12 marca 2023

Nie sztuka

Pogoda bura i mglista, teraz zaczął wiatr nawiewać chmury i rozganiać je, więc mamy marcowy garniec ze słońcem i śniegiem na zmianę.

Od 6 marca czyli od pełni księżycowej przez kilka dni trwały wykoty. Nie były na szczęście trudne i nawet Flora zdołała sama przyprowadzić trójkę. Ostatnie wyskoczyło z niej po kilku godzinach i jest nieco słabowite, chwiejne, trzeba je dokarmiać i stawiać na nóżki. Stać stoi, ale boi się zrobić krok do przodu, bo łatwo się przewraca. Przymuliło go i może się rozejdzie, mam nadzieję. Robię mu masaże i ćwiczę stanie na własnych nogach.
Ponadto Mikusi zrobiło się zapalenie jednego strzyka. Zdojenie go było trudnym doświadczeniem, bo koza kopała i wyrywała się z bólu. Dostała zastrzyk przeciwzapalny i obserwujemy. Jej dzieciaki ciągną mleko ze zdrowego strzyka. Doimy ile się da z resztek inne matki i uzbieranym mlekiem dokarmiamy głodomory z butelki. Najgorsze są pierwsze dni, dzieciaki bowiem potrzebują wzmocnienia i uwagi. Z doświadczenia wiem, że jeśli nawet słabowite koźlę przeżyje trzy dni na wspomaganiu, to potem zaczyna być lepiej. Choć bywały wyjątki. Wiadomo, zależy.

Zatem w kuchni wyszły z całorocznego ukrycia strzykawki, smoczki, butelka, glukoza i podgrzewanie.

2 komentarze:

  1. To bardzo miłe zajedzie. Kiedyś wychowałam koźlątko całkowicie na butelce, bo matka padła przy porodzie. Było jeszcze bardzo zimno i pierwsze dni spędziło z nami w domu, a potem chodziło za mną jak pies. Na butelce i kozim mleku udało mi się też wychować całe stadko króliczych sierotek, ale to to już było prawdziwe wezwanie.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to macie ręce pełne roboty. Trzymam kciuki za mleństwa.

    OdpowiedzUsuń