22 czerwca 2012

W naszym ogródeczku

Codzienne zajęcia latem są na tyle absorbujące przez cały dzień, że brak czasu na zrobienie zdjęć i tym bardziej umieszczenie ich na blogu. Tym razem mam chwilę, ale dzielę się zdezaktualizowanym obrazem mojego świata.
Ogródek ma się dobrze, nawet zaskakująco. Porównanie z warzywniakami sąsiadów i znajomych wypada in plus. Roślinki są bujne i dobrze rosną. Oczywiście widz z zachodniej Polski wzruszy ramionami, bo u niego wszystko gęstsze i bujniejsze, ale trzeba wziąć pod uwagę, że u nas panuje podlaski klimat i uwarunkowania (długi czas zimne noce na wiosnę). Oto stan sprzed tygodnia mojej własnoręcznie zbudowanej spirali (za materiał posłużyły mi stare cegły z rozebranej kuchni i komina). Mięta jakoś kiepsko przezimowała, częściowo wymarzła, ale już odbija i przyrasta. To ważne dla mnie ziółko, bo warzę czasem świeże serki podpuszczkowe z miętą właśnie. Tymianek, oregano, szczypior, czosnek zwykły (a wcześniej niedźwiedzi), lubczyk, szałwia mają się dobrze i służą codziennie swoimi liśćmi do przygotowania posiłków.



Jedni chwalą się kurkami zbieranymi w lesie, które - o ile wiem - pierwsze pokazały się na wschodzie Polski i na Podlasiu, już od początku czerwca, a ja się pochwalę innym grzybem. Kanie już się pokazują na naszym siedlisku i jadamy co jakiś czas kaniowy obiad albo przekąskę.



Poniżej na tle folii odrobinę podwyższona grządka z sałatą, selerem, cebulką. Widok sprzed tygodnia.



Teraz jest obfitsza, choć po Przesileniowym ulewnym deszczu część liści sałacianych została zbita i oklapła. Nie martwi mnie to, bo pomimo, że staram się przyrządzać sałatkę codziennie, aby nasycić organizm surowymi witaminami z pełnym wykorzystaniem pory roku, to i tak jest jej dla nas dwóch za dużo. I część idzie dla gęsi, która bardzo lubi sałaciany przysmak. Pewną ilość Ania przesadziła do folii i tam szykuje się drugie tyle pełnych sałatowych główek. W ogóle w folii pomidory ładnie w tym roku się wiążą i mają już zielone owoce.
A następnie przedstawienie najwyższej grządki, jaką udało mi się usypać w naszym ogródeczku. Mogła być wyższa, ale Ania nie była przekonana i tak mi marudziła, że odstąpiłam od planu.



Teraz okazuje się, że wzgórek, usypany na stosie próchniejących klocków drewnianych i gałęzi świetnie ochronił ogórki posiane w gruncie podczas przymrozkowych nocy czerwcowych, a teraz - po Przesileniowej ulewie bardzo dobrze poradził sobie z nadmiarem wody. Sąsiedzi narzekają na grząskość w swoich ogródkach, u nas nic takiego nie ma miejsca. Zresztą i bez wzniesionej grządki by nie miała, bo chata znajduje się na wzniesieniu i woda spływa w dół bardzo szybko. W tym wypadku, ta i inne grządki usytuowana jest naprzeciw spływającej w dół fali wody i chwyta ją na dłuższy czas, co się sprawdza w czasie upałów. Bo drewno w niej zawarte magazynuje wilgoć bardzo dobrze.
A na koniec pokażę wam najnowszy przyrząd ogródkowy, jaki sobie sprawiłyśmy (w liczbie dwóch).



Jest to płaskorez (w języku rosyjskim), a po naszemu zapewne ścinak. Wynalazek niejakiego Fokina, opatentowany i produkowany masowo, gdyż zyskał sobie ogromną popularność u działkowiczów za całą wschodnią granicą. My kupiłyśmy go za pośrednictwem naszych zaprzyjaźnionych miejscowych joginów, którym sprowadzili te cud-narzędzia (nie wyglądające wcale skomplikowanie) znajomi Białorusini. Nic nam nie wiadomo, aby można je było kupić gdzieś w Polsce innym sposobem.
Wydatek okazał się opłacalny. Odchwaszczanie stało się przyjemne, szybkie i łatwe. Nie zginasz się, nie klęczysz z nosem przy glebie, nie targasz chwastów spoconymi i ubrudzonymi dłońmi, tylko raz-raz ścinasz niechciane roślinki w międzyrzędziach (ścinaków mamy dwa, węższy i szerszy). Jedynym zaleceniem jest, aby zacząć to robić odpowiednio wcześnie, gdy chwasty dopiero się pojawiają, bo gdy już są i masowo wybujałe nawet ścinak nie pomoże.



Z innych wydarzeń to minęło właśnie Przesilenie Letnie, słońce weszło w znak Raka (przed)wczoraj około północy. W tym samym czasie naszła nas wielka burza i ulewny potokowy deszcz padał do samego rana. Zrobił trochę szkód wśród ptasich gniazd. Ogródek zniósł to dobrze. Kiedy deszcz ustał, odeszła na Drugą Stronę około ósmej rano Miła, nasza starsza suczka. Na guza nowotworowego, który jakiś czas temu zaczął dawać ostre objawy choroby, konwulsje, osłabienie, chudnięcie, zawroty głowy, kłopoty z widzeniem i rozróżnianiem kierunków. Spoczywa pod dużym pamiątkowym kamieniem, nasza czujna strażniczka.

7 komentarzy:

  1. Zawsze boli jak odchodzą nam najbliżsi z ludzkiej rodziny ale i odejście zwierząt przeżywamy także bardzo mocno :(
    śliczną sunią była ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne to narzędzie, szkoda że u nas nie można tego kupić. Tym narzędziem trzeba w ziemię się wbić i korzenie chwastów podcinać?

    OdpowiedzUsuń
  3. To ostatnie zdjęcie Miłki, chyba na tydzień przed śmiercią zrobione, już była słabiutka, ale spokojna i bezpieczna z nami.
    A ścinak, owszem, pracuje się nim tuż pod powierzchnią gleby. Co do zakupu w Polsce trzeba by może kogoś z biznesową głową, kto by sprowadzał narzędzia z zagranicy. We wszystkich krajach porosyjskich i w samej Rosji to hit. Podobno można szpadla nie mieć, ale płaskorez musi być!

    OdpowiedzUsuń
  4. Płaskorez genialny. Już go chcę mieć :)
    Chyba można go zrobić, jak widzę, jest to zgięta blacha solidnie przymocowana do styliska.
    Co do nowych technik uprawy, masz się czym pochwalić.
    Masz zamiar spróbować uprawy ziemniaków w słomie? Z tego co widzialam na filmie, kładzie sie wiosną kartony lub gazety na ziemi bez jej odchwaszczania, na to nasypuje cienką warstewkę ziemi, układa się sadzeniaki i przysypuje grubo słomą. Wynikiem sa czyste, ladne ziemniaczki, a słoma i kartony na koniec ulegaja rozkladowi, uzyżniajac miejsce uprawy. Chwasty pod okryciem z papieru i słomy giną.
    Mam tak słaby internet, ze filmu raczej nie odnajdę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Plaskorez swietny, na moj poharatany kregoslup bylby jak znalazl!
    Ja dzien przed przesileniem letnim przywiozlam do domu z krycia Kamphore, ktora po 4 tygodniach pobytu poza domem przedstawia widok nieciekawy, z wystajacymi zebrami.
    Coz, idziem sie sadzic...

    OdpowiedzUsuń
  6. Narzędzie takoż proste co przydatne a spirali zazdraszczam, bo ja do swojej zabieram się jak pies do jeża :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Na swoich podwyższonych grządkach wyrywam chwasty ręcznie, świetnie wychodzą razem z długimi korzeniami, motyczkuję tylko ścieżki; już mam obiecane zleżałe siano u sąsiada, wyłożę nimi grządki; żal starych przyjaciół, którzy odchodzą, po wiernej służbie; zawsze wydawało mi się, że psy nie chorują, żyją długo, myliłam się; ciekawe jest to sadzenie ziemniaków powyżej, chyba spróbuję w przyszłym roku; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń