7 lipca 2018

Pod-zbiory

Pierwsze zbiory ogródkowe.W tym roku krzewy porzeczek dały po raz pierwszy pewną ilość. Na razie pięć kilogramów czarnych i kilogram czerwonych. Czekają na zerwanie białe. Niektóre krzaczki były tak obsypane, że ich gałęzie uginały się do ziemi. Były jednak i takie, które nic nie dały, bo wciąż są marnej wielkości. To czwarty sezon od zasadzenia.
Cieszmy się! Wyszło około dwudziestu słoiczków galaretki przecieranej na surowo (ogromny zastrzyk witamin na zimę) i duży balon wina.

Poza tym remont w toku. Głęboki do trzewi. Oprócz wykańczania pokoju wymieniamy piece. Nie dlatego, że jakoś przestały działać, ale teraz wiemy, czego chcemy i jak ma być. Czyli mobilizacja resztek sił w środku sezonu. Tymczasem Jana i Piotra i Pawła wg wschodniego kalendarza przed nami. Wraz z imieninami świętych na wiosce (co wpływa na brak rąk do pracy) zaćmienie słońca 13 w piątek, potem folki czeremszańskie i kolejny zawrót głowy, po czym znów zaćmienie, tym razem księżyca (widoczne nad Polską).
Ukułam przy okazji swoją nową mantrę.
Brak nadziei gwarancją pełni szczęścia.

5 komentarzy:

  1. Ewa, ważne, że do przodu, że zimą ciepło będzie. U mnie też porzeczka obrodziła... na jednym krzaczku, bo reszta to dwuletnie maluchy. Te czeremszańskie folki to co to?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygóglaj hasło Czeremcha festiwal i zobaczysz. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam taką: Brak oczekiwań, brak rozczarowań

    OdpowiedzUsuń
  4. Porzeczki uwielbiam- w kompotach, w cieście,w galaretkach,kojarzą mi się z latem,z wakacjami na wsi,to smak dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
  5. orzeczki zebrałam chyba w czerwcu...Zrobiłam nalewke bo mało było. Teraz czekam na śliwki i zbieram papirówki.

    OdpowiedzUsuń