Kilka dni temu wykluło się w inkubatorze 8 piskląt z jaj od resztki naszych kur. Podłożone było 30, lecz nie wszystkie okazały się zalężone (kogut zginął w zębach lisa na jakiś czas przed uruchomieniem machiny i zebraniem potrzebnej ilości), a nawet, gdy były, pisklęta nie miały siły wyjść ze skorupki. Widzę, jak ważny wpływ na wylęgalność ma wiek nioski. Nasze zielone nóżki mają już 4-5 lat i szykują się odejść z tego świata, to prawdziwe staruszki. Jednak niosą się jeszcze bardzo dobrze, dlatego żyją. Wśród piskląt, które się wylęgły to tylko 2 zielone nóżki, reszta wykluła się z jaj zwykłej szarej kurki, która trafiła się przypadkiem w zeszłym roku wśród kogutów przeznaczonych na tucz. Są zatem mixem nie wiadomo czego z zieloną nóżką (tej rasy był kogut). Zmyślne i ładniutkie to kurczaczki w różnych odcieniach, od bieli do czerni.
W takim razie Anna dokupiła w bielskiej wylęgarni 12 piskląt karmazynów i hodujemy je teraz razem w skrzyni pod lampą-kwoką.
Gęsi tegoroczne są już opierzone, rosną w oczach, pasą się codziennie w sadzie na trawie. Wraz z nimi pasie się jedyny kogutek zielona nóżka, który wykluł się w inkubatorze za jego pierwszym uruchomieniem. Niezbyt jeszcze umiałyśmy się tym sprzętem właściwie posłużyć. Była za niska wilgotność i jak się okazało, nie działała obracarka do jaj. No, i jednak starość niosek zrobiła swoje, bo wtedy nie włożyłyśmy jaj od szarej kurki.
Ponadto kubanki zniosły mnóstwo jaj, ale siadać żadna nie chce. Kolejna decyzja przed nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz