20 września 2024

Trwanie w nietrwałości

 

[Powyższe zdjęcie upamiętnia sierpniowy plener malarski, jaki się odbył w naszej gminie, a przy okazji malarze zawitali do naszej wioski i uwiecznili kilka widoków, w tym naszego sadu również.]

Tak poza tym powoli kończymy prace, choć nie było jeszcze rui, więc i nie ma zwieńczenia sezonu i jego przegibnięcia się na przyszły rok. Jedynie jelenie z pobliskich lasów nie zapomniały terminu i kilka nocy ryczały groźnie w pełni swej męskiej mocy w krąg. Pokazały się też wilki, więc drżymy o stadko, wybiegając na byle bek z pastwiska. Tak, polują również w dzień, i potrafią nieomal na oczach gospodarza rozerwać swój łup, odskakując w las dopiero, gdy ten jest już blisko, np. z odgryzioną owczą głową w zębach. 

- A my nawet kapiszonów nie mamy, żeby straszyć! - jęczę.
- Trzeba czarów użyć?
- Na wzór Milarepy, można by narysować swoje pole na piasku i nakryć je przetakiem, dookoła niech się dzieje co chce, w środku mistyczny zakaz - żartuję sobie, bo i właśnie książkę o jodze indyjskiej i tybetańskiej skończyłam czytać po nocach.
Póki co zawierzam wszystko aniołowi stróżowi, bo co więcej można zrobić w takiej sytuacji?

Na innym pograniczu polskim trwa tymczasem walka z żywiołem wody, zalewającym miasta i wsie. Już w 2013 napisałam na tym blogu o tym , co wiem i co bym zrobiła, mieszkając na takich terenach. Zawczasu. Zastanawia ludzki upór trwania w niebezpieczeństwie. I odbudowywania się co rusz. W końcu - zapewniam was - nie będzie nic do odbudowania, a uparciuchy odpłyną w inny wymiar, wraz z tymi, którzy podtrzymują sens stawiania czoła żywiołom. Ziemia się zmienia, planeta wchodzi w czas przemiany i klimat z roku na rok oszaleje. Do stopnia, który jest wam sobie trudno wyobrazić. Co rozważam od 20 lat w pismach mojego Mistrza, który opisał te zjawiska pół tysiąca lat temu. A wydarzy się to i wypełni w trakcie obecnego stulecia.

Mobilność, otwartość na zmiany, ustępowanie żywiołom miejsca, roztropność, uwaga i czujność mogłaby co nieco uratować w swoim czasie, ale nie zatrzyma zmian i nie przywróci czasów, które właśnie mijają. Mamy za zadanie przeistoczyć się jako społeczeństwo i jednostkowo, organizacyjnie i w świadomości, aby wejść w ewolucję, zarządzoną przez naturę i wymogi czasu. Jak na razie wszystkie rozwiązania i projekty zakładają trwanie tego co było i posiłkują się starymi metodami, a zarządzający słabo albo wcale zdają sobie sprawę z nadchodzącej wielkimi krokami zmiany. I dlatego będą musieli odejść, zginąć, w najlepszym razie dać drapaka. Tylko ostatecznie, gdzie? Oto jest pytanie. Przetrwają ci "co idą, a nie stąpają po ziemi".

Na szczęście nic nie dzieje się nagle na tyle, aby nie było jeszcze czasu na zastanowienie się i decyzję. Choć jest go coraz mniej, przekonacie się.

Póki co obornik został wywieziony z koziarni i kozy mają czas na miłość i rozmnożenie się w przyszłym roku. Dalej myślę ostrożniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz