15 marca 2012

Praca i nagroda


Zimny wiatr nie sprzyjał pracy na dworze. Ale zaczęłyśmy pomyślnie mocowanie śrubami zawiasów na furtce, zbudowanej przez nas już w zeszłym roku. Najpierw starannie obejrzawszy robotę majstrów przy dwóch innych furtkach do koziej zagrody i przy wejściach do boksów. Zmarzłam jednak dość szybko i z bólem głowy wróciłam do chaty piec rozpalać.
Ogłoszenie dane w prasie lokalnej zaczęło przynosić rezultaty. W ciągu dwóch dni czwórka dziewczynek poszła na swoje. Nieco to uspokoiło przepełnione i przez to nerwowe Kaziuki, a nam usprawniło obrządek. Doimy już Kazię i Misię. Nie są jeszcze w pełni swoich możliwości, bo te nadejdą po wyjściu stada na zielone pastwisko, ale dają razem dziennie (tj. w dwóch udojach) ponad dwa litry mleka. No, nie są to nasze rekordzistki...
Zajadam się teraz świeżym twarożkiem z zielonym szczypiorem, który rośnie z posadzonych w doniczkach cebul i z tartym chrzanem. Popijając kawą zbożową gotowaną na pełnym kozim mleku.
Kury i psy piją z apetytem wzmacniającą po zimie serwatkę.
Po południu poszedł pod siekierkę następny kogut. Zbliża się szybko czas lęgowy i musimy się pozbyć nadmiaru samców, aby nie było pustych jaj. Tak, sprawdziłyśmy już raz popularne na wiosce twierdzenie, że im więcej kogutów tym słabsza wylęgalność, rzeczywiście tak było. I musi być w tym jakaś ważna obserwacja.
Na kolację dziś zatem rarytas, świeża zdrowa kurza wątróbka z cebulką!

3 komentarze:

  1. Ojej...To ten biedak, co na tym zdjęciu ? :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Świeży twarożek z zielonym szczypiorkiem! Brzmi bosko!!!
    Co do kogutów to mam z nimi niemiłe doświadczenia. Raz teściowie jednego takiego mięli na podwórku, ze trzeba było się oganiać widłami, tak każdego atakował. I też na rosół poszedł...

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż ślinka płynie, kiedy piszesz o tych wiktuałach z koziego mleka...:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń