28 czerwca 2010

Efekty

Hejho hejho, do pracy by się... nie szło, łoj.
Efekty dzisiejsze:
6 rzędów kafli w piecu, idzie powoli, bo każdy kafel w innym rozmiarze i trzeba szlifować. Ale palenisko i drzwiczki już zamontowane i obudowane, teraz lecą komory wewnętrzne.
Ponadto czwarta ściana olistwowana, ocieplona, zafoliowana. Dół obrobiony blachą. Zaczęli kłaść deski szalowe od frontu.
No, i najważniejsze, siano z łąki zebrane, skostkowane, załadowane na 2 przyczepy, przywiezione, rozładowane i ulokowane w wolnym boksie w oborze, w lamusie obok i na stryszku stodółki.
Wsio, nie licząc zwykłych codziennych prac (ser, gotowanie, zmywanie, karmienie zwierząt, dojenie, pasienie i prace firmowe).

2 komentarze:

  1. i ja myślałam,że jestem zmęczona!!teraz to się dopiero zmęczyłam , jak sobie Was wyobraiłam przy tej ciężkiej robocie- podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. łoj nie, robota (ta przy sianie i przy szalowaniu i przy piecu) jest wykonywana przez wynajętych mężczyzn, oni się trudzą fizycznie, a my głównie organizacyjnie (choć bywa, że trzeba coś podrzucić, przerzucić i zanieść) i potem przy wyciąganiu kasy (zwłaszcza na ich piwoszowskie wymagania, bo są bez dna panowie). ;)

    OdpowiedzUsuń