4 kwietnia 2010

Święta Góra

Słoneczna pogoda zaprosiła nas dzisiaj w drogę.
Zobaczyłam po raz pierwszy bociany, dwa, w gnieździe. Teraz wszystkie zresztą gniazdują, wysiadując jaja. Dobra wróżba do skończenia chaty i zadbania o przyszłość.

Zajechałyśmy na Świętą Górę Grabarkę. To miejsce dla mnie zawsze szczególne. I zawsze z okazji różnych świąt bądź wizyt pielgrzymek, a zwłaszcza w sierpniu na Spasa, gdy odbywają się tam wielogodzinne liturgie z udziałem tłumów wiernych, naładowane świeżą i jasną Mocą Ducha.


Przez 3 lata mieszkałyśmy blisko Grabarki, osiem kilometrów drogą przez las. I bywałyśmy tam często. Teraz trochę mi tych wizyt brakuje, choć nie oddaliłyśmy się znowu aż tak daleko (jakieś 35 km).
W tamtej wiosce opowiedziano mi historię pożaru na Świętej Górze. Było to ogromne traumatyczne przeżycie dla wszystkich okolicznych mieszkańców, tak samo prawosławnych jak katolików. O mało wtedy nie doszło do linczu na niewinnym człowieku, turyście, który pierwszy zauważył ogień i wezwał straż pożarną. W ostatniej chwili ktoś go wybronił wobec gromady zrozpaczonych ludzi.
Po pożarze drewnianej świątyni pozostała niepęknięta od gorąca żarówka nad wypalonym kompletnie ołtarzem, uznano to za dowód cudowności miejsca. I Boski znak czuwającej Opatrzności.


Ten krzyż nosi cały czas ślady tamtego niszczącego ognia.
Świątynię odbudowano prędko, już z cegły i kamienia, dostała jedynie drewniany szalunek przypominający dawną cerkiew. Jej sława urosła. Z roku na rok przybywa na Spasa pielgrzymek i pielgrzymów.


Każdy, poruszony ciszą i autentyzmem tego miejsca pozostawia tutaj krzyż. Jest ich tu setki i tysiące. Wszystkie są dziełami sztuki, czasem wybitnej, rzemieślniczej i nawet artystycznej, czasem prostej i ludowej, zawsze jednak płynącej prosto z serca. Są też krzyżyki zrobione na chybcika z patyków leśnych związanych nicią albo trawą.
Każdy stojący tu krzyż to znak uleczenia i podziękowanie Bogu za wybawienie. Prawosławie inaczej postrzega symbol krzyża, niż katolicyzm. To znak błogosławieństwa i łaski, a nie bólu, śmierci, żałoby i cierpienia. Na Podlasiu częstym widokiem są krzyże stawiane sobie przez pobożnych mieszkańców na działkach koło domu.

Ja również zaraz na początku wetknęłam w ziemię drewniany krzyżyk przywieziony z domu rodzinnego, w intencji pozostawienia za sobą tego, co smutne i tragiczne i wiecznej ochrony wszystkich moich bliskich.
Z okazji każdego święta, gdy tu bywam zapalam woskową świeczkę przed cudowną ikoną Matki Boskiej.


(Zamieszczone zdjęcie przedstawia fresk znad studzienki, parafrazę ikony, która znajduje się przy ołtarzu w cerkwi).
Jak dotąd wszystkie moje prośby tam złożone spełniły się.


U stóp Góry płynie struga krystalicznej źródlanej wody. Postawiono tam studzienkę. Woda z tej strugi słynie z uzdrowień. Pielgrzymi obmywają się w niej ze swoich dolegliwości. Jak wieść niesie - ma wielki uzdrawiający wpływ zwłaszcza na choroby kobiece i bezpłodność.

Zresztą wiele cerkwi podlaskich stoi nad jakimiś strugami, źródłami lub na mokradłach (jak np. błękitna cerkiewka w przygranicznej Koterce). I wszystkie one dają wodę uważaną za leczniczą i używaną przy różnych liturgiach prawosławnych.

W zeszłym roku mój przyjaciel Adam, Ślązak, od lat zagorzały buddysta, niesamowicie zachwycił się cichą atmosferą świątyni na Górze i jej wyczuwalną orientalnością. Trafiliśmy akurat na nabożeństwo, gdy jedna z sióstr, na zmianę z batiuszką odczytywała modlitwy śpiewnym głosem. Adasiowi niechybnie skojarzyło się to z buddyjskim mantrowaniem, które uprawia. I uderzyło go to coś, czego europejskiemu buddyzmowi brakuje. Moc zagruntowania w lokalnej tradycji. W miejscowej sztuce, która odzwierciedla to, co w sercu głęboko i nawiązuje bezpośredni kontakt podświadomej wyobraźni z Mocą Nieba.



Po powrocie upiekłam na świąteczny obiad udziec koźlęcy szpikowany czosnkiem z kartoflami i warzywami.
Koziołek wielkanocny dopełnił obrzędu.

3 komentarze:

  1. Witam
    Pięknego świętowania życzę
    :o)
    Gieno

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoj, wzajemnie... ;-) Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  3. często jeździmy z M do Siemiatycz więc jak najbardziej Grabarkę zaliczamy chociaż od nas to jest kawałek drogi

    OdpowiedzUsuń