10 września 2010

Grzyby i kartofle


Wczorajsze odkrycie: wykiełkowały w sadzie kanie, pełno tego, w dziesiątki liczyć.
A już straciłam nadzieję, że wzejdą tak, jak co roku.
Będziem suszyć, w piecu chlebowym. Suszone kanie, sproszkowane są podobno bardzo smacznym dodatkiem do potraw.
I coś jeszcze. Stary Mikołaj zajechał furką pod naszą chatę i zwalił pod piwniczką wór pełen kartofli. Ot, podarunek.
- Obrodziły w tym roku. Kopiemy z żoną od kilku dni. Jeszcze trochę zostało na polu.

3 komentarze:

  1. z zazdrości mnie ściska jak czytam, że osobiste kanie są w dziesiątkach!!!tfu,tfu- niech dojrzeją.to moje ulubione grzyby; ileż ja się ich naszukałam po łąkach...
    i tylko 4 zdążyłam ukraść ziemi przed ulewami :(

    OdpowiedzUsuń
  2. o, wróciłaś już na zieloną wyspę? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ano,wróciłam...ale mam nadzieje, że już niedługo wybędę stąd Na Zawsze.to zdecydowanie nie moja ziemia.
    nie wiem, czy miałaś okazje być kiedy w IE, ale faktycznie zielona ona- i z lotu ptaka i z zapachu.jak się wysiada tu na jakimkolwiek lotnisku to pierwszy zapach jaki łaskocze nozdrza to zapach traw.o każdej porze roku pachnie tu zieloną trawą!

    OdpowiedzUsuń