Nasza gmina ma swoje miejsce od czasu do czasu błyskające w medialnej przestrzeni kraju. Latem jest to oczywiście festiwal muzyki folkowej, tzw. przez miejscowych "folki", no i jeszcze kilka innych imprez, które dołączyły (muzyka ukraińska i teatry wędrowne). Ale i zimą pojawiają się prze-błyski. Niedawno Polsat puścił w porze największej oglądalności, tj. w dzienniku wieczornym reportaż, pokazujący zapomniane dawne "piękno" naszej gminnej stolicy (w postaci starego niszczejącego dworca kolejowego). Gwoździem reportażu zaś był fakt, iż nasz Wójt odkopał jakiś zagrzebany w segregatorach urzędu przepis sprzed 5 lat i na jego mocy powołał do życia... Drużynę Pierścienia!
Nie wiadomo kto jest jej członkiem, ale wiadomo (z owego reportażu tv), że członkowie drużyny mają do użytku 9 par gumofilców, dwa rowery marki nieznanej (nie zdziwiłabym się, gdyby to była ukraina), kilka latarek oraz odkurzanych starannie raz do roku od czasów zimnej wojny przyrządów mierzących poziom skażenia radioaktywnego. W takim razie nic już nam nie straszne. Ani 5-metrowe śniegi, jakie spadły na Alasce, ani wielka fala, jak ongiś we Wrocławiu. Tajemnicza Drużyna w gumofilcach czuwa!
Poważniejąc dodam, jako ciemno-widz, że takie drużyny mają coraz większą rację bytu i powinno zacząć się o tym poważnie myśleć, bowiem klimat zacznie niedługo fikać nieprzewidywalne koziołki. Tylko lokalnymi siłami ratowniczymi będzie można utrzymać jaki taki porządek i poczucie bezpieczeństwa. Kiedy? Myślę, że już za parę lat...
No, i podaję obiecany link do (na razie niestety tylko 1 części) filmu o Ginących Rzemiosłach, jaki w minionym roku powstał dzięki GOK-owi w Czeremsze. Można tam się dopatrzeć kawałka naszego małego świata, he. I dziewczyny w czerwonej koszulce pomagającej wyciągnąć owcę z obórki do strzyży... Wsio do muzyki lokalnego zespołu Czeremszyna. Adres brzmi: http://www.youtube.com/watch?v=laTTW0CrzRE
I dla ubarwienia swojskich przekazów telewizyjno-filmowych warto popatrzeć, jak Klaudiusz walanki na swojej wiosce naszedł. Tu od siebie dodam, że ów sławny gumofilc na zimę się nie nadaje w ogóle do użytku, chyba, że na ślizgawkę po śniegu. Nie ma to jak walanki. Może warto rozpracować na nowo technologię...
Alez mi przyjemnosc tymi Ginacymi Rzemioslami sprawilas Ewo, jako ze ja wielka fanka jestem!
OdpowiedzUsuńpozdrowienia z cieplej (+16!) Anglii
Czeremchę słyszeliśmy na festiwalu "lemkiwska watra" w Żdyni. Świetna kapela. A film równie świetny! Dzięki za podpowiedź.
OdpowiedzUsuńGumofilca będę bronił! W głębokim mokrym śniegu wszystko przemoknie. Oprócz niego właśnie.
"Śliskowatość" w śniegu żadnego przecież znaczenia nie ma!
Pzdr.
Jak to nie ma! Spróbowałbyś wiadro wody do obory z domu w nich zanieść, to byś inaczej gadał. ;-) Fiku fiku bęc. ES
OdpowiedzUsuńAaaa, jak ścieżka wyślizgana i zalodzona, to masz rację! :D Ale pójdź w jakichś innych butach na kilka godzin do lasu w kopny śnieg! Później to człowiek ma ochotę przed gumofilcem kadzidełko zapalić i pokłony bić! :DDDD Pzdr.
UsuńRozmarzyłam się przy tym filmie o ginacych rzemiosłach, jeśli chodzi o walonki, sama jeszcze goniłam w takowych u mojej babci na wsi, bo tato od znajomego Ukraińca zakupił. Nie ma nic lepszego. A jak śnieg mokry, to zakładało się na walonki, taki gumowy, krótki kalosz. :)
OdpowiedzUsuńRozrzewnił mnie ten film, pamiętam dawną, moją wieś rodzinną, jak przychodziły kobiety prząść, drzeć pierze, robić na drutach; moja mama też przędła, a teraz nie ma już mamy, kołowrotek tylko zdobi kąt chatki, a ja nie nauczyłam się tej sztuki i żal. A głosiki dziewczyn z Czeremszyny jak dzwoneczki, piękne, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMario, jesteś wszak podróżniczką. Przyjedź do mnie latem, na chwilę, po strzyży. Poprzędziesz, że hej. Nie taki diabeł straszny, a przędzenie jest super na długie zimowe wieczory w Twej chatce. Wełny u mnie dostatek
UsuńNie wiem, czy możemy tak gościć się u Ewy, ale dziękuję Ci za zaproszenie, bardzo to kuszące, może kiedyś zawitam, pozdrawiam Cię serdecznie, a Kresowej Zagrodzie dziękuję za gościnę.
UsuńNa żuławskich ziemiach walonki to podstawa! Ciepło i nie przecieka:-))) A pamiętacie symboliczną scenę z filmu "Wino truskawkowe"? Kiedy to główny bohater w jednej z ostatnich scen dostaje walonki właśnie i wiadomo już, że jest "swój", a nie "obcy"? Kocham ten film:-)))
OdpowiedzUsuńAsia
Nie widzialam! Ide poszukac na ebayu natychmiast :)
UsuńA.
Dzięki za ten link do filmu. Wzruszyłam się. Też tak sobie siedzę i przędę nić z wełny moich owieczek. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmuzyka..ach, muzyka!
OdpowiedzUsuńpożyczam od Was ten film do siebie na bloga, zresztą znalazłam już dalsze części II i III i siadam do oglądania. Piękne to! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńA ja od Ciebie pozyczylam do siebie ;)
Usuń