Trzeba rzec, że deszczu mało pada, słabe opady nie wystarczają przy coraz wyżej stojącym jasnym słońcu w dzień i temperaturach bliskich 30 stopni w natężeniu dnia. Niemniej posadzona w kilku wałach kompostowych dynia kiełkuje szczęśliwie. Została podlana, a słoma trzyma wilgoć dużo dłużej niż sama gleba, więc mam nadzieję, że zdoła się ukonstytuować.
Anna sadzi teraz w dużym tunelu, w porach najmniej gorących, czyli z samego rana i późnym popołudniem paprykę. W ciągu dnia raczej nie da się tam wytrzymać dłużej niż chwilę. Ogórki kiełkują, niektóre krzaczki pomidorów zakwitły.
Zjadłyśmy już pierwszą porcję truskawek spod folii, ale w tym sezonie dużo ich mniej będzie w porównaniu do zeszłego roku, sporo krzaczków w gruncie nie przetrwało. Z różnych względów, także kurzej drapieżności. Niemniej jest co wspominać i jeszcze na co liczyć.
Szpinak się skończył, zjedzony przez nas w częstych daniach prędkich i zupach, a szpinakowe badyle bardzo chętnie pożarły kozy. Nastała po nim sałata, mizuna, pak czoj i liściasty burak. Mój tata, lekarz z zawodu, zwykł mawiać, że człowiek aby dobrze się czuć powinien odżywiać się w zgodzie z rytmem natury, tym co akurat daje przyroda, las, sad i ogród. Do czego zawsze się stosuję, nie wielbiąc wcale ani wczesnych ziemniaków z Hiszpanii, wiosennych ogórków z Południa ani zimowych pomidorów, tudzież cytrusów i bananów. Wiosna zaczyna się dla mnie wraz ze szczypiorkiem, truskawkami, potem lato z jagodami, ogórkami i pomidorami, a jesień kończy grzybami, kartoflami, kiszonkami, winami i serami żółtymi gromadzonymi na przetrwanie. I tego się trzymam.
Dzięki pomocy nowego pomagiera, który wpada raz w tygodniu, i oby mu się to nie znudziło, udało się umocnić resztę słupów w ogrodzeniu pastwiska oraz uszczelnić i naprawić zagródkę dla piskląt, która niedługo stanie się potrzebna.
Poza tym zmobilizowałam się i złożyłam długo odkładaną wizytę w gabinecie stomatologicznym. Jak na razie pocieszenie, ząb który już zdecydowałam się usunąć ze względu na jego przewrażliwienie, ponoć da się uratować. Wróciłam zatem z plombą i nadzieją na uzdrowienie źródła nagłych bólów w żuchwie i głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz