11 października 2010

Jesienny umiar

Jabłka zostały zebrane, zeżarte lub zgniły. Ich śladowe byty przyciągają do sadu dziki. Widać w trawie zryte ślady, nawet pod płotem od strony drogi i bramy! Wczoraj późnym wieczorem dziwne chrumkania spod chaty od strony pola wystraszyły spośród akacjowej gęstwy Jaśka.
Poza tym zimne noce i przymrozki ściągają dzikie ptaki bliżej domostw. Zaczęły zaglądać na taras i do obejścia stadka bogatek, sikorek ubogich, wróbli i pliszek. Bardzo to miły i rozweselający widok. Tacy goście zawsze przywołują na moją twarz uśmiech.

Lubię jesień. Palenie w piecu nie męczy mnie. Nie jest jeszcze intensywne, jak w zimie. Znikają przede wszystkim dokuczliwe owady. Oczywiście bywają, ale w ilościach do pominięcia. I jeśli tylko gryzonie są pod kocią kontrolą można bytować beztrosko.
Oprócz tego, co z lasu wyłazi i chrumka. Mam nadzieję, że do obejścia nie wlezie i nie natknę się na jakiegoś potwora w drodze do wychodka. Z którego w nocy przy okazji pasjami w gwiazdy patrzę. Teraz widoczne świetnie jak na dłoni.

17 komentarzy:

  1. Tak trochę nie do końca na temat (choć dzik to w sumie zmodyfikowana świnia ;)

    Wiesz może czy ludzie jak hodują na mięso świnie rodzaju męskiego w Twoim rejonie to je kastrują czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że kastrują. To polepsza smak mięsa, ponieważ mięso knurów ma naturalny odór, czasem trudny do zniesienia (i zjedzenia). Wyjątkiem są egzemplarze przeznaczone na reproduktora. Oraz tzw. wnętry, którym zawsze przy kastracji jedno jądro zostaje w brzuchu i paradoksalnie one reprezentują samczy gatunek w chlewie. Na tyle, że czasem daje się to wyczuć w smaku i zapachu mięsa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba coś się Panu Majdzie"rąbneło"z tą zmodyfikowaną świnią.Jest troszkę inaczej,to dzik na drodze hodowli(nie modyfikacji)stał się zwierzątkiem domowym i schabowym.Nie wróżymy Panu sukcesów w działalności rolniczej,to nie tylko chęci,ale i wiedza połączona z praktyką(zdobywana latami).

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę Ci zakończenia akcji zbierania jabłek :-) Ja od jutra znów do roboty. Może drugą tonę uda się zebrać. Do mnie też do sadu dziki zachodzą. W nocy słychać kwiki i chrumkania, a rano tylko poryta ziemia poświadcza ich nocną obecność. Mamy też borsuka i lisy pod samym nosem. Nasz kot nie stoi na wysokości zadania i żyje z myszami w jakiejś dziwnej symbiozie, natomiast lisy skutecznie wybierają gryzonie tak, że tylko pojedynczym sztukom udaje się przemknąć do domu. Fajnie żyje się na wsi. Mogę tak godzinami pisać :-) Ale to już będę u siebie pisać :-))) Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Losie alpaków, a ja wróżę. ;-) Praktyka zawsze jest do zdobycia, a poglądy do zmodyfikowania i udoskonalenia.
    Pozdrawiam wszystkich
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszamy że może zbyt obcesowo, ale wydaje nam się że przemilczanie popełnianych przez Pana Majdę błędów z całą pewnością nie przyspoży mu ani wiedzy,ani praktyki.Wiemy że na blogach obowiązuje tak zwana polityczna poprawność, kadzenie i notoryczne(niby) nie zauważanie "byków".Jeśli u Was panują też takie zwyczaje postaramy się zamilknąć.I na koniec skoro już o nie klaskaniu błędom ,Los alpaqueros jest liczbą mnogą nazwy własnej alpaquero-czyli w krajach andyjskich "ktoś kto hoduje alpaki".Nie ma to nic wspólnego z losem alpak.
    Pozdrawiamy i liczymy że warto się uczyć(nawet na blogach :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Losie, (jest to żartobliwe spolszczenie obcego, często tak robię i wymyślam imioniska), myślę, że wytykanie błędów Wojciecha mieści się w ramach przyjaznej krytyki, lecz nie widzę powodu, aby wprowadzać takie fachowe dyskusje na moim amatorskim blogu. P. Wojciech ma swój blog i pewnie chętnie się dowie w czym popełnia błędy i jakiego rodzaju. Mnie to niekoniecznie wiedzieć.
    Nie lubię atmosfery krytykanctwa. Może być dyskusja, ale na temat. Istnieje też coś takiego jak czepialstwo, zarozumiałość, albo ktoś może mieć przykre emocje z racji niespełnionych ambicji własnych. Nie dociekam. To wasza (twoja) sprawa.

    Co do innych kwestii. Tak sobie myślę, że kiedy młody człowiek ma wizję to dobrze, gdy zaczyna ją realizować. A realizując uczyć się od rzeczywistości i zmieniać (modyfikować, ha!) koncepcję. Sztywne trzmanie się obranego teoretycznie kierunku przynależy fanatykom i charakteropatom. A o to Wojtka nie podejrzewam.

    Czasy się zmieniają, Los. Biodynamika nie wypaliła w latach 80-ych, zanikła. Ale teraz nieomal drzwi mi się nie zamykają od ludzi z wielkich Miast, którzy chcą kupić ziemię, byle jaką, i osiedlić się na wiosce, i robić na roli.
    I to jest ta siła, której nie miała biodynamika, startując. Nie było chętnych ją praktykować w większej skali, brakło świadomości. Trzeba było je wypracować, i w sumie to się stało, różnymi drogami, od tamtych czasów.
    Teraz owi chętni praktykować rolnictwo, inne, niż tzw. produkcyjne, muszą przejść egzamin z wielu rzeczy, najprostszych i pewnie wielu z nich odpadnie prędzej czy później. Ale ci co mają ożywiającą ich wizję, myślę, że zdołają przetrwać.
    O ile wszystkiego nie przerwie "koniec świata" i ruina przyrody, która, niestety wygląda na nieubłaganie nadchodzącą. Ale nie nam to wiedzieć.
    Pozdrawiam i nie obruszajcie się tak łatwo, więcej luzu i poczucia humoru!
    ;-)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteśmy pewni że w tym momencie(publiczne niestosowne wywody)zaprzeczyła Pani temu co sama pisze.Ma Pani problem z odróżnieniem krytyki od krytykanctwa,a podobno "prawdziwa cnota,krytyk się nie boi".Obawiają się jej natomiast ci, co niewiele umieją a sprytnie(według nich)udają że jest inaczej.Na wsi zamieszkaliśmy 22 lata temu nie z powodu niespełnionych ambicji, ale po to by je spełniać w sposób niezrozumiały dla tych, co to w ostatnich latach wiedzeni MODĄ i mglistym pojęciem o tym po co,przenoszą się na wieś.
    Na temat biodynamiki i jej powodzeń i niepowodzeń nie chcemy z Panią dyskutować,gdyż jak sama Pani napisała pisze Pani amatorsko i pewnie poza nazwą niewiele Pani wie o w/w.
    Jeśli chodzi o detale to właśnie one zdradzają małość i nieuctwo rozmówcy,bo diabeł tkwi w szczegółach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witajcie, jako współwłaściciel bloga, co prawda bardziej milczący chciałabym się włączyć w dyskusję. Pana Wojtka często czytałam z uśmiechem na ustach, myśląc że jego teorie czasami są zbyt ..., ale po namyśle wiem że jeśli przynajmniej 20% wprowadzi w życie to doświadczenia zdobyte w tym czasie może dość znacznie zweryfikować jego poglądy. A jeśli będzie wyciągał wnioski za kilka lat przeczytamy pewnie trochę inne wpisy. Los alpaqueros, pewnie macie trochę więcej praktyki, pewnie Wasza wiedza pochodzi z innego okresu, ale przecież trendy się zmieniają.
    Studiowałam jakiś czas temu nauki rolnicze, jednak wiem że gdybym na bieżąco śledziła prasę, badania etc.... wiele tez które wtedy wydawałoby się oczywistych i bezdyskusyjnych straciło dużo na swej oczywistości. Ja jako praktyk cenię ponad miarę wprowadzanie teorii w czyn, a wydaje mi się że P. Wojtek podąża po tej ścieżce w miarę swoich możliwości i potrzeb.
    A przecież spór co było pierwsze jajko czy kura nadal pozostaje otwarty :-). Miłego dnia. Ania

    OdpowiedzUsuń
  10. @Los alpaqueros
    Witam, mój chwilowy brak odpowiedzi był tym, że nie śledzę cały czas wszystkich komentarzy na wszystkich blogach, które obserwuję.

    Na moje szczęście we wróżby żadne nie wierzę.
    Nie wiem czy szanowni Los Alpaqueros zauważyli, ale w mojej wypowiedzi "Tak trochę nie do końca na temat (choć dzik to w sumie zmodyfikowana świnia ;)" użyłem emotikony z przymrużonym okiem co oznacza w języku internetowym żart, przymrużenie oka. Dziękuję, szanownym Los Alpaqueros, że tak bardzo troszczą się o mą wiedzę z zakresu rolnictwa.

    Chciałbym na łamach tego bloga poinformować, że mam świadomość, że to świnia (zwierzę udomowione) pochodzi od dzika (zwierzęcia dzikiego). By sugerować, że ktoś, kto ma choć odrobinę wiedzy nt. ewolucji, genetyki i rolnictwa (a za taką osobę się uważam) nie wie, że to świnia pochodzi od dzika jest przejawem bardzo dużej nieżyczliwości. Tego uczą chyba w podstawówce.

    Mówiąc niepoprawnie politycznie (tak jak chyba lubicie) czepiacie się o pierdoły uważając mnie jednocześnie za idiotę, który nie wie, że świnia pochodzi od dzika.

    @Ewa
    Dzięki za odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  11. Spoko spoko Orinoko ;-)
    Świnia to świnia, czy dzika czy hodowlana. Świnie czasem uciekają do lasu, wyrasta im szczeć, mnożą się z dzikami i dobrze im tam. To ten sam gatunek, zwyczajnie. Zależny od warunków.
    Zatem co od czego pochodzi to chyba zbędne łamanie sobie głowy.
    Pozdrawiam
    Ewa
    (he, ja we wróżby też nie wierzę... chociem wróżka)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hm ,ale ta świnia pozostaje dalej świnią domową tyle że zdziczałą,tak jak zdziczały pies nie stanie się wilkiem.Łamać głowy nie trzeba dawno już sobie połamali paleozoolodzy.To właśnie w tych szczególikach tkwi sedno miła Pani Ewo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wątpliwości jednak nie ma starożytna Księga I-Cing, gdzie świnia jest jedna, czy dzik, czy hodowlana. Raz oznacza chciwość, pazerność i głód, raz bogactwo i planowany rozwój. Tak jak człowiek kulturalny może zdziczeć w nieludzkich warunkach, a dzikus nabrać ogłady w cywilizowanym otoczeniu.
    Poza tym owa świnia uciekinierka to może i wróciłaby do chlewa, ale jej dzieci?
    Jak wtedy nazwać świnię, która wróciła do lasu, zmodyfikowaną świnią? a dzika, który dostał się do chlewa i tuczy się, zmodyfikowanym dzikiem? Czy na odwrót? Ot, zagadka. Może nie paleozoologiczna, ale językowa na pewno.
    ;-))))))
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  14. Riannon, borsuk blisko domu? Właśnie żem się edukowała na wikipedii odnośnie łasicowatych i innych. Lisa już zaliczyłam. Nawet wilka cztery zimy wstecz. Teraz odkryłam, że zwierzątko, które odkryłam w krzakach przy domu martwe, to nie była kuna, a łasica, drobniejsza, mniejsza, z białym brzuchem. I chroniona. A tu coś ją zamordowało. No, i od wczoraj mam zagwozdkę. Bo pies odkrył w inspekcie jakieś zwierzątko, które wkurzyło się i wyskakiwało z nory głośno krzycząc. Podeszłam, zobaczyłam z buźki, bo nie całe, i na moje oko, chomik. Teraz ów "chomik" (głowy jednak nie dam) uciekł ze swej norki i kręci się blisko domu, co widzę po psie. Ukrywa się w drewnie na tarasie, albo blisko tunelu foliowego. Uparty mały wściekus. Przygody...
    Pozdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  15. Od zeszłej zimy dzikie zwierzęta bardzo dziwnie się zachowują. Pomimo, że mamy 5 psów, w tym jednego bardzo szczekliwego, nie przeszkodziło to rodzinie lisów osiedlić się kilkadziesiąt metrów od nas-w opuszczonej stodole sąsiada i korzystać z owoców naszego z sadu przez cały sezon. Lubimy je, bo wyżarły myszy z okolicy i mogłam obserwować wiosną miot młodych lisków urozmaicających swoją dietę naszymi czereśniami. Borsuk natomiast mieszka niewiele dalej i widujemy go w świetle latarki, gdy chodzimy na ostatnie spacery z psiakami. O dzikach buszujących tuż za furtką, czy sarnach, bażantach nawet nie wspominam, bo to standard. Ciekawostką są popielice-niezwykle rzadkie stworzenia w naszym kraju. Mamy jakąś enklawę chyba, bo wchodzą nam prawie do domu.
    Ciekawa jestem tego Waszego "chomika". Jak zidentyfikujesz go, to napisz, co to jest.

    OdpowiedzUsuń
  16. "Chomik" zniknął, więc nic więcej nie mam do powiedzenia. Zapewne uznał jednak, że zimowanie wespół z psami i kotami pod domem jest dla niego zbyt ryzykowne.
    Co do lisów, nie masz kur, więc możesz je lubić. Ja niestety mam inne doświadczenie...
    ;-(
    Pozdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń