Trwa pogodna i sucha jesień.
Najpierw były wyjazdy, do powiatowych miast okolicznych, w sprawach urzędowych i samochodowych. Przy okazji trochę wyjrzałam na świat, który przez większość roku spędzam "w domu i zagrodzie". Głównie komunikując się ze zwierzyną, od większego dzwonu z sąsiadami, a od największego z gośćmi i znajomymi. Droga do Hajnówki, budowana chyba ze dwa lata, wreszcie jest na ukończeniu i można już nią śmigać, choć uroczyste otwarcie trasy będzie w październiku. Robione są ostatnie pucowania, plantowanie hałd, malowanie. Przyjemnie się teraz jedzie, szeroką dwupasmówką, z trasą rowerową obok, biegnącą do samej Hajnówki. Wreszcie jakiś standard, bo stara droga była za wąska, powybijana i w zimie groziła wypadkami przy wymijaniu się. Nie mówiąc o rowerzystach zawsze o zmierzchu bez odblasków i świateł jeżdżących, a często po podlechicku pijanych.
Poza tym w ogrodzie powstają wzniesione grządki, buduje je Ania z Jarym. Pójdą pod truskawki i czosnek.
No, i zjawiła się ekipa i zaczął się etap drugi budowy. Dzisiaj stanęły wszystkie krokwie.
Poza tym trwa codzienne suszenie w piecu chlebowym antonówek, bo zaczęły sypać. Oprócz sera robię też zawsze sok w sokowniku (wychodzi jakieś 2,5 litra), od czasu do czasu dżem, powstało kilkadziesiąt słoiczków keczupu, no, i nastawiam napojkę w 5-litrowych baniaczkach. Trzeba było też rozlać do butelek zalegające wciąż w największym gąsiorze wino z mniszka, poszło do piwnicy. Dla mnie jest jeszcze za słodkie. W zamian powstanie kolejne, z jabłek oczywiście z dodatkami innych jesiennych owoców, jarzębiny, aronii, winogron. Tak w ogóle to już 3/4 miejsca na półkach w ziemiance jest zapełnione przetworami różnego rodzaju. Butelki na sok, wino i ocet są na wykończeniu, skończyły się też słoiki i trzeba było dokupić. Cydr ma być rozlany do butelek po piwie i zakapslowany.
Czeka tona ziemniaków do przebrania, pozostawionych w garażu w tym celu, a potem trzeba je jeszcze wtaszczyć w workach do ziemianki.
Jednym słowem, na brak nudy nie narzekam.
Kozy z wolna wchodzą w ruję.
Jesień, ale pracy wcale nie mniej.
OdpowiedzUsuńJak butelki i słoiki na wykończeniu, czy to znaczy że będzie ciężka i długa zima? Bo jak górale gromadzą dużo drewna to podobno tak :-)))
OdpowiedzUsuńw razie czego wiemy gdzie jechać, w czyjej piwniczce frykasów moc. Zamykajta na noc dziewczyny!!!
OdpowiedzUsuńKrystynko, butelek i słoików brak, bo dochodzę do ściany przerobowości, a w tym roku trzeba przerobić trochę więcej, niż dwa lata temu, z racji braku skupu jabłek. Tak czy siak, musimy zaopatrzyć się w więcej naczyń, to jest do zrobienia, bo już cynk po znajomych poszedł. Co do soków dżemów jabłkowych to robię je na okres dwóch lat, bo co tyle rodzi nasz sad.
OdpowiedzUsuńRanczerko, piwniczek u nas jest kilka, więc zawsze coś zostanie w zapasie. Poza tym ziemianka jest tuż koło domu i trudno by komuś było nie wzbudzić czujności psów. A psy, wiadomo, cięte na wroga!