U was pewnie padało. U nas nic, bo tych kilku kropel rosy przez 10 minut pewnego poranka nie ma co liczyć, nawet śladu na piasku nie zostawiły. Czyli od ponad miesiąca susza. Dobrze, że się ochłodziło, wiatr ucichł i często chmury zasłaniają słońce. Dzięki temu bliskość lasu utrzymuje dłużej wokół mokrą rosę, która odżywia trawę i roślinność. Niemniej pastwisko wygląda żałośnie i wciąż czeka na zmiłowanie. Trawa wegetuje zaledwie i nie ma stosownej porcji dżdżu, który by napoił korzenie.
Śliwy, dzikie grusze, czeremcha i porzeczki już przekwitły. W sadzie kwitną dwie jabłonie, które to robią co roku, nawet obficie.
Codziennie spędzamy trochę czasu w ogródku przydomowym, organizując grządki. Większość już zasianych. Kilka przykrytych włókniną, a nad kilkoma zbudowałyśmy z wygiętych rurek pcv rusztowanie, nakryte włókniną imitują tunele foliowe. Dzięki temu to, co już kiełkuje i wzrasta, ma przestrzeń do rozwinięcia liści i łodyg. Na razie co prawda to dopiero szczypior, szpinak i powolutku rzodkiewka, ale już pierwsza sałatka z użyciem szczypioru miała miejsce. Jako dodatek do twarożku koziego z olejem lnianym.
Bo już kilkoro dzieciaków zostało odstawionych od matek i co rano doimy kilka kóz. Daje to raptem 4-5 litrów mleka, ale to całkowicie starcza na nasze prywatne potrzeby wiosenne: twaróg, serek podpuszczkowo-twarogowy, jogurt. Niewielkie ilości serwatki idą czasem do szejków owocowych albo warzywnych, które jakiś czas temu wdrożyłyśmy w codzienną dietę. W rezultacie brakuje nam gąb do jedzenia! Bo ile można zmieścić.
Mnie wystarczają dwa posiłki dziennie, z odpowiednią ilością białka (teraz głównie to jaja, albo serki i kwaśne mleko, choć czasem zastępuje je rosół kolagenowy), tłuszczu (masło, olej lniany, oliwa z oliwek albo smalec ze słoniny) i węglowodanów czerpanych z warzyw (czyli dojadam ostatnie dynie w różnej postaci, czasem ziemniak, marchew, rzepka, buraki, ogórki, cebula i czosnek). Ryż, jagły albo kasza gryczana są rzadkością na stole. Dodatkowy szejk ze świeżej zielonej pokrzywy i jabłka na wodzie, albo z zeszłorocznych jagód lub porzeczek na serwatce to już niekiedy przesada dla brzucha. Prawdą jest, że dieta optymalna powoduje stałą sytość, rzadką potrzebę jedzenia i niezawracanie sobie nim głowy w ciągu dnia.
Poza tym na podwórze zjechały wczoraj dwie fury drewna. Po raz pierwszy kupionego. Zwiększa to koszty opałowe, ale do sumy, która i tak dla przeciętnego mieszkańca Polski może wydać się śmiesznie niska, wręcz nieprawdopodobna. I tak oszczędzamy na samodzielnym cięciu, bo to dodatkowy spory koszt, liczący się właściwie w dwójnasób.
Noce są zimne, czasem przepalamy jeszcze w piecu ścianowym wieczorem, choć zazwyczaj starcza ogrzanie ścianki grzewczej od kuchni kaflowej, podczas gotowania obiadu. Na szczęście przymrozki, jak na razie nas omijają.
Ponadto koziarnia została wreszcie oczyszczona z obornika całkowicie, urobek wywieziony do ogrodu permakulturowego, gdzie czeka na solidny deszcz, bo w takim stanie nie nadaje się do zasiewu. Trudno, zaczekamy. Nie ma innego wyjścia.
U nas, na południowym wschodzie lało przez weekend majowy, rzeki przybrały, gdzieniegdzie wylały, zewsząd sączy się woda, nawet u nas w piwnicy się pojawiła; jest zimno, warzywa za bardzo nie rosną, rzodkiewka to tylko w tunelu foliowym, a z grządki siedmiolatka; wszędzie zauważyłam siewki kolendry, za dużo jej, bo nijak nie mogę przywyknąć do jej zapachu i nie używam tej "Okrasowej" zieleniny:-) rozsady pomidorów i papryki mróz zniszczył, ale znajomi obiecali wesprzeć swoimi nadwyżkami; w zeszłym roku opiekowałam się kozami sąsiadki, mleka doiłam też ok. 4-5 litrów, nie byliśmy w stanie wszystkiego skonsumować, to jest jednak za dużo, a ser podpuszczkowy źle znosi mrożenie; dieta optymalna jak najbardziej, zastanawiam się tylko, dlaczego to, co dobre, tak słabo się przyjmuje, a królują te głodowe i dziwne diety; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeden kraj, a jak różnie. My jeszcze wstrzymujemy się z sadzeniem pomidorów, na po zimnej Zośce, poza tym czekamy jeszcze na konstrukcję tunelu pod folię dla nich. W gruncie się nie udają. Serki podpuszczkowe można dojrzewać kilka tygodni, dojrzalsze mają specyficzny smak do piwa albo wina. Można poczęstować gości, obdarować rodzinę. Twarogiem karmię pisklęta, gdy przychodzą na świat. Zamiast soi i kukurydzy GMO. Więc się przydaje. Wielkimi jego amatorami są nasze psy i kot. Gdy jest więcej mleka robię żółte sery, które dojrzewają 2-3 miesiące. Czasem trafi się chętny. Co do dziwnych diet to rzeczywiście. Powodem moim zdaniem jest iluzja, że w ten sposób ratuje się zwierzęta, przyrodę, świat, no i najzwyczajniejszy fakt codzienny: ludzie miastowi spędzają życie na siedząco, za biurkiem, komputerem, przed telewizorem, w samochodzie itp. Taki tryb życia nie wymaga treściwej paszy. Niemniej, gdy mi się czasem zdarzało karmić wegetarian, to niestety, uznałam, że to najbardziej męcząca sprawa, są ciągle głodni, jedzą co dwie godziny, męczą się byle wysiłkiem i do pracy w obejściu się nie nadają. Taki fakt. :)
UsuńU nas do tej pory też susza niesamowita, wreszcie doczekaliśmy się deszczu, popadało jednego dnia tak solidnie, drobny, rzęsisty deszcz popadywał przez cały dzień i wszystko pięknie podlał. Niestety na długo to nie wystarczy, bo u mnie piaski, więc wysycha niesamowicie szybko, ale rośliny po prostu rosną w oczach po tych opadach. Tej nocy w okolicy było -4, mnóstwo roślin zniszczonych, między innymi całe pola ziemniaków :( U nas na szczęście ominęło. Pomidory sadzę tylko w szklarni, już ponad 2 tygodnie jak wysadzone, ale w te chłodne noce palę znicze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Agness:)
Nędzna trawa na pastwisku może być spowodowana brakiem nawożenia.Jeżeli cały obornik jest zużywany w ogródku to pastwiska ubożeją i gorzej znoszą suszę.Należało by także sprawdzić czy gleba nie jest zakwaszona,odczyn gleby powinien wynosić 5,5 do 6,5.
OdpowiedzUsuń