Dopadało trochę śniegu i na tyle mi to humor popsuło, że w nocy, gdy tak padało, zawiewając od południa prosto w drzwi tarasowe przebudziłam się i z niepokoju nie mogłam zasnąć z powrotem. Zatem wzięłam się na sposób i zajęłam umysł medytacją. Nad przedmiotem lęku. Weszłam w kontakt z ziemią, glebą. Poczułam, że jest spokojna i śpi, okryta szczelnie białą pierzyną, a wraz z nią wszelkie wiosenne i letnie życie. Niewielkie strumyczki topniejącego śniegu w dzień nie są w stanie jej rozbudzić. Dowiedziałam się od niej, że to jeszcze potrwa i tak ma być, i nic tu ludzka nerwica, rozczarowanie, depresja, zwątpienie, strachy nie pomogą. Żywioły powietrzne muszą się wyszaleć nad nią.
W ten sposób spokojnie i niepostrzeżenie zasnęłam, utulona w jej brzuchu, głębi, wewnątrz. Gdzie skrywa ciepło i nieskończoną cierpliwość.
Poza tym rytualne przygotowania świąteczne odbywamy. Sałatka warzywna. Jaja gotowane w łuskach cebulowych, do święconki, przyozdobionej zielonym szczypiorkiem, bo żadnej innej zielonej ani baziowej roślinki nie ma jeszcze w przyrodzie. Na piecu bigos drugi dzień się kitrasi w wielkim garze. Zjadamy z takiej porcji coś tam, a resztę na gorąco zapakowuję do słoików, wstawiam na półkę piwniczną i mogą tak stać nawet 2-3 miesiące, nic się im nie dzieje. Jest jak znalazł na szybki obiad, gdy nie ma czasu gotować.
Jutro pieczeń z uda koźlęcego.
I spacer.
No, i obowiązkowo świeża słoninka została wywieszona na tarasie dla sikorek, dramatycznie zaglądających do ludzkich siedzib w poszukiwaniu pokarmu w ten śnieżny czas.
Kontakt z Matką Ziemią wciąż we mnie trwa, i uspokojenie.
Od kilku dni indyczka niesie się. Zbieramy jaja na podłożenie.
Spokój przychodzi ze zrozumieniem, że i bez nas świat będzie trwać i się nie rozpadnie.
OdpowiedzUsuńRadosnej Wielkanocy życzę.
Dziś u nas odwilż, pachnie wiosną, śnieg osiada, topnieje, ale ptaki jednakowoż aktywne przy karmniku, nawet szpaki posilają się smalcem, zawieszonym w siateczce; nie, nie denerwuję się, że jeszcze zimowo, przyroda szybko nadrobi czas; martwię się tylko o przyleciałe ptactwo, może przetrwa, chociaż skowronków jeszcze nie słyszałam; wesołego Alleluja, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRadosnego świętowania !
OdpowiedzUsuńJakież to koziorożcowe! :) Wesołych i ciepłych!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze drogi beda w miare przejezdne dla auta terenowego pod koniec tygodnia, bo ani jednego konia ze soba nie zabralam ;)
OdpowiedzUsuńWesolych!
pzdr
A.