14 lutego 2012

Apelowanie, czyli polskie hobby

Dla mieszczuchów pod rozwagę. I, na Boga (parafrazując Juliana), ruszcie wreszcie szacowne i wygodne dupy! I poszukajcie okolicznych rolników, zanim zupełnie wymrą w gospodarczym anty-ekosystemie.

Apel do polskich rolników i konsumentów żywności!

47 komentarzy:

  1. Kradne ten film na bloga, a moze i na wszystkie trzy!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie, ale jest jeden problem, mianowicie transport. Moja rodzina np. moze dojechac tylko tam, gdzie jest jakas komunikacja miejska, bo juz od dawna nie maja wlasnego samochodu. To znacznie komplikuje sprawe, zreszta Ewa sama wiesz jak to wyglada na malych wioskach...
    Wydaje mi sie, ze bez jednego posrednika z samochodem dostawczym, ktoryby zabieral towar z gospodarstw i rozwozil po klientach w miescie chyba na wieksza skale sie nie obejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak znasz jakieś www, na których można kupować ekologiczną żywność, to podlinkuj. Jest trochę eko żywności na allegro, ale to mikro skala.
    Na szukanie okolicznych rolników nie mam czasu, ani pieniędzy. Nie będę przecież jeździł 50km do jakiegoś gospodarstwa na zakupy. Do marketu mam 3km, a niemal wszystkie delikatesy i część supermarketów w aglomeracjach miejskich dowozi zakupy zrobione na ich stronach inter.
    Jak rolnicy chcą rozwijać biznes zaopatrywania w żywność muszą, jak pisze "futrzak", dostarczyć ją do klienta. Czekanie na to, że klient będzie wykładał dziesiątki litrów paliwa, by do nich dotarł jest czekaniem na cud.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, wydaje mi się, że czegoś nie zrozumieliście. Mieszczanie powinni się zorganizować w grupy i działać wspólnie, w kierunku przywrócenia dawnej relacji miasto-wieś i udrożnienia kanałów, kontaktów. I niech na razie nie liczą na to, że to rolnik im coś przywiezie, nawet na ich koszt, bo ten rolnik to już jest w przeważającej mierze staruszek, często na emeryturze i jemu już po prostu wisi to, co się z miastowymi stanie za parę lat. Zwiększenie ruchu, kontaktów może skusić młodszych do działania, ale to naprawdę w długiej perspektywie czasu, bo takich już na wsiach nie ma, a jeśli są, to są to przeważnie różni degeneraci i nieudacznicy. Albo obszarnicy współpracujący z korporacjami. Zaszło już zbyt wiele zmian negatywnych, żeby liczyć na wskrzeszenie choćby czasów kryzysu lat 80-tych, znanych z filmów Barei (gdzie to kaszaneczka i kiełbasa owinięta w Trybunę Ludu lądowała pod każdą ladą i gościła sama nawet u babć klozetowych). Młodzi wylądowali w Miastach i tam mogą zorganizować biznes, niech ruszą dupska!
    Pewna dyskusja na temat tego filmu trwa na blogu Astromarii, kto chce, niech zajrzy pod adres: http://astromaria.wordpress.com/2012/02/13/konsumencie-ratuj-polska-zywnosc/#comments
    Pozdrowienia z zapadłej w śniegu wioski
    ES

    OdpowiedzUsuń
  5. Grupy, które będą wyjeżdżały na wieś nigdy się nie zorganizują, bo ludzie w Polsce, ani na wsiach, ani w miastach nie tworzą obecnie komun. Może jednak jakiś zdolny przedsiębiorca wypatrzy ten rynek. Oczywiście najłatwiej by miały sieci hipermarketów, bo mają cała infrastrukturę, ale jak łatwo zauważyć jest to w obecnej chwili mało opłacalne dla nich.
    Jeżeli jednak rolnicy będą sobie czekali aż naród masowo zacznie do nich przyjeżdżać po żywność, to nic nie osiągną. Niestety kasa nie bierze się z czekania i robienia "wyłącznie swojego". Muszą to zrozumieć bo jako grupa biznesowo-zawodowa wyginą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba dalej nie rozumiesz. System jest już tak zorganizowany, że tego się nie da systemowo zorganizować, jedynie wbrew, jakimś buntowniczym zrywem instynktu samozachowawczego. Małorolnik nie kwapi się, bo jest już stary, żyje z renty, emerytury i głodowych dopłat, rzadko ma świadomość ekologiczną, jego dzieci i wnuki pracują w mieście lub dla miasta, nie wiedząc co jest grane. Im też jest dobrze, bo dostają wałówkę od dziadków. Nie będzie produkował masowo kiełbasy i serów, bo na to są już uszykowane paragrafy i nie będzie inwestował w kafelki, dojrzewalnie, klimatyzacje, zaświadczenia od weterynarzy i kontrolerów itp., bo nawet nie ma na to kasy, nie mówiąc o siłach i czasie. I tyle. Widzisz w jakiej znaleźliśmy się wszyscy wielkiej d...pie? O to chodzi, żeby to sobie NAPRAWDĘ UŚWIADOMIĆ, a nie tylko oczekiwać od innych.
    Co do produktów żywnościowych na allegro, dalej nie pojmujesz, że ich tam nie znajdziesz, bo są paragrafy? I że trzeba poszukać osobiście i nawiązać kontakt w cztery oczy?
    ES

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodam jeszcze, ze wiekszosc tzw ekologicznej zywnosci ktora jest dostepna (szczegolnie ta w supermarketach), ekologiczna jest tylko i wylacznie z nazwy.

    Zmiany zaszly juz bardzo daleko, a to jeden z etapow wdrazania ogolnoswiatowego planu na ktory sklada sie i GMO, i ACTA, i jeszcze wiele innych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  8. A jeszcze do tematu polece posta na moim blogu, pt Druga Japonia, czyli jak wykonczyc Polske i Polakow.

    aldona-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeżeli jest aż tak beznadziejnie jak piszesz, to sprawa jest przegrana. Zwykle aby coś sprzedać, to musi starać się sprzedawca, a nie wymagać tego od klienta. No ale rozumiem, że można stanąć przed murem biurokracji nie do przebycia. Ludzie z miast (ze wsi też, bo czym się teraz to różni?) nie będą poświęcali swoich obowiązków zawodowych i rodzinnych aby zdobywać zdrowszą żywność, zwłaszcza że mogą ją kupić w sklepach. Argumenty patriotyczne mogą przemówić tylko do jednostek, nie do całego społeczeństwa.
    Ja sam nie wyobrażam sobie by robić jakieś wycieczki na odległą wieś w poszukiwaniu rolników, aby kupić żywność. Nie przepadam za podróżami, nie lubię marnować paliwa i płacić mandatów. Mam co prawda trochę czasu wolnego, ale muszę go spędzać w siedzibie mojej firmy. Do tego mam żonę, dorastające dzieci i psy. Nie mogę wszystkiego rzucić i szukać pietruszki. Zwłaszcza że alternatywą dla tej gehenny są zakupy przez internet w sieci delikatesów, tudzież wypad do pobliskiego marketu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że nadal nie rozumiesz. Tu nie chodzi o biznes, tu nie chodzi o wycieczki na wieś, tu już nawet nie chodzi o smak,( bo ten zmysł u ludzi jedzących żywność z dodatkiem np. glutaminianu sodu już prawie nie istnieje),chodzi o Twoje życie i życie Twoich dzieciaków. Chodzi o to, żebyś (jeśli dożyjesz), na emeryturze mógł cieszyć sie wnukami, bo jak będziesz karmił dzieciaki śmieciowym żarciem ich szanse na rodzicielstwo z roku na rok będą malały.
      Niestety obawiam się, że apel Juliana jest spóżniony znacznie, bo większość ludzi ma tak zatrute organizmy i tak zaburzone procesy chemiczne ( np. w mózgu), że ta prawda juz do nich nie trafia...:(

      Usuń
    2. Bardzo Cię przepraszam, ale ja nie jem śmieciowego jedzenia. Kupuję w Almie, tylko zdrowe produkty. Nie łykam też propagandy ekowariatów, którzy straszą mnie, że wszystko mnie zabije.
      Spójrz na to z innej strony.
      Skąd wiesz czy jaką wodą taki eko rolnik bez żadnych papierów podlewa uprawy. Wiesz czym może grozić przedostanie się np. wody z szamba do studni a następnie podlewanie tym warzyw?

      Usuń
    3. Wiem, zawodowo zajmuję się uzdatnianiem wody, mam z tym do czynienia na co dzień.
      Kiedyś słuchałam jak pan w telewizji przekonywał, że wielkofermowe jajka są bezpieczniejsze niż te od kury chodzącej wolno po podwórku, bo te fermowe są wolne od salmonelli a z tymi ostatnimi to nigdy nic nie wiadomo no i w ogóle to nie wiadomo co taka kura chodząca wolno je .
      Innym razem miałam wątpliwą przyjemność wysłuchać wywodu na temat niebezpiecznych warzyw uprawianych na naturalnych nawozach, bo przecież te naturalne nawozy to nic innego jak gó...no, fuj, świnstwo, nie należy tego jeść, tak jak niepasteryzowanego mleka prosto od krowy, czy kozy, sera z tegoż mleka itd...
      Pozostawiam to bez komentarza.

      Usuń
  11. Jest zle, a bedzie jeszcze gorzej. Planem elit rzadzacych jest calkowite wprowadzenie GMO i za kilka lat prawdopodobnie w supermarketach bedzie wylacznie modyfikowana zywnosc

    OdpowiedzUsuń
  12. Pozwolę sobie zauważyć, że gąszcz paragrafów nie do przybycia nie dotyczy tylko producentów żywności, ale też innych branż, choćby naprawczej. Regulacje unijne sprawiają, że niemal każdy warsztat naprawiający RTV, komputery czy samochody łamie w jakimś aspekcie prawo, albo działa jeszcze na jego granicy (długo to nie potrwa bo UE wciąż zaostrza przepisy środowiskowe).

    OdpowiedzUsuń
  13. I tu jest istota problemu,że miastowym nie chce się nigdzie ruszać,nic szukać i nie rozumieją,że już żadna babcia nie może stanąć na chodniku i sprzedać marchewkę,pietruszkę z własnego ogródka,mleko,śmietanę od własnej krowy bo ją straż miejska razem z sanepidem i urzędem skarbowym wykończą.Skoro miastowych nie interesuje prawdziwa zdrowa żywność to niech jedzą tę chemię z supermarketów-ja tam swoją rodzinę karmię swoimi warzywami,owocami,mięsem,jajkami,mlekiem i jego przetworami,a na stanie na bazarze by coś sprzedać to już zwyczajnie czasu brak.

    OdpowiedzUsuń
  14. @goska
    Zrozum, że to nie jest kwestia chciejstwa lub nie.
    Ludzie obecnie tyle pracują, że nie są w stanie podróżować za jedzeniem. Do tego większość ludzi ma jeszcze inne obowiązki poza pracą. Natomiast zarobione pieniądze część ludzi chętnie by kupiła coś zdrowego.
    I proszę tak ostentacyjnie nie rozróżniać na miastowych i wiejskich. Na wsi ludzie też kupują w marketach, tyle że w tych tanich, bo droższe są tylko w miastach. Więc jedzą jeszcze większe g. Nie znam ludzi na wsi, którzy by sobie sami uprawiali żywność albo mieli takich sąsiadów. Obecnie niewielka część ludzi na wsi w ogóle pracuje w rolnictwie. Oni też musieliby gdzieś szukać eko-gospodarstw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Artur
      No to nie widziałeś prawdziwej wsi,tylko tereny wiejskie-tam często osiedlają się miastowi,czyli ludzie związani pracą,sposobem życia czy też światopoglądem z miastem.Ja na ten przykład mieszkam w centralnej Polsce na sporej wsi i na palcach u rąk mogę policzyć tych co nie uprawiają warzyw,jakiś owoców czy też nie trzymają kur,nie wspominając o świniakach czy krowie.Tu u mnie brak warzywnika oznacza lenistwo gospodyni i rozrzutność(po co płacić za coś co można samemu wyhodować).Markety,dyskonty i takiego typu placówki handlowe są tylko w miastach,z tym że tzw centra handlowe tylko w dużych miastach.A jeszcze w temacie wody:zwykły rolnik(nie koniecznie eko) jeśli podlewa uprawy to zwykle wodą z wodociągu ogólnego,czyli tą którą pije.

      Usuń
    2. To zanikająca forma wsi, tak ludzie zachowują się puki nie mają innej alternatywy. Jeżeli taka gospodyni dostanie normalną pracę, nie będzie jej się chciało dłubać w ziemi. Nie oceniam czy to dobrze, czy źle, po prostu tak się dzieje.
      Rodzinna wieś mojej żony wyglądała przed laty bardzo swojsko, że tak się wyrażę. Uprawy żywności w każdym ogródku, przydomowe szklarenki, małe gospodarstwa rolne, spotkania z sąsiadami na picie bimbru etc. Wszystko zmieniło się gdy powstały duże firmy. Obecnie jest trzech pracodawców zatrudniających powyżej 100osób, oraz szereg mniejszych firm do obsługi, choćby magazyny, ruszył też mikro biznes bo pojawiły się pieniądze. Myślisz, że ktoś jeszcze uprawia ziemię? W miejscach upraw powstały ozdobne ogrody, a szklarni ludzie używają do suszenia ubrań, gospodarstwa rolne zostały odrolnione bo biznes potrzebuje miejsca, a i budować się ludzie też chcą.

      "Markety,dyskonty i takiego typu placówki handlowe są tylko w miastach"

      Oczywiście, że nie twierdzę, że markety etc. powstają w szczerym polu. Budowane są natomiast w małych miastach, oraz przy skrzyżowaniach dużych dróg. Tyle że są to markety maks ekonomiczne. Nie ma nic z wyższej półki, więc dlatego twierdzę, że ludzie na wsi odżywiają się gorzej niż w mieście. Tak samo jest ze sklepami na wsi. Tu również najtańszy asortyment. Restauracji normalnych też nie uświadczysz, poza świństwem typu McD na stacji i może jakiejś lokalnej pizzerii.

      Usuń
  15. @Ewa:
    no wlasnie problem jest szerszy bo z jednej strony rolnicy sa ograniczeni przepisami, wymogami i grozbami kar.
    A z drugiej strony powiedzmy ze znajdzie sie rzutki czlowiek, ktory ma vana dostawczego i pojedzie zaopatrywac sie na wies bezposrednio, zeby potem ta zywnosc (z niewielkim narzutem bo w koncu to jest jego czas, ktorego nie poswieci na inna prace no i benzyna droga) sprzedac. Zeby go kontrola nie dupnela gdzies po drodze, nie moze miec wiekszego samochodu niz o DMC (dopuszczalna masa calkowita) 3 tony. Znaczy to, ze zywnosci na niego zaladowac moze ok. poltorej tony.
    Jak on ma to sprzedac w ciagu jednego dnia? Pod blokiem nie stanie, ani na miejscowym targu, bo go zaraz zwinie kontrola sanitarna etc. za brak licencji, zezwolen, pieczatek weterynarza etc.

    Samemu jezdzic? Ludzie, ktorzy maja samochod, wystarczajaco duzo czasu a wiec i PIENIEDZY po prostu zamowia sobie zarcie organiczne albo pojda do najblizszego high-end supermarketu i kupia.

    @goska:
    nawet jakby miastowym sie chcialo, to nie maja czasu (trudno miec, jak sie zasuwa od 9 rano do 21 i jeszcze w weekend nierzadko) a i kasy na tyle niewiele, ze przejazd dodatkowych kilkunastu kilometrow juz im sie odbija po kieszeni. A jak ktos nie ma samochodu? Moja mama co prawda ma czas, bo jest na emeryturze, ale nie da rady poswiecic calego dnia na podroz komunikacja miejska a potem autobusami (a gdzie one teraz dojezdzaja i z jaka czestotliwoscia?) i wracac obladowana siatami: ma ponad 70 lat i zwyczajnie nie dalaby rady. Siostra z kolei nie moze, bo pracuje. Nie moze brac sobie raz w tygodniu na caly dzien urlopu zeby zrobic zakupy zywnosciowe. A z kolei do wiekszosci wiosek w niedziele autobusy po prostu juz nie jezdza.
    No i nie ludzmy sie - jakby takie wypady mialy wygladac w zimie????

    Niestety, logistyka i ograniczenia biurokratyczne plus koszty benzyny czynia tego typu dzialanosc nieoplacalna.

    Chyba ze rolnicy zalozyliby cos w stylu spoldzielni i wydelegowali jedna osobe zajmujaca sie tylko dystrybucja zywnosci. Wtedy daloby sie to sprzedac gdzies jako wyroby "wlasne" i byc moze ominac wiekszosc formalnosci.

    Mniej-wiecej tak dziala to w USA: przez www mozna sobie wykupic "abonament" (na miesiac, 3 albo pol roku) na produkty danej "community" farmerskiej. Przedstawiciel tej community 1-2 razy na tydzien przyjezdza w umowione miejsce zbiorki (zwykle dom jednej osoby, potem to sa inni, ktorzy w okreslonych godzinach musza byc obecni i wydawac zarcie), gdzie wydaje zamowione "koszyki". "Koszyki" moga byc roznej wielkosci, ale zawsze skladaja sie z produktow sezonowych i wyprodukowanych przez dane zrzeszenie farm.
    Oczywiscie takie jedzenie jest drozsze niz supermarketowe, ale tez organiczne.

    Byc moze pomysl moznaby skopiowac w Polsce, ale wymaga to wysilku organizacyjnego z dwoch stron no i ciaglych dostaw, bo ci co zaplacili za abonament chca miec dostarczone to, co zamowili.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jednoosobowa dzialanosc i van nie wystarcza - bo oprocz logistyki (gdzie pojechac i jak sie dogadac i z kim na stale dostawy?) taki ktos musialby miec zarejestrowana dzialanosc gospodarcza a to znaczy miesiac w miesiac doliczenie do wszystkich kosztow ZUS (ok. 800PLN o ile sie orientuje czy cos kolo tego) no i zaplacenie podatkow dochodowych. Przy tak malej ilosci to sie nie bedzie oplacac, a przy wiekszej to juz do tego dochodza koszty licencji, sanepidow, pozwolen etc.
    No i kolko sie zamyka, i dlatego znikaja male biznesiki w postaci warzywniakow etc. bo przegrywaja z supermarketami.

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja mimo wszystko zaopatruję się i nadal będę się zaopatrywać u rolników. To jasne, że nie wszystko da sie kupić u gospodarza i czasem trzeba pójść do sklepu, ale można ograniczyć takie zakupy do minimum.
    Jest nas kilka rodzin, każdy ma jakieś możliwości, potem wymieniamy się towarami, które udało się nam zdobyć,w żaden sposób nie obciąża to naszego wolnego czasu, chyba, że ten poświęcany na oglądanie TV. Dużo robimy sami Np jedną sobotę w miesiącu poświęcamy na zaopatrzenie lodówki w wyroby własne typu słoikowa, pasztet itd. Pakujemy do słoików, dwukrotnie pasteryzujemy i mamy w lodówce zapasik pyszności na cały miesiąc. Wszystko się da i czas też się znajdzie a ile frajdy kiedy cała familia zaangażowana we wspólne zaopatrywanie spiżarni. Wierz mi, to tylko kwestia dobrej, świadomej organizacji czasu. A jeśli chodzi o koszty... cóż, odkąd zaczęłam tak planować dużo mniej kasy idzie na jedzenie, mniej się wyrzuca, w sumie same plusy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Artur moim zdaniem reprezentuje mniemanie większości obywateli i mieszkańców miast i terenów zindustrializowanych, a więc zagospodarowanych i wchłoniętych przez system. Całe dnie pracują na to, aby móc wyjechać zagranicę na wakacje i wykształcić dzieci albo kupić a potem opłacać lepszy samochód itp. Wszystko to są cele impregnowane w ludzkich mózgach przez system, po to, aby utrzymywać niewolników i wyrobników w zależności. Tymczasem ludziom tak niewiele potrzeba do szczęścia! Kawałek ogródka, kontakt ze zwierzętami, czyste powietrze, przyroda, znajomi i sąsiedzi, którzy wspomagają się w biedzie i współpracują w razie potrzeby, a nie donoszą (meldują, jak to u nas w gwarze stoi) urzędnikom-strażnikom porządku nie-ludzkiego już teraz zupełnie. Niewielu mieszczuchom przychodzi do głowy (futrzakowi i Arturowi np. nie przyszło), że wystarczy sprzymierzyć się prywatnie w kilka-kilkanaście osób i zbudować kontakt ze wsią tak, aby rolnikom pokazać własne potrzeby i otworzyć kanał prywatnej dystrybucji. Mieszczanie właśnie tacy teraz są, mało komunikatywni, indywidualni, Panie Boże broń od zajrzenia do sąsiada. Żadnych zusów, zapisów, zaświadczeń, jedynie osobista znajomość i pomoc owym rolnikom przy pracach jest potrzebne, aby samoobrona zadziałała. Zamiast jechać do Tunezji czy Hiszpanii i tam boki smażyć jedząc gmo-żarcie, ruszyć z widłami do siana, z koszem do sadu albo na kartoflisko! I przyjemność, i zysk, i niesamowita edukacja dla dzieci! Dość przygnębiające jest czytanie tych zaperzeń udowadniających, że ważniejsze jest być niewolnikiem i wyrobnikiem, niż powrót na łono Matki Ziemi i odzyskanie równowagi psychiczno-biologiczno-duchowej. Chciałabym, aby ci, którzy już coś sobie przemyśleli i wyciągnęli wnioski z życia w Mieście jednak drgnęli i ruszyli w pole, bo nie przetrwają w bliskim dość czasie, najbliższego dziesięciolecia, licząc na ów mityczny system. Może udowodnią owym zaperzającym się, że jednak tak można, i to działa. I dla tych opornych też za późno się nie zrobi.
    Pozdrowienia z coraz cieplejszej wioski, ES

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo święte słowa
      podpisuję się pod wszystkim co tu napisałaś

      Usuń
    2. Jasnowidzenie Ewo słabo Ci wychodzi. Wakacje do niedawna prawie zawsze spędzałem survivalowo. Na rowerach, pod namiotem, na żaglówce, na łonie przyrody. W Hiszpanii byłem, a czemu nie, ale taki czy inny wyjazd to nie cel mojego życia. Lata lecą i zdrowie nieco gorsze więc przerzuciłem się na turystykę camperową. Jeździłem po Polsce, a w tym roku wybieram się z żoną, bez dzieci do Rumunii.
      Pochodzę z miasta, ale większość życia spędziłem na wsi, aby osiąść, nie wiem czy na zawsze, na przedmieściach W-wy (Wawer, praktycznie wieś).
      Całe życie zapieprzałem na swoim, ale zawsze to lubiłem i dalej lubię. Biznes to nie tylko walka o pieniądze, ciągły stres i pośpiech. To też satysfakcja z budowania czegoś nowego, przyjemność rywalizacji i realizacja swoich marzeń.
      Ty masz swój sposób na życia, ja czy ktoś inny ma swój, całkowicie różny. Nie wiem czemu wychodzisz z założenia, że Twój jest najlepszy na świecie.

      Usuń
    3. Własnie o to chodzi Ewo. Jedzenie od rolnika to cenna rzecz, ale czas spędzony z tymże rolnikiem zamiast przed telwizorem czy kompem to wspaniały bonus, dzieci choć przez chwilkę uganiające się za małą kózką albo cielaczkiem to najlepsza promocja, żaden market mi tego nie da. Szkoda, że większość tego nie dostrzega. To straszne jak wyparto z naszych umysłów prawdziwe a wtłoczono sztucznie wygenerowane potrzeby, które zabijają nasze ciała i umysły powoli i podstępnie :(

      Usuń
    4. Dokladnie jest tak jak piszesz Ewo, pranie mozgu dokonane na jednostkach indywidualnych jest widoczne az nadto!...

      Usuń
  19. @futrzak przecież nikt Ci nie karze robić zakupów w tych kolosach-możesz kupować w warzywniaku na osiedlu,jakimś mięsnym lokalnej przetwórni czy niewielkiej piekarni-żywność będzie dużo zdrowsza niż ta z gigantów,żywność będzie polskiego pochodzenia,a nie z drugiego końca świata.
    A w kwestii godzin pracy-rolnik pracuje najczęściej od 5.00 do 22.00 lub dłużej bez wolnych sobót,niedziel,świąt czy urlopów,nawet jak zachoruje to musi nakarmić zwierzęta,ewentualnie znaleść kogoś kto za niego wykona pracę.
    To ludzie mieszkający w miastach muszą zmienić swoje podejście do zywności,to miastowy musi zechcieć jeść zdrowo,jak najmniej przetworzone,niejeżdżące przez pół świata,bo kanały dystrybucji są najmniejszym problemem,takie rzeczy można ustalić między kupującym i sprzedającym-tylko muszą być chętni do kupowania żywności prosto z gospodarstwa.Ja z chęcią podzieliłabym się nadwyżkami moich płodów rolnych,czy też jaj,mleka,czy mięsa ,lub wyhodowałabym więcej niż obecnie,bo umiem to robić tylko potrzebni są chętni,którzy by to kupili

    OdpowiedzUsuń
  20. @Ewa:
    "Żadnych zusów, zapisów, zaświadczeń, jedynie osobista znajomość i pomoc owym rolnikom przy pracach jest potrzebne, aby samoobrona zadziałała. Zamiast jechać do Tunezji czy Hiszpanii i tam boki smażyć jedząc gmo-żarcie, ruszyć z widłami do siana, z koszem do sadu albo na kartoflisko! "

    Ewa, zejdz na ziemie. Nie kazdy sie na rolnika nadaje i nie kazdy ma ochote pracowac fizycznie przy CUDZYM jeszcze za to placac. W istocie, wiekszosc ludzi nie ma na to najmniejszej ochoty. Mozesz sobie ich okreslac jakim chcesz mianem, ale rzeczywostosci zaklinaniem nie zmienisz. Te kilkadziesiat milionow ludzi mieszkajacych w miastach nagle nie ruszy zasuwac na cudzej ziemi.
    Mozesz apelowac, wzywac itd - nic to nie zmieni.

    "Uratowac" polskie tradycyjne rolnictwo moga tylko sami rolnicy. Jak swiat swiatem to PRODUCENCI martwia sie o zbyt swojego towaru, a nie klienci (na odwrot bylo tylko w czasie komuny i chyba kazdy pamieta jak to sie skonczylo). Kiedy to zrozumieja, to cos zacznie sie zmieniac.

    OdpowiedzUsuń
  21. @ Futrzak weszłam na Twój profil i wyszło,że zza oceanu piszesz i nie jestem pewna,czy tak do końca wiesz o czym z takim zacięciem piszesz,czy znasz tak na prawdę obecne polskie realia,polską rzeczywistość.W miastach żyje obecnie coś ok. połowy ludności to z 38 milionów to będzie 19 milionów.Opisujesz coś,w czym nie uczestniczysz i żyjesz w zupełnie innym świecie.Jak dla mnie jesteś mało wiarygodna w tym temacie.Gdybyś opisała jak ten temat wygląda na przykład w USA to dużo więcej by to wniosło do dyskusji,a nie negacja czyiś pomysłów

    OdpowiedzUsuń
  22. To nie są moje pomysły, futrzaku, jak widać na załączonym filmie. Jest już cały ruch wokół tej sprawy, wciąż jednak ignorowany przez władze. Jest także ignorowany przez tych, którzy nie rozumieją, jak Ty i inni tacy jak ty, że tu tak naprawdę nie idzie o "ratowanie polskiego rolnictwa" czy cudzego gospodarstwa, jak to pięknie określiłaś, a siebie samego, swojego życia, życia swoich dzieci i człowieczeństwa w człowieku. Zaufanie do tego, że system sam odzyskuje równowagę sączy się z ekranów i prasy, podczas gdy ignorowane fakty są zupełnie inne. Rozumiem, że trudno jest przyjąć do wiadomości te fakty, tego, że świat taki, jaki znamy ginie i odejdzie w niebyt jeszcze może za naszego życia, a za życia naszych dzieci na pewno będzie mocno zdegradowany i skurczony i już nie podźwignie się w formie, w jakiej istniał przez dobre kilka tysięcy lat (do owej mitycznej równowagi), rozumiem też, że są osoby, którym ten system pasuje, dobrze się w nim czują i nie czują się w żadnym obowiązku zmieniać cokolwiek, a tym bardziej przygotowywać się na krańcową zmianę i upadek dotychczasowych wartości. Wolna wola. Nie dla nich jest takie apelowanie i ruchy. Co do mnie to nie wierzę, że uda się cokolwiek uratować przed nadejściem kryzysu, zresztą nie ma to żadnego sensu, aby go wspierać w ten sposób i przedłużać mu żywot. Jestem czarnowidzem, Arturze, a nie jasnowidzem. Nie tylko w tej sprawie. Ot, taka już jestem i już. Stąd mój sceptyczny tytuł do wpisu, jeśli ktoś nie zauważył...
    Pozdrowienia z wytrwałej w mrozie wioski, ES

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuje sie pod Twoim postem Ewo, tendencje swiatowe wskazuja na jedno: za pewien czas tylko samowystarczalnosc bedzie zrodlem pelnego zoladka. Wystarczy przesledzic niezalezne (nieocenzurowane!) zrodla informacji...

      Usuń
  23. Zauważyliśmy Ewo i przyznalismy rację, bo apelować to my rzeczywiście potrafimy :)
    Jest też druga strona medalu. Ludzie, którzy rozumieją na czym polega problem na ogół już podjęli jakieś kroki by ochronić swoje rodziny przed tym co serwują nam korporacje i tzw system, niemniej to jest zdecydowana mniejszość.
    Osobiście jestem przekonana, że do tego by przywrócić równowagę na ziemi potrzebna jest ingerencja Tego, Który ją stworzył. Kiedy spełni swą obietnicę i "doprowadzi do ruiny tych, którzy rujnują ziemię" (Apok.11:18) nasza planeta i wszystko co na niej wreszcie będzie mogło odetchnąć.
    Na to czekam z utęsknieniem a tymczasem staram się być samowystarczalna w oparciu o własny ogród i hodowle zaprzyjaźnionych rolników :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Gosiu Droga, pisałas coś o chętnym podzieleniu się nadwyżkami... Mogłabyś się odezwać na mojego maila? egretta@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja z chęcią nawiążę kontakt z eko-małorolnymi produkującymi prawdziwe żarełko, kupię wszelkie dobre mięso, wino owocowe i z winogron, dobry bimber, warzywa, ziemniaki.

    Ale na 2gi koniec Polski nie mam czasu i pieniędzy jeździć.

    mój mail: rwks/małpa/tlen/kropka/pl

    mój zasięg "niedzielny" - dawne woj. legnickie i najbliższe przyległości

    ktoś chce pogadać, pisać na maila, albo zapraszam do mnie na Racjonalne Oszczędzanie

    OdpowiedzUsuń
  26. @Ewa:
    Myslisz w sposob czarno-bialy. Gdybym nie rozumiala, nie zywilabym sie tym, czym sie zywie. Tyle, ze robie to w innym kraju, a na perspektywy w Polsce patrze rzeczywiscie z innego punktu widzenia niz Ty (punktu podzielanego przez moja rodzine zyjaca w Polsce i ich znajomych).

    O ile postulaty o produkcje i dystrybucje normalnej zywnosci sa jak najbardziej uzasadnione, o tyle wolanie o calkowita zmiane trybu zycia i przeniesienie sie gdzie inadziej uwazam za nierealne.

    Ze swiat jaki znamy odejdzie w niepamiec? Byc moze. Na tym polega cale zycie na ziemi - na ciaglej ZMIANIE. Jedne gatunki wymieraja, powstaja inne. Zycie ciagle i nieustannie ewoluuje i miejsce tych, ktorzy nie moga sie przystosowac, zajmuja inni.

    OdpowiedzUsuń
  27. Futrzaku, ja o nic takiego nie wołam, co mi suponujesz. Co jak co, ale stado mieszczuchów na mojej wiosce, hodujących agresywne psy albo kultywujących wegetarianizm, nie jest moim marzeniem! ;-) Twierdzę jednak, że w nawiązaniu wzajemnych kontaktów miasto-wieś, kontaktów osobowych, a nie systemowych (na razie uniemożliwianych przez system) jest pewne rozwiązanie, i siła do wykorzystania w trudnej przyszłości. Trudnej, bo przyroda zanika w swej dawnej formie. W Argentynie także. Nigdzie i nikomu nie da się od tego problemu uciec. Na razie można go ignorować, lub koić nerwy kupowaniem zdrowej żywności w wybranych sklepach. I tyle. Pozdrawiam, Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  28. dajcie sobie spokój z dyskusjami, szkoda pitolenia

    po nich każdy pozostanie i tak przy swojej racji - tylko jeszcze bardziej do niej przekonany

    zainicjujcie lepiej bazę kontaktów - popyt/podaż

    konkret moi drodzy

    ja jasno napisałem czego chcę ze wsi - proste? co z produktów można przewieźć kurierem i za ile? ktoś jedzie przypadkiem ze ściany wschodniej do niemiec autostradą? co może mi podrzucić i za ile?

    Kresowa Zagroda - proszę, droga koleżanko, wyłącz tą upierdliwą weryfikację, bo nie da się normalnie gadać, bo niestety mój iloraz inteligencji jest poniżej 150 i za chiny czasem nie rozkminiam co tam jest napisane

    na moim blogu przez ponad 200 tys. odwiedzin nie miałem ani jednego bota!

    OdpowiedzUsuń
  29. Admin R-O
    Napisz czy którykolwiek z rolników coś Ci zaoferował w odpowiedzi na Twój poprzedni post, czy też nikomu się nic nie chciało...

    OdpowiedzUsuń
  30. R-O nie mam pojęcia jak się wyłącza weryfikację. Leci z automatu.
    Baza kontaktów, hm, w tym problem, że wielu rolników nie ma internetu, albo nie korzysta z niego umiejętnie, choć kompy są w domu to przeważnie dzieciaki grają w gry. Poza tym nie wysiadują oni przed ekranami 8 godzin dziennie albo i więcej, co widzę zaglądając czasem na fb u znajomych z miasta. Zatem odzew będziesz miał jedynie od miastowych, także tych ze wsi oraz co najwyżej wiejskich inteligentów. Nie mówiąc o wielkim rozrzucie przestrzennym, w którym lokalnego hodowcy kur z pobliskiej wsi nigdy nie spotkasz. W sumie owi miejscy-wiejscy mogliby posłużyć za skrzynki kontaktowe, ale jest jeszcze mnóstwo innych kłód pod nogami.
    Np. koszty pocztowe, są spore. Zwłaszcza, gdy ktoś chce jakieś szkło dostać albo jaja. ;-) Tu wypróbowałam, że poczta polska jest całkiem ok o ile wykupi się opcję ostrożnie. Za to firmy kurierskie, zerknijcie sami w ich przepisy odnośnie wysyłek żywności. Za nic nie biorą odpowiedzialności, nie chcą takich przesyłek i co gorsza, pytają co jest w paczce.
    Co innych spraw, do mnie też, Arturze, nikt się nie zgłosił, a jestem jak widzisz dość aktywna w necie i nawet skora do pójścia na pocztę. Co praktykuję przy zaopatrywaniu rodziny.
    Zdrówko, ES

    OdpowiedzUsuń
  31. Ponieważ rolnictwo zależy od pory roku i produkcję trzeba zaplanować z pewnym wyprzedzeniem, myślę że dobrze jest teraz chwilę porozmawiać o szczegółach.
    Ale opierając się na konkretach:
    w sklepie ziemniak kosztuje ok. 0,60 zł/kg
    ekologiczny pewnie ok. 1-1,20 zł/kg

    przy wysyłce kurierem lub pocztą koszt kilograma musiałby wynosić około 3,6 zł ---
    Admin R-O nadal jesteś chętny?
    dlatego dobrze jest znaleźć ew. dogadać się w grupach zarówno producenckich jak i konsumenckich, da to zdecydowane obniżenie kosztów
    ceny transportu 10 kg to koszt ok. 22-25 zł
    zastanawiam się jak dużo chętnych by było na dłuższy czas?
    ale myślę że sam pomysł bazy danych osób produkujący żywność i kupujących jest ciekawy i wart uwagi szczególnie w sezonie wegetacyjnym,
    pozostaje kwestia jak by to miało praktycznie wyglądać?
    czy jako potencjalni klienci oczekujecie od gospodarstw posiadanie certyfikatu gosp. ekologicznego?

    jeśli chodzi o naszą lokalną produkcję to możemy zaoferować od kwietnia do listopada: mleko, sery miękkie i twarde kozie oraz twarogi, sery z ziołami i innymi dodatkami, jajka od szczęśliwych niosek oraz zielononóżek (całodzienny dostęp do wybiegu, karmionych wyłącznie własnymi paszami, bez koncentratów i innych mieszanek paszowych)
    okolicznościowo mięso kozie - jesień - na zamówienie
    na jesieni chleb żytni oraz mieszany na zakwasie
    a jeśli rok będzie dobry to grzyby suszone oraz świeże m.in kurki
    w okolicy można znaleźć mleko krowie twarogi, masło mięso wieprzowe oraz przetwory z niego
    Przy zamówieniu powyżej 500 zł możliwy transport do Warszawy lub Białegostoku.
    pozdrawiam, Ania
    p.s. weryfikacja wyłączona :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu większość moich znajomych nie oczekuje żadnych certyfikatów, ale rzeczywiście wolą kupować bliżej miejsca zamieszkania, bo wtedy mają też pewien wgląd w to jak jest prowadzone gospodarstwo, ja też zajeżdżam do "moich" rolników co jakiś czas w czasie prac polowych i widzę co wywożą na pola. Widzę też czym karmią zwierzaki, w jakich warunkach je doją.
      To jeszcze jedna korzyść z szukania zaopatrzenia u okolicznych rolników.

      Usuń
    2. @Kresowa Zagroda

      puść mi maila na rwks(małpa)tlen.pl abym miał do ciebie kontakt dot. moich zamówień

      Usuń
  32. wyglada na to ze sa juz w Polsce strony internetowe ktore umozliwiaja zamowienie zywnosci bezposrednio od rolnikow. Nie wiem jak to dzialaja w praktyce - nie korzystalam z ich uslug.

    www.odrolnika.pl/index.php
    http://paczkaodrolnika.pl/
    http://www.organicbasket.pl/

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  33. tak, nadal jestem chętny - pisałem na poważnie

    muszę przemyśleć koszty transportu/czas i co by się opłacało wziąć

    mieszkamy na różnych częściach kraju, to problem, ale dla chcącego, hmm, kontakt mamy: mój mail rwks*tlen*pl

    OdpowiedzUsuń
  34. Artur, poza Anią, co widać, nie miałem jeszcze żadnej odpowiedzi

    OdpowiedzUsuń
  35. Cany porównywalne z cenami w sklepie ekologicznym na moim ryneczku.

    OdpowiedzUsuń