No, i tuż po pełni księżyca skończyła się ciepła susza i pogoda zwilgotniała, choć nadal jest ciepło. Ziemia nasączona przyjemnie, czasem pada solidniej, ale najczęściej delikatnie siąpi lub tylko skrapla się mgła. I tak za mało wilgoci, jak na listopad, moim zdaniem.
Podwórko zostało prawie posprzątane, większość drewna zabezpieczona lub pocięta i ułożona pod daszkiem, jednym, drugim. Układam je teraz na dużej powierzchni ściany nowego kurnika, pod wystającym okapem dachu. Ma wystawę na zachód, sprzyjającą wysychaniu.
Kozy pasą się krócej, przeważnie w lesie lub na okolicznych nieużywanych łąkach, wtedy wraz z wałęsającym się stadem owiec z naszej wioski. Pastwisko już kompletnie wyschło. Na ugorze i w naszej brzezince drzewka i krzewy zostały już tak podgryzione, podcięte lub połamane, że z roku na rok zmienia się wygląd krajobrazu. Co wyższe drzewka uciekają w górę, reszta staje się przejrzysta, z czasem pewnie zaniknie. Taki parkowy obrazek.
Tym samym jest coraz mniej mleka. Niedawno przeszłam na jedno dojenie dziennie. Robię też ostatnie sery, co potrwa jeszcze trochę, miesiąc, półtora, a sery oczywiście zmniejszają objętość.
Kury przestały się nieść zupełnie i wszystkie zmieniają upierzenie. Normalna sprawa o tej porze roku.Gęsi też przystopowały, zatem wielki czas na nie idzie. Wreszcie zaczynam się wysypiać, bo już o 19 ciągnie mnie do łóżka.
nie no o 19 to bym nie usnęła tak na noc.
OdpowiedzUsuńNadszedł wreszcie czas odpoczynku dla nas, wiejskich gospodyń :-))). Ale Ty chyba przesadzasz z tym odpoczynkiem - strasznie mało piszesz i wcale nie zamieszczasz zdjęć - bardzo proszę o większą aktywność w tym względzie :-). Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń