Andriuszę natchnęło i zjawił się z rana do pracy. W humorze i przy sile, choć na twarzy znać ślady zimowych biesiad i nadmiernego odpoczynku. W 5 godzin wydobył z koziarni obornik z dwóch największych boksów i z Anną wywiózł go na przyczepce, by zwalić na kupę przy tunelu. Będą nasadzenia na zewnątrz w miejscach, gdzie stare jabłonie "wypadły" ze starości.
Czasu znaleźć nie mogę. Wczoraj tam byłem, dziś tu, jutro już mnie gdzie indziej zamówili. Cały tydzień robota od rana - mówi.
Taki sezon - odpowiadam.
Eee, też chętnych do pracy nie ma - mówi - Ludzi do roboty coraz mniej. Wszyscy na niebie gołąbków wypatrują.
To prawda, dobrego robotnika trzeba szanować!
Oj tak. Szanować - rozanielił się - Tak mi wczoraj gospodyni też powiedziała.
No, to dostał oprócz zapłaty jeszcze 2 sute posiłki, w tym tłusty pyszny rosół na kościach koźlęcych z makaronem domowym oraz piwo. Umawiamy się na dalej. Jest jeszcze kilka rzeczy do wiosennego postawienia na nogi.
Ooo! teraz o robotnika trzeba dbać, nadskakiwać, broń Boże urazić, bo pójdzie:-) Też karmimy robotników, jak coś robią u nas, nam nie ubędzie, a praca fizyczna jest ciężka.
OdpowiedzUsuńMój ojciec mawiał, że trzeba mieć tyle, ile samemu (z rodziną) da się zrobić wszystko więcej to już nadmiar, ale to były inne czasy:)
OdpowiedzUsuńJa się już nie rwę do roboty ponad siły, trzeba dać innym zarobić ale rzeczywiście jest rynek pracownika i trzeba nie tylko dbać ale i nadskakiwać.
OdpowiedzUsuń