14 czerwca 2012

Wiosenne uwagi

Jeszcze jedną anomalią tej wiosny, dużo - nie tylko moim zdaniem - większą od wielu zimnych nocy spowalniających wzrost zieloności, jest prawie kompletny BRAK KOMARÓW... Najstarsi ludzie na wiosce nie pamiętają takiego roku. Maj bez dorocznego masowego wylęgu widliszka, cud! Dziwią się leśni ludzie, dziwią wędkarze i rolnicy. I nikt nie wie co wpłynęło na taką komarzą bezpłodność.
Co prawda Jerzy i jego żona, nocujący niedawno u nas stwierdzili, że komary ostały się w Puszczy Białowieskiej i dały im się tam podczas wycieczki we znaki tak, jak Pan Bóg przykazał, to jednak nie jesteśmy aż tak daleko od Puszczy, której obrzeża zaczynają się już za Czeremchą, żeby się całym zjawiskiem nie niepokoić.
Za to kąsały w zamian, choć nie aż tak licznie i mocno, meszki, które pewnie rozmnożyły się w dwójnasób. A w fazie niemowlęcej potrafią przenikać przez oczka moskitiery, co sprawiało, że budziłam się z rękami i twarzą w czerwonych, swędzących i piekących krostkach. Teraz wydaje mi się ten nalot ustawać, na rzecz much i muchowatych, które pojawiają się zwyczajnie wraz z porą letnią.

Kaczęta zamieniają się już w opierzone kaczuchy. Sprzedawca okazał się kłamcą. Żadna nie ma nawet czarnej plamki na sobie i nie przypomina w niczym francuskiej kaczki. Biała moim zdaniem pekińska. Nam to jednak po nic, jakiej są rasy, bo i tak wszystkie pójdą do garnka. Tym niemniej stwierdzam, że gatunki blaszkodziobe są zabawne i w naszym rozległym obejściu dobrze się komponujące, zatem pewnie nie będzie to jedyna nasza hodowla kwaczącego drobiazgu. Jest to ptactwo wędrowne, które potrafi zniknąć na kilka godzin całkiem z oczu, idąc swoim kołyszącym kroczkiem równym rządkiem jedno za drugim, by skryć się gdzieś w zakamarkach koziej zagrody, sadu lub nawet lasu. Karmię je ziemniakami gotowanymi z dodatkiem żyta i tłuczonymi z twarogiem, zsiadłym mlekiem, serwatką, jajem na twardo lub inszymi resztkami jedzenia. Zjadają też ziarno owsa, gdy czasem zabraknie karmy. Po wypierzeniu się zresztą mają mniejszy apetyt i rzadziej trzeba im napełniać michę.

Ostatnie ulewne nocne deszcze skłoniły Anię do zakupu 200-litrowej beczki na deszczówkę. Szkoda, aby nasze dachy nie pracowały dodatkowo na rzecz podlewania ogródka i pojenia zwierząt.
Poza tym stwierdzam, że nowe poletko nawet rodzi, czemu sprzyjają ostatnie deszcze, ale potrzebuje ogrodzenia od strony lasu. Ziemniaki już są częściowo zryte i wyjedzone przez dziką świnię, która nawet pobliża drogi się nie lęka. Właściwie zasiałyśmy i zasadziłyśmy ten skrawek ziemi próbnie, aby się przekonać. No, to się przekonujemy.

7 komentarzy:

  1. Ciesze się, że u ciebie wszystko ładnie rośnie !! Co do ogrodzenia to pewnie najlepiej by się u ciebie sprawdził pastuch nie jest drogi a i na zimę można rozmontować. Dziki jak już raz dotkną pastucha będą wiedzieć, że tam nie da rady :) Co do komarów to też się dziwie bo co roku nie dało się usiedzieć ciepły jak szalone a na ogrodzie to kąsały w biały dzień nawet. nie mówiąc o gzach co u nas było ich zawsze bardzo dużo a ja cała w bąblach byłam. W tym roku aż miło posiedzieć wieczorem na dworze :) a przy udoju jakoś milej bez tych bolących ukąszeń w pakiecie :)Za to u mnie mnóstwo mszyc zaatakowały całe drzewa i te mrówki jest ich co nie miara nie ważne jakie i czarnych i czerwonych od groma.... Pozdrawiam serdecznie !! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W Warszawie na moim osiedlu też zauważyłam brak komarów, za to ogromne stada meszek, które upodobały sobie krzewy o małych kleksowatych listkach (niestety, nie wiem co to za rośliny). Jak przechodzi się obok, to aż słychać jak podrywają się do lotu.
    Pani Ewo, niedawno uporałam się z przeczytaniem Pani bloga, trochę czasu mi to zajęło, ale teraz będę śledzić wszystko na bieżąco, jeśli Pani pozwoli. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. W zamojskim też nie ma komarów. Meszek też nie ma :) Dwa lata temu doprowadzały doprowadzały do szaleństwa na spółkę z komarami.Ta wiosna pod tym względem jest rzeczywiście wyjątkowa.Za to leje bezustannie już od tygodnia i woda stoi w grządkach. U nas na dziki uzywają petard jako straszaki. Wieczorami i nocą słychać pukanie wybuchów z różnych stron. Taka przytłumiona kanonada. No ale poniszczyły już wiele upraw w regionie. Ludzie mówią, ze lesnicy wypuścili w tutejsze lasy w zeszłe lata sporo prośnych loch, stąd taka plaga.
    Moje ziemniaki narazie ocalały od dzików, za to radośnie wsuwa je stonka, a ja nic nie moge zrobic z powodu deszczu, bo deszcz leje nieustannie i woda zamieniła glebę w błocko.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Boszszsz.... gdzie leje ??? W zachodniopomorskim już siódmy tydzień susza - przerwana tylko RAZ - godzinnym deszczem :-(((
    Ale komarów też nie ma - za to stonka obecna !!!
    Pozdr. Ania B.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak komarow pewnie spowodowany jest tym, co rozpylaja samoloty, czyli chemtrails, czytalam tez o odmianie komara zmdyfikowanego genetycznie co to go maja do srodowiska wypuscic.
    My mamy kwadratowy pojemnik na deszczowke, juz prawie caly napelniony, niemal 1000 litrow, a wode na biezaco zuzywamy. A nad wyspe nadciagaja straszne ulewy tej nocy, co raz na 50 lat sie zdarzaja. Oj, zeby przepowiednia sie nie spelnila czasem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapomnialam wyzej dodac, nie byloby Wam wygodniej kupic inkubator do jajek, taki najprostszy?

    OdpowiedzUsuń
  7. inkubator pewnie lepiej się sprawdza w wylęgu, ale nie zapewnia opieki nad pisklętami :-), dlatego wolimy kwoki i ich naturalne wodzenie piskląt

    jeśli chodzi o beczkę najpraktyczniej byłoby zamocować w niej kranik i ustawić pod rynną ...
    tylko trochę boimy się o szczelność takiej samoróbki A.

    OdpowiedzUsuń