30 marca 2011

Zmiana rytmu

Niekiedy czas przyspiesza i zmienia takt. Tak jest od wczoraj i ma potrwać jeszcze jutro. Takt trójkowy zatem.
Wczoraj wybrałyśmy się do pani Leny, jednej z naszych zaprzyjaźnionych Starek i po krótkiej rozmowie i przedstawieniu naszej chęci zostałyśmy nowymi właścicielkami, no, dziedziczkami, drewnianego krosna. Stało toto biedne, zakurzone już ze 40 lat w stodole, rozłożone na części, pani Lenie żal było toto spalić w piecu, bo kiedyś pięknie służyło i ktoś się napracował, żeby toto zbudować. Nawet nie ruszone przez korniki, zgniliznę czy próchno okazało się. Za ile?
- Ja za darmo chętnie oddam, jeśli ma komuś jeszcze posłużyć - stwierdziła pani Lena. Zatem ustaliłyśmy wymianę świadczeń. Ona nam krosno, my jej od czasu do czasu mleczko, serek i jajeczko podrzucim. O, na takie rozwiązanie chętnie zgodziła się.
Sprzęt okazał się idealnie pasujący do naszego samochodu i idealnie zmieścił się w pace. Dostałyśmy jeszcze 2 worki zalegającej od lat wełny owczej i pakuł lnianych. Posłużą do zaizolowania tego, co jeszcze pozostało nieuszczelnione w chacie.
Pani Lena, bliska już osiemdziesiątki, w filozoficznym nastroju jest od lat.
- Na was też to przyjdzie - rzekła - że człowiek żegna się ze wszystkim i nic mu już niepotrzebne z tego, za czym kiedyś tyle ganiał. I rozdaje, przekazuje, żeby tylko się komuś przydało.
- Tak, kiedyś i ten rower, ło, mój mąż sobie wyszykował pięknie, nowe ogumienie założył, naoliwił, cieszył się, wsio chodziło jak w zegarku, i już nie ma go tyle lat, a rower ciągle tu stoi, kurzy się, rdzewieje. Wszystko odchodzi, zmienia się,człowiek żegna się z tyloma rzeczami i sprawami! Nie ma i już.

Krosna wylądowały na razie w garażu. Wymagają wyszorowania, doczyszczenia z wieloletniego kurzu. Potem zwołamy komisję Starych Kobiet i niech przypominają sobie, jak to się składa i jak pracuje.

No, a dzisiaj majstrowie wpadli dwaj z pomagierem. Założyli podłogę w trzecim pokoju, ocieploną pod spodem steropianem i dokończyli montaż ciągu kuchennego, tj. przycięli i dokręcili blaty, baterię kranową (z którą był pewien problem, braku śrubki, i już został załatwiony, bo śrubkę i uszczelki w Hajnówce kupiłyśmy) i zamocowali solidnie zlew. Uf.

4 komentarze:

  1. Piękny gest pani Leny, tak to w życiu jest, że gromadzimy te przedmioty, potrzebne i niepotrzebne, obrastamy w nie, a tak niewiele nam potrzeba Na pewno jeszcze Wam posłużą, a Ania tka przecież na krosnach. Kiedyś poprosiłam Mamę, żeby zapytała, czy ktoś nie ma niepotrzebnych, starych, użytkowych przedmiotów, a ona roześmiała się i powiedziała: No coś ty, ludzie powiedzą że moja córka zdziwaczała, stare klamoty zbierać... i koniec. Ale z domu zabrałam takie strychowe, zakurzone i niepotrzebne przedmioty. np. działający kołorowtek mojej babki, do przędzenia wełny.
    Pozdrawiam serdecznie, długo już do Was zaglądam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam . No i stało się :). Doszedłem od początku do końca tego bloga, czy może odwrotnie. Ciągle marzyłem i marzę o takim gospodarstwie. Może kiedyś się uda:). Na razie będę stałym czytelnikiem. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń