Jak widać poniżej, słońce dopisuje na Podlasiu, wraz z mrozem nocnym, który ścina to, co w dzień promienie słoneczne zdołały roztopić i zmiękczyć. Zwierzęta wydają się w lepszych humorach. Nawet Kluseczka znika na dworze na dziesiątki minut. Penetruje i eksploruje świat.
A oto Fela, wieczna ciężarna po trzykroć kryta. Zaokrągla się z wolna.
A tak prezentują się szwajcarskie klimaty na naszym podwórzu...
Dzieciarnia na porannym spacerze, w ostrym słońcu. Z trudem nauczyłyśmy się je rozróżniać, aby z powrotem przydzielać właściwe dzieci do właściwych matek.
Uśmiech Felicji raz jeszcze. Ona też lubi spacerować.
I rosnące pogłowie. Różki już widać, i czuć.
Dodam też bez obrazka, że zaczęłyśmy wreszcie jeść szczypior, który nieźle wyrósł w doniczkach z wysadzonych cebulek. I po kiełbasie przyrządziłyśmy na drugi dzień, z pozostałych jelit, zapas kiszki ziemniaczanej ze skwarkami. Oraz kim-ći, które już nadaje się do jedzenia i właśnie znika z kamionki.
Zatem witaminy wiosenne uzupełniamy na bieżąco.
To tak tytułem walki z zimową depresją.
No, i na koniec wieści o Jurku i Liwii, naszych znajomych eko-wieśniakach, garncarzach-ceramikach. Właśnie kupili sobie działkę i wraz z wiosną ruszają z budową. A oto ich planowana strona, jeszcze w budowie, można już się cokolwiek dowiedzieć... gdzie, z kim i jak. "Przysiółek Mącze".
Lece kupowac karte pamieci, bo widze ze zdjec natrzaskam niedlugo... ;-)
OdpowiedzUsuńpiękne, sielskie widoki
OdpowiedzUsuńZdrowia i spokoju na Święta !!
OdpowiedzUsuń