wody z nieba i pięknych plonów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kokoszki szkoda. Pewna starsza kobieta z kaszubskiej wsi powiedziała mi kiedyś, że jak kura jest...smutna, to znaczy, że jej czas się kończy i pora do...gara. Ale pamiętaj!-rzekła z poważną miną - wesołej kury ubić się nie godzi! Ja swoich kur nie mam, aczkolwiek zasady pani przemówiły do mnie.
    U nas wiosna wystrzeliła jak szalona. Mam wrażenie, że drzewa owocowe oszalały - tyle kwiatów na nich. No i nareszcie dzisiaj trochę popadało.

    OdpowiedzUsuń
  5. A&W, większość gospodyń, które poznałam w życiu jest bardzo przywiązanych do swojego stadka. Kury są ok. ;-) Pozdrowienia, ES.

    OdpowiedzUsuń