19 marca 2011

Pełnia dopełnia

Spieszę donieść, że pełnia księżyca w swym dzisiejszym ekstremum przestała przeć i narastać, a rozpostarła pięknie skrzydła i dopełniła wszelkie ostatnie napięcia w sposób spokojny, acz niespodziewany i na koniec za-dziwny.
Nie było już trzęsienia ziemi, rewolucji libijskiej, wybuchu reaktora, lecz dzień rozpoczął się niespodziewanie udaną transakcją. Chłopaki wioskowe zwiozły nam i rozładowały na podwórzu furę gałęziówki sosnowo-brzozowej i nawet mogą na kasę poczekać. Cena uczciwa, a fura słuszna, choć gałęzie cienkie. Ale co tam, szybko dadzą się pociąć na krajzedze, przeschną pod daszkiem przez lato i jesień i na zimę do palenia w ścianówce jak znalazł.
Ania pobuszowała trochę z ankietami po którejś sąsiedniej wiosce, coś tam na piśmie uzyskała, choć wiele osób odmawia i nie wyraża żadnej chęci dzielenia się z państwem, choćby statystyką się mianującym, swoim poczuciem rodowej tożsamości, to ich najsłuszniejsze i najgłębsze prawo do prywatności, które w pełni popieram.
Potem telefon od jednego dawno nie słyszanego, i wizyta drugiego znajomego, co chce przenieść się z miasta na wieś i jest w trakcie tego, co my już mamy za sobą. No, każdy ma swoje tempo i porę. Niekiedy sam proces decydowania się zabiera najwięcej czasu, a działanie idzie jak z płatka. Albo na odwrót. Lub różnie. Zależne od temperamentu.
Niektórzy mocni są w gębie, w puszeniu pawiego ogona, w projektowaniu i w ideologizowaniu swoich przedsięwzięć, niektórzy podążają do przodu małymi ale cierpliwymi i nieustępliwymi kroczkami, a niektórzy mówią, mówią, a potem działają i mają. Są też tacy co nie mówią nic i nic nie mają, lub mają, a nic o tym nie mówią, bo im to do niczego niepotrzebne, ale nie o tych mi chodzi.


Szalowanie pokoju posunęło się znacznie, jeszcze jeden dzień pracy i będzie ok. Moim zadaniem dodatkowym było uszczelnienie szpar pomiędzy dylami ścianowymi. Pomimo oszalowania zewnętrznego, warstwy folii i wełny mineralnej powiew chłodu był tam wyczuwalny. Upchnęłam w szparkach czubkiem noża pakuły lniane i resztki wełny owczej, jakie znalazłam w chacie. Powiew ustał.
W starej części domu nie ma tego problemu, gdyż dyle są uszczelnione suchym mchem i nie przepuszczają niczego z zewnątrz. W nowej - dzisiejsi cieśle nie uszczelniają ścian niczym, tłumacząc to zewnętrzną szalówką i wybijaniem ścian płytami od wewnątrz, więc po co się trudzić, mech to taka przestarzałość, że śmiech zbiera, albo - jak napierać - proponują piankę, która wygląda ze szpar nader paskudnie i wykrusza się łatwo. Na piankę się nie zgodziłam, ocieplenie zewnętrzne nie sprawdziło się jako uszczelniacz, zatem zastosowałam stare sprawdzone sposoby, wełna i len. Można też gliną, ale w tym wypadku szczeliny były zbyt ciasne, aby móc z gliny zrobić właściwą zaporę.

To co za-dziwne wydarzyło się w porze drugiego dojenia. Mianowicie przeleciał nad naszą zagrodą wielki podwójny klucz dzikich gęsi. Lecz sunących, o zgrozo! o dziwo! o Panie Boże! na odwrót względem pór roku... Mianowicie leciały z północy na południe...
Nie wiem, co o tym myśleć mam. Czy to zwyczajne-bo? Nigdy takiego cuda nie widziałam, aby na lato ptaki odlatywały z północy w ciepłe rejony. Ale może czegoś nie zauważyłam, nie wiem, a jest to tutaj całkiem normalne...
Generalnie, na taki widok jesienią stary Mikołaj mówi: idzie zimno... A co teraz powie, jak go spytam?

No, i na koniec dnia pierwsza sałatka wiosenna ze świeżasa koziego dopełniła pełni. Ser, przedwczoraj zrobiony, pokrojony w kostkę, ogórek, pomidor, cebulka, oliwka i oliwa z pestek winogronowych plus przyprawy. Mniam!

6 komentarzy:

  1. Może rzeczywiście ptaki głupieją ze względu na tę szczególną pełnię. Dziś księżyc jest, podczas pełni, najbliżej ziemi od kilkunastu lat. Istotnie, na niebie wydaje się być ogromny.
    Ja nie wiem, czemu, może faktycznie to jakiś układ planet przy urodzeniu, ale okropnie podczas pełni rozrabiam :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj!
    Podczytuję Cię z przyjemnością, bo ja też lawiruję w kierunku wsi. Zaliczyłabym się chyba do tych co ciągle mówią, a nic nie robią ;). Ostatnio usłyszałam od przyjaciół, że ja się na "tą wieś" przeprowadzam odkąd pamiętają hihihi, a ja doszłam do wniosku, że w tym tempie, chyba się tam przeniosę dopiero na starość ;) Myślę że jest tak jak piszesz - potrzebny jest ten właściwy czas :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas perygeum Księżyca za tak grubą warstwą chmur, że ani promyczek nie doleciał. Co fajne i poniekąd dziwne - spaliśmy w nocy bez problemów. Zupełnie, jakby wcale pełni nie było...
    Miło czytać, że u Was samo dobro.
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  4. tak, pochmurno się zrobiło. Po jednym słonecznym dniu, gdy na niebie pojawiły się chemiczne smugi, szybko zrobiło się szaro i chmurzasto. Czy i u was ptaki lecą na odwrót?

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam.Drugi dzień wczoraj obserwowałem gęsi lecące z północy na południe.O co chodzi?Może dr.Kruszewicz byłby w stanie to wyjaśnić? Ja pomimo wieloletnich obserwacji przelotu ptaków spotykam się z tym zjawiskiem pierwszy raz.Pozdrawiam Kresową Zagrodę - (prawie sąsiad)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Marku=prawie sąsiedzie ;-) Ciekawam jak duże jest owo prawie. Moim zdaniem coś się zmienia w magnetosferze planety, na co już w zeszłym roku moje kozy zawsze mające ruję jak w zegarku, zareagowały przyspieszeniem o półtora miesiąca. Co ciekawe, świetnie przeczuły pogodę tej zimy. Podczas wykotów sylwestrowych było ciepło i koźlęta dorosły zanim przyszły silne i długie mrozy, właśnie w czasie gdyby kociły się w zgodzie ze swym rytmem. Nie znam się jednak na trasach przelotów ptaków. Być może przecież było to krótkie zaburzenie związane choćby z super-księżycem, pełnią i przesunięciem się osi ziemskiej o 10 cm po trzęsieniu ziemi blisko Japonii. Diabli wiedzą. Ale zmiany idą potężne i przyroda reaguje. O tym nie powiedzą w tv i radiu na pewno. Pozdrawiam serdecznie, Ewa S.

    OdpowiedzUsuń