16 października 2010

Biodynamiczna permakultura

Ania wystartowała wczoraj z samochodem i odstawiła go do zakładu naprawczego, z którego stale od kilku lat korzystamy. Okazało się, że pękł tylny drążek skrętny, a nowy będzie kosztował ok. 600 złotych. Na allegro znalazłyśmy prędko prawie 3 razy tańszy, lecz trzeba poczekać na dostarczenie go. Zatem samochód unieruchomiony został do co najmniej przyszłego wtorku.
Anna wróciła kombinacją komunikacyjną: autostop + autobus + pieszkom.
Dziś kleimy terakotę w kuchni.

Tymczasem ja w wolnych chwilach wracam do tematu biodynamiki. W polskim necie temat jest słabo rozwijany. Nic dziwnego, że permakultura go zdominowała i zawładnęła szybciej umysłami młodych ludzi, gotowych uciec z Miasta na Wieś. Stała się hasłem rozpoznawczym, które rzucone pozwala zidentyfikować się nawzajem i określić stosunek do świata i życia, ducha i Boga. Biodynamika nie ma tej siły, choć właśnie na boskie siły i harmonię z żywą Ziemią najwięcej się powołuje.
Biodynamika stała się składową permakulturowych teorii i jest tym, czym alfabet dla języka, którym przekazuje się różne od siebie treści.
Od lat 80-tych, gdy w Polsce zaczął się ze sporym impetem reklamowym ruch biodynamiczny (on pierwszy wprowadził do naszej mowy określenie ekologii, które to określenie dzisiaj ma całkiem przeinaczony względem swego źródła sens), powstało trochę gospodarstw tego typu, ale i wielu działkowiczów wie od tamtej pory co to kalendarz biodynamiczny, sprzyjające i niesprzyjające sąsiedztwo roślin, kompost, preparaty ziołowe oraz co niektórzy rozumieją biodynamicznie=ekologicznie samowystarczalność w gospodarstwie. Czyli kwestię hodowli zwierząt, właściwego ich karmienia wyprodukowaną karmą, a potem nawożenia gleby uzyskanym od nich nawozem kompostowanym.
Ponieważ co nieco znam się na astrologii i posiadam w bibliotece stosowne książki do wyznaczania faz i położenia na tle zodiaku planet, w tym Księżyca i Słońca, i ja w tamtych czasach sporo liznęłam owej wiedzy. Choć stosować stale raczej nie stosowałam, tyle co przy sianiu grządek na działce rodziców.
Tym niemniej znam do tej pory sporo osób, właścicieli niewielkich ogródków, które kalendarz biodynamiczny stosują i rozumieją na czym polega, choć nie umieją sami go wyznaczyć i korzystają z różnych kioskowych wydawnictw oferujących go na każdy rok.
Niedawno pani P. uświadamiała mnie co do faz księżycowych w zbiorach i przy siewie. Jest miłośniczką swoich ogródkowych upraw warzywnych. Powołuje się też na niego pani Nina, instruktorka z naszego GOKu.
Co do nas: Ania, jako absolwentka konwencjonalnej polskiej uczelni jest nieco oporna względem magicznych (czyt. nie-naukowych) technologii, ale jednocześnie... zapytowywuje mnie dość często, czy Księżyc jest teraz korzeniowy, owocowy czy może dobry dla kwiatów. I niekiedy podejmuje decyzje w związku z tym. Choć w naszym wypadku, gdy jest się zależnym od maszyn innych ludzi (siew i zbiory) i ich terminów, zgranie tych prac z fazą księżycową jest najczęściej niemożliwe i zdane na los szczęścia.
Ciekawe byłoby poznać szczegółowo i rozsądnie historię przekształcenia się (?) lub wpływu bezpośredniego idei i praktyki biodynamicznej w permakulturową. I na ile jest to tylko zmiana nazewnictwa i uproszczenie zasad, a na ile usamodzielnienie się nowych odkryć, które wyrosły i może przerosły koncepcję Rudolfa Steinera.

O biodynamicznym rolnictwie (ideach im przyświecających, samym twórcy i jego naśladowcach) wartościowy artykuł, autorstwa prof. Prokopiuka znalazłam w necie pod adresem:
http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/rozwidlone_sciezki/prokopiuk_rolnictwo_biodynamiczne1.htm

Trochę informacji na popularnym poziomie o biodynamicznej uprawie ogrodu w dwóch artykułach Beaty Romanowskiej. Pierwszy jest pod adresem:
http://www.se.pl/kobieta/dom-wnetrza/ogrod-biodynamiczny-cz-i_53944.html
a drugi na tym samym portalu.

12 komentarzy:

  1. Przynajmniej ja tak rozumiem permakulturę, że to jest sposób projektowania.

    Niektórzy permiacy stosują biodynamikę, niektórzy nie. Wiele osób wybiera sobie z całego repertuaru te metod, które im pasują. Taki Mollison (współtwórca pojęcia permakultury) powiedział, że jeżeli ktoś będzie w przydomowym ogródku uprawiał warzywa nie niszcząc ziemi, to już jest ważne. Jaką metodę do tego zastosuje czy wzniesione, ściółkowane grządki, czy biodynamikę czy głębokie przekopywanie czy jakiś miks powyższych to już kwestia preferencji. Sam preferuje wzniesione grządki z racji oszczędności energii oraz bardzo podeszłego wieku (ja mimo tego, żem młody, również :)

    Permakultura to jakby taki "zarys" w który wkłada się pasujące nam elementy układanki w celu stworzenia trwałych osiedli ludzkich. Biodynamika dla wielu jest niezwykle ważną częścią tej "zrównoważonej" układanki.

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak w ogóle to skoro księżyc ma wpływ na pływy na Ziemi (co spowodowane jest grawitacją), to dlaczego jego aktywność nie miałaby wpływać na jakość produktów czy skuteczność sadzenia/siania? Możliwe, że poziom wód gruntowych się minimalnie zmienia i to może mieć jakiś wpływ. Możliwe również, że to tylko tak luźna spekulacja.

    Dzięki za podrzucenie artykułu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do wpływów księżyca w sensie mierzalnym i i widzialnym czyli "szkiełkiem i okiem" to dodać trzeba wpływ na magnetyzm ziemski i delikatne bioprądy, aktywne w roślinach i glebie za pośrednictwem wody właśnie. Czyli wszelkiego rodzaju procesy biologiczne, enzymy itp. Nie można zapomnieć o związku z płodnością, czyli okresem rui, ciąży i porodu oraz mleczności u samic, i skorelowanych z nimi rytmami u samców zwierząt hodowlanych.
    Inne wpływy, odczuwalne psychicznie i duchowo tu pozostawiam w milczeniu, bo są czytelne i oczywiste jedynie dla astrologów i ludzi znających się na tej dziedzinie.
    Co do kalendarzy biodynamicznych, to wadą wielu z nich jest uproszczenie dat. Gdyż księżyc często zmienia znak w ciągu doby o różnej porze, podczas gdy w takim popularnym wydawnictwie stoi, że cały dzień np. jest pod znakiem liścia czy kwiatu. Pewnie, gdyby się wgłębić okazałoby się, że ważna jest też pora świtu, zatem pozorny ruch słońca na danym obszarze i dodatkowe obliczenia, ustawiające księżyc w odpowiedniej sferze nieba o wybranej porze działań rolniczych. Ale to temat teoretyczno-praktyczny na wyższym poziomie rozważań, dla niektórych "naukowców" (tj. ludzi wierzących w naukę rozumianą empirycznie) - o charakterze para-naukowym. ;-)

    Widzisz, dla ciebie permakultura to projektowanie ogólne. Lecz, gdy słucham różnych ludzi zainteresowanych tematem to mają o tym pojęcie raczej jako o nowoczesnej szkole rolniczej, dającej pełnię rad w każdej sferze rolniczego zajęcia. Może warto podkreślać co w takich poradach jest biodynamiczne, a co ściśle permakulturowe?
    I że permakultura tak naprawdę sroce spod ogona nie wypadła. Lecz ma powiązanie z całym wieloletnim zapleczem teoretyczno-praktycznym, z którego korzysta lub może korzystać, nie zmieniając swego charakteru.
    Pozdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, różni ludzie różnie to rozumieją. Podobnie jak z używaniem słowa ekologia. Wcześniej miało to dość konkretne znaczenie - nauka badająca zależności między organizmami i organizmami a środowiskiem. Dzisiaj to nawet papier do tyłka może być i często jest ekologiczny. Nie mniej skoro znaczenie słowa się zmienia, bo ludzie tak postanowili? Język to przecież coś żywego a nie ustalonego przez panów z Akademii Nauk. Możliwe, że los słowa permkultura będzie podobny. Czy to źle? Nie, bo to naturalne :)

    Masz rację. Permakultura sroce spod ogona nie wypadła a jest tej sroki młodym i zaczynającym być popularnym dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do naturalnych procesów zmieniania się sensu słów w obecnych czasach nie byłabym taka pewna. Jak myślę, w tym akurat wypadku wpływ zaczęła mieć reklama. Stało się to słowo zaczarowanym hasłem mamiącym konsumentów. Ktoś tak postanowił i tak zaczęto to poszczać. Ktoś (może grupa, korporacja), którym na rękę było zmienić sens tego słowa i uczynić jeszcze jednym szmatławym badziewiem w umysłach pospólstwa.
    Co do przysłowia ze sroką to chyba się pośliznąłeś, bo przyznajesz, że permakultura jest sroczym dzieckiem. A sroka, przypomnę, symbolizuje złodziejstwo (także idei, pomysłów), podstęp, pstrokaciznę i wrzaskliwość.

    Swoją drogą poczytałabym coś solidnego po polsku o historii powstania idei i praktyk permakulturowych oraz o tym CZYM ONA SIĘ ZAISTE RÓŻNI od biodynamiki i rolnictwa organicznego.
    Ludzie, którzy powtarzają to hasło jak zaczarowane zaklęcie wydają się być rzeczywiście zaczarowani, wziąwszy pod uwagę, że większość z nich ma rzadki kontakt z ziemią i przyrodą, większość jest wegetarianami i przyciąga ich przede wszystkim wizja wszystkodajnego leśnego ogrodu, a nie cały wielki zespół innych zabiegów i technik rolniczych, no i to ludzie miastowi, którzy na zasadzie tego hasła spotykają się i poklepują po ramionkach.
    Pozdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówisz - masz. :) Za kilka minut będzie artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla tych co będą czytać komentarze w dalekiej przyszłości chodzi o ten wpis:
    http://permakulturnik.blogspot.com/2010/10/czym-jest-permakultura-cz1-historia.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślimy że popełnia Pani podstawowy błąd,a młody kolega w swej niewiedzy nie zwraca na to uwagi,ale do rzeczy:
    Zawężasz biodynamikę do kalendarza i z tego co czytamy wątpliwej jakości.Jedynym licencjonowanym przez Demeter wydawcą kalendarza w Polsce jest p.Osetek i jego firma"Otylia".Jest to kalendarz opracowywany przez Marię Thunn.
    Biodynamika Rudolfa Steinera to przede wszystkim preparaty biodynamiczne,odpowiednie i sumienne ich stosowanie.To właśnie to powoduje że dzieciaki "mieszczuchy"wyrywają z biodynamiki kalendarz bo to jest najłatwiejsze,a sedno czyli preparaty których stosowanie wymaga wiedzy,praktyki i wielkiej sumienności odrzucają.
    Powiemy tak,naprawdę przeczytanie jednego czy drugiego artykułu nie czyni biodynamikiem.Pan Julian Osetek-ojciec polskiej biodynamiki wyśmiał by waszą dyskusję.Tu się liczy wnikliwa obserwacja,praktyka i wewnętrzna uczciwość.Dawno,dawno temu aby wejść do ,,Ekolandu"(pierwsza w Polsce organizacja założona przez biodynamików)trzeba było mieć poręczającego(sprawdzonego biodynamika)który ręczył za uczciwość(ale dziś to przecież się już nie liczy bo dla p.Majdy liczy się przecież tylko kasa),chcieli byśmy aby tacy właśnie, swej buźki nie wycierali biodynamiką o której nie mają pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Losie Alpaqóeros, tak sobie myślę, że powinieneś własną stronę założyć, gdzie może zdradzisz swoje wtajemniczenia odnośnie biodynamiki. Tam wyżyjesz się twórczo, na pewno znajdziesz fanów i klientów na twoją wiedzę, doświadczenie i osiągnięcia. I przestaniesz podgryzać korzenie innym ludziom, których nie znasz.
    O ile wiem, trzeba się zapisać, zapłacić składki pewnie i różne takie, żeby mieć wiedzę szczegółową o stosowaniu biodynamiki w praktyce, nie mówiąc o znakach towarowych i licencjach, które są wydawane i zapewne nie za darmo. I takiej strony, darmowo wtajemniczającej w recepty na preparaty i sposoby ich stosowania, nie będzie. Czy się mylę?
    Co do kalendarza, wiem ci dobrze, jaki jest polecany, ale wiem też ile i jakie są dostępne powszechnie. Stosują je osoby już wcale niemłode, które o biodynamice dowiedziały się w latach 80-tych.
    Nie będę też komentować twojego posta odnośnie działki biodynamicznej w rolnictwie i wielkim udziale w niej ciągle Niemców, którzy w innych warunkach gospodarczych i mentalnych sprawy zorganizowali już dawno i pilnują porządku i biznesu. Może dlatego w Polsce sprawy nie rozwinęły się tak, jak za zachodnią granicą, a jej przedstawiciele mają taki zgryźliwy charakter, jak nie przymierzając Ty (wy, pardon). Słowianie źle się czują w czymś, czego wymaga ordnung, diabeł ich zaraz opętuje.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że skończymy te daremne wymądrzania się, ok? ;-)
    Jeśli stworzysz i poprowadzisz wyż. proponowaną stronę lub bloga, bez złośliwych wycieczek ku innym, sama chętnie w niego zajrzę i nagonię ci chętnych i popularności. Inaczej nie będziemy się bawić.
    Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tutaj stronka, której autor stoi na pozycji, że biodynamika to ściema:
    http://biodynamicshoax.wordpress.com/

    Tutaj opis tego, że Rudolph Stainer (twórca biodynamiki) był rasistą:
    http://sites.google.com/site/waldorfwatch/steiners-racism

    Oczywiście fakt, że był rasistą nie musi powodować, że jego teorie są błędne - ot to tylko taka ciekawostka.

    Uwaga techniczna - byłaby możliwość Ewo byś zainstalowała na blogu gadżet "ostatnie komentarze"? Bardzo to ułatwia uczestnictwo w dyskusji komentatorom.

    OdpowiedzUsuń
  11. Co do biodynamiki trudno jest mi się wypowiadać, bo nie mam żadnych własnych doświadczeń. A pana R.S. znam z innej dziedziny (powiedzmy ezoterycznej), gdzie również jego nauki budzą dwojakie reakcje.
    O rasizm w tamtych czasach było wielu oskarżanych, np. Carl Gustaw Jung. Teraz trudno jest to oceniać naszymi pojęciami, bo to był inny ruch, inna gleba, inny czas. W każdym razie ezoteryka (a raczej okultyzm, jak wtedy ją nazywano, co po wojnie zostało zdyskredytowane) pełna była nauki o rasach ludzkich, wybranych i mniej wybranych i równość w modzie nie była. Co ciekawe także w Polsce tego nauczano bez krępacji, o czym można się już jedynie przekonać czytając rzadkie przedruki przedwojennych autorów, teraz na ogół całkiem zapomnianych.
    Wracając do biodynamiki, to R.S. rzucił jedynie ideę, pomysł, a szczegóły, recepty opracowywali inni. Niemcy, Szwajcarzy, Austriacy, słowem Germanie. I nie był to pomysł z kapelusza, tylko trzeba sięgnąć po bardzo bogate tradycje niemieckie w podobnych dziedzinach, które wciąż są znakomite. To Niemiec opracował tzw. stuletni kalendarz (na jego bazie zrodził się pomysł kalendarza biodynamicznego) i to Niemiec stworzył homeopatię i leki na bazie rozcieńczanych trucizn (czym się strułeś, tym się lecz), co potem wykorzystali biodynamicy w rolnictwie. Pewnie było ich wielu, na poły anonimowych, skrupulatnych badaczy itp., którzy wszystkie swoje odkrycia przypisali wielbionemu mistrzowi.
    Pozdrawiam
    Ewa S.
    (O gadżecie pomyślę)

    OdpowiedzUsuń