Jeśli ktoś bywały tutaj, albo chcący zabyć, to niech koniecznie zapozna się z całokształtem zapisków warszawskiej fotografki. Mimo, że jechała bocznymi drogami to i tak nie widziała wszystkiego, co warto zobaczyć, bo trudno jest zobaczyć (to zaledwie powąchać) Podlasie za jednym razem wakacji. Ile wiosek, tyle światów, całych krain. Każda inna, a jednocześnie swoja, podobna i niepowtarzalna.
Niemniej przejeżdżała obok nas, z Czeremchy do Bobrówki, gdzie nocowała w uroczym zakątku, kolonii Turowszczyzna. I zakrętu do naszej wioski nie zauważyła, albo nie rozpoznała. Pewnie dlatego, że tablicę z nazwą wsi postawiono kilkadziesiąt metrów dalej od zakrętu!
Ja rzucam pomysł na nieco inne uproszczenie sobie, a jednocześnie urozmaicenie podobnych wakacji. Nie jeździć i oglądać ten cudownie pachnący świat przez szybę samochodu, lecz osiąść w jakimś miejscu i zwiedzać okolice osobiście, całym ciałem, na rowerze. Wieś w tę, wieś w tamtą stronę, dwie wsie, trzy. Może być zadziwiająco, a ile świeżego powietrza do płuc wpadnie? I cudownych spotkań ludzkich i zwierzęcych oraz pogodowych się wydarzy? Ile ciszy przeniknie duszę? Zapewniam, żadnej nudy nie byłoby. Samochód, miasto, cywilizacja, głowa i serce mogłyby całkowicie odpocząć.
Zapraszam po wyróżnienie na mojego bloga, choć się nie zdziwię gdy nie będziecie miały czasu...
OdpowiedzUsuń... magiczne Podlasie ...
OdpowiedzUsuń