4 lutego 2013

Krok po kroku

Nie przymroziło w piątek, ale w poniedziałek, według wersji naszej pani sąsiadki, która pilnie lokalnego radia słucha. W dzień spadło do -2 raptem.
Czujemy jednak nadchodzenie wiosny, to ostatnie chwile wakacji rolniczych, naprawdę. Nadchodzą wykoty, potem wywożenie gnoju z obory i kurnika, grządki, siew, pielenie, potem wypas, udój, sery, sianokosy, żniwa, zbiór owoców i warzyw, przetwarzanie jesienne, rżnięcie drewna na opał, klasycznie, to już mamy opanowane, co roku podobnie, w podobnych chwilach trzeba reagować, aby nadążyć za zmianami i czasem.
Te resztki wakacji wyglądają tak, że nie daje się nas odciągnąć od pracy głową, komputera, książek, no, i oglądania filmów, czym nadganiamy stracone przeszłe sezony rozrywkowe. Anna szyje dodatkowo, wyszukuje różne nowe wzory i technologie wytwórcze, a ja tłumaczę Nostradamusa, jak zawsze.
Dzisiaj była mała burza mózgów, bo czuję powiewy inspiracji i koniecznie muszę je przedyskutować. Inaczej się zresztą nie da, gdy działa się nawet w tylko dwuosobowym zespole. Ja miewam wizje i pomysły, Ania ma siły, zdolności organizacyjne i jest praktyczna. Sens musi być konkretny, dotykalny i łatwy do strawienia na co dzień, żadnych nadmiernych oczekiwań, marzeń. Na to jesteśmy zbyt... dojrzałe. Ot, trzeba kierunek rozwoju wyznaczyć, dla dalszych codziennych poczynań. Uwzględniając za i przeciw, oraz nieoczekiwane.
Ktoś mi podesłał czyjś cytat, o tym, że ten osiąga zamierzony cel, kto wyobraża sobie etapy dochodzenia do celu, a nie sam cel. To prawda. Bardzo długo, latami, w życiu tkwiłam w kropce, wizualizując sobie już spełnione osiągnięcia. Najczęściej droga do nich jest ciekawsza, wnosi różne możliwości i wybory, których nie brało się pod uwagę, czyniąc projekt celu na samym początku i ładując w niego wszystkie oszczędności, aby nie mieć nic, albo prawie nic na realizację pierwszego, albo drugiego etapu. Wyprztykać się na wstępie, to nie na siły Koziorożca, który zdobywa cele, rozpędzając się od etapu do etapu. A co dopiero dwóch Koziorożców!

7 komentarzy:

  1. Wielu ludzi chyba robi ten błąd, że wyobraża sobie cel, zupełnie pomijając drogę do niego, a potem przychodzą rozczarowania. Moja koleżanka chciała mieć ogród, ale gdy przyszło do rozrzucania obornika - zrezygnowała!
    Nie lubię zimy, ale to doskonały czas na planowanie i dreszczyk oczekiwania na kolejną wiosnę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak ...wolę etapy. Cel jest zbyt odległy. Jak marze o domku - to dzielę na poszczególne etapy...zakup działki, potem ogrodzenie it itd. Sama wizja domu jest za daleka:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. O Tak!! teraz już wiem czemu realizuje swoje marzenia tak szybko i naturalnie, bo ja zawsze myślę o tym co robić po kolei by dojść do celu nie pamiętam żebym wyobrażała sobie tylko ten cel tylko te właśnie etapy przygotowawcze i realizujące mój plan. Ot tak :) Mam pytanko bo kaczki noszą jaja i je skrupulatnie zbieram dziś podłożyłam do gniazda pech taki że obie nosiły do tego samego i na zmianę siadają. Dodatkowo nie wiem czy siedzą na nich bo jak wchodzę to albo chodzą po obórce albo wstają z jaj. W doświadczeniu z kurami wiem że te siedzą non stop i czasem wstają zjeść a te absolutnie im nie w głowie. Nie wiem czy coś wysiedzą teraz czy nie lepiej jaja skonsumować i poczekać na następną nośność?

    OdpowiedzUsuń
  4. O masz, ja etapy mam już tak dokładnie przeanalizowane, że aż do znudzenia ;-) Czas wcielać w życie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam na odwrót. No ale wodnik jestem. Widzę cel, a etapy same się znajdują, nieoczekiwanie przybliżając do celu. Pewnie jest to związane z siłą skupienia. Jeśli skalkuluję drogę do celu i skupiam się na etapie, to tak mocno, że na nim zostaję na zawsze ;)
    Dlatego odpowiada mi Transurfing Rzeczywistości Zelanda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Powrót do Tradycji, przepraszam za zwłokę z komentarzem, mam z tym narzędziowe kłopoty po prostu. Co do sadzania konkretnie kaczek to nie mam doświadczenia, ale kilka rzeczy słyszałam i sama do nich doszłam przy innym drobiu, więc czemu się nie podzielić. Sprawdź gdzieś czy twoja rasa kaczek w ogóle siada na jajach, bo te hodowlane raczej rzadko to robią. Podkłada się wtedy jaja kwoce, albo gęsi, albo indyczce. Poza tym sadza się samicę wtedy, gdy już przestała nieść jaja, czy twoje kaczki już się nie niosą na pewno? No, i na koniec, jeśli kaczki należą do rasy, która wysiaduje i już zniosły wszystkie jaja, to trzeba je posadzić osobno, każda w swoim gnieździe (może być tez kłopot przy wylęganiu się małych, jedna kaczka może porzucić swoje jaja i wyziębić je, na rzecz kacząt od drugiej, to tak jak u kur), i na początek (to rada naszej sąsiadki, sprawdzona), nakryć każde gniazdo koszem wiklinowym albo choćby pudłem kartonowym. Kiedy ptak nie widzi światła nie kusi go, aby wstawać, żerować. Skupi się na jajach i zasiądzie lepiej. Po kilku dniach przeważnie można nakrycie ściągnąć, samica siedzi twardo, w transie, aż do wylęgu.
    I jeszcze: pamiętam, że moja babcia twierdziła, że jaja kacze nie nadają się do jedzenia, mają zbyt dużo cholesterolu i źle działają na krążenie. Co najwyżej wbijała ze dwa do ciasta albo kremu, aby nadać mu ładny, żółty kolor. Może dobrze to wziąć pod uwagę. Wietnamczycy wzięli się na sposób i zjadają gotowane kacze jaja już zalężone, czyli kacze embriony de facto. ;-)

    Utygan, ja jednak nie znam do końca celu, jest niewyraźny, dlatego pokonywanie etapów z wyczuciem celu pozwala mi go dopiero specyzować i odkryć na nowy sposób, a z nim jakąś własną cechę.... ;-)
    Pozdrawiam serdecznie wszystkich, ES

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuje za odpowiedź niestety brak doświadczenia z kaczkami doprowadził ze chyba nic z tego nie będzie bo jaja chyba przymarzły. Następnym razem będę wiedzieć. Co do kur u mnie zawsze mnóstwo kwok i siadają gdzie popadnie ale robię im w takiej ciemnej budzie gniazdo pokładam jaja i siedzą aż do wylęgów, kaczce tez tak zrobiłam ale zamiast siedzieć rozwaliła gniazdo i chyba nic z tego nie będzie. W sumie jest bardzo wcześnie na wysiadywanie więc łudzę się że może wiosna znów zaczną nosić. Co do jaj i ich cholesterolu także słyszałam ale raz na rok kilka jaj kaczych mnie nie zabiją :) Najczęściej daje do ciast makaronu gdy robię do zupy :) Nie zmarnują się :)
    Utygan ja też wodnik jestem i to pełna parą ale widać nie tylko znak zodiaku nas charakteryzuje ale i charakter i wychowanie :) Ważne że ma się marzenia i cel w życiu a jakimi krokami idziemy do przodu czy przeskakujemy to i tak liczy się cel.

    OdpowiedzUsuń